Chociaż do rozpoczęcia roku szkolnego został miesiąc, wielu rodziców już kupuje lub rozgląda się za wyprawką szkolną. Dla niektórych to idealny moment na refleksję. W sieci pojawia się setki wideo, na których widać, jak na przestrzeni lat przybory i rzeczy szkolne dla dzieci uległy zmianie.
Na tiktokowym koncie @marcela.nostalgicznie pojawiło się nagranie, na którym pokazano kultowe przedmioty polskich uczniów uczęszczających do szkół w latach 2000. Dziewczyna zaczęła od zaprezentowania granatowych halówek z białymi paskami i pomarańczową podeszwą, które po zderzeniu z podłogą charakterystycznie piszczały. Byli też tacy, którzy mieli białe obuwie, ale należeli do mniejszości. Następnie wspomniała o żelowych długopisach brokatowych, które najczęściej służyły do ozdabiania tematu w zeszycie. W zestawieniu nie mogło zabraknąć hitowych plecaków na jedno ramię, a do nich poprzypinane breloczki z kolorowych żyłek
Hit sezonu!
- przekonuje Marcela, która słynie z tego, że często publikuje w mediach społecznościowych nostalgiczne filmiki. Trzeba przyznać, że moda na przestrzeni lat znacznie uległa zmianie, bo to, co kiedyś wydawało się wyjątkowe, dziś jest na porządku dziennym i praktycznie każde dziecko ma do tego dostęp. O tym pisali także internauci, którzy skomentowali filmik. "Na te halówki mówiło się wariaty!"; "Łezka w oku się kręci. Dodałabym do tego karteczki, ale w sumie to nie wyprawka szkolna"; "Kiedyś to było, teraz to nie ma. Dzisiejsze dzieci mają za dobrze"; "Halówki mam do dziś"; "Miałam wszystko!"; "Już zapomniałam o tym plecaku na jedno ramię. Jak ktoś go miał, był szczęściarzem".
Postanowiłyśmy sięgnąć pamięcią do czasów szkolnych, aby przypomnieć sobie, co królowało w szkołach, kiedy to my siedziałyśmy w ławkach. Zuzia, która chodziła do podstawówki na warszawskim Ursynowie, wspomina o przedmiotach z marki NICI. "W mojej dzielnicy były dwa punkty, gdzie dało się kupić upragnione gadżety z NICI. Jeśli już zawitaliśmy na ten koniec dzielnicy, to było święto. Jeździło się tam przed urodzinami czy mikołajkami, żeby kupić coś na prezent. W gimnazjum szczytem marzeń były trampki Conversy, czyli białe addidasy z charakterystycznym okrągłym noskiem. Ideał dopełniały szerokie spodnie i bluza z jakimś zabawnym napisem z firmy Mrówka" - pisze. Podobną refleksją dzieli się także Ewa:
Ja marzyłam o czymkolwiek z NICI, ale rodzice nic mi nie kupili, bo było za drogie. Uważali, że to zachodnie dziadostwo. Sami mi wszystko wybierali. Miałam smętne piórniki i plecaki, za to "praktyczne".
Natomiast Maja wspomina o piórniku z Witch, na który długo czekała i był jej wymarzonym. "To był metalowy piórnik. Jak raz upadł podczas lekcji z hukiem, to nauczycielka powiedziała, że metalowych piórników w klasie nie chce. I wracałam potem do jakiegoś starocia" - mówi i dodaje, że zawsze zazdrościła koleżance, która miała rodzinę w Niemczech, a ci podsyłali jej rzeczy z Diddla. Podesłała nam zdjęcie kolekcji breloczków.
"Ja szalałam za firmą NICI, ale w moim mieście nie było tego sklepu. Kiedyś na Mikołajki dostałam od koleżanki piórnik z tej marki i oszalałam ze szczęścia. Podobało mi się wszystko, co było błyszczące, a proszę mi wierzyć, nie było tego dużo. Oprócz tego ten, kto miał Conversy, to był ktoś! O żadnych butach tak się nie marzyło, jak o tych. Jeśli chodzi o przedmioty szkolne to kredki Bambino i oczywiście żelowe długopisy. Kiedyś dostałam taki full wypas tornister z wyposażeniem i choć była to sama chińszczyzna, płakałam ze szczęścia" - dodaje Magda.
Ci rodzice, którzy już drżą przed kosztami szkolnej wyprawki, powinny pamiętać, że w szkolnych zakupach pomoże im świadczenie z programu Dobry Start w wysokości 300 zł dla dzieci uczących się w szkołach od 7. do 20. roku życia. Aby otrzymać wsparcie na wyprawkę szkolną, należy złożyć wniosek - jedynie drogą online (elektroniczną) przez:
Przyjmowaniem dokumentów, ich rozpatrywaniem, weryfikacją oraz przyznawaniem i wypłatą tego świadczenia zajmuje się Zakład Ubezpieczeń Społecznych. We wniosku należy podać podstawowe dane osobowe oraz numer rachunku bankowego, adres e-mail i numer telefonu oraz podstawowe dane o dzieciach i szkołach, do których uczęszczają. Pierwsze wnioski zostały już rozpatrzone, a wypłaty wpłynęły na konta rodziców.