Dawniej prawie wszystkie dzieci miały taką samą wyprawkę szkolną. Wybór był niewielki i większość cieszyła się z faktu, że udało im się cokolwiek dorwać w sklepie. Wielokrotnie mama czy tata kupowali jedno opakowanie np. farb na kilkoro pociech. Dziś młodemu pokoleniu ciężko jest to sobie wyobrazić.
Królowały chińskie piórniki, pachnące gumki, kolorowe tornistry, białe tenisówki i oczywiście wielokolorowy długopis. Później marzeniem wielu dzieciaków były kredki bambino, jednak te mieli tylko nieliczni.
Dziś ciężko uwierzyć, ale kiedyś były dzieci, które poza jednym zeszytem nie miały naprawdę nic więcej. Ołówek nawet dostawały od nauczyciela. Nikt nie kupował wyprawki przed rozpoczęciem roku, jak to jest dzisiaj. Bardziej wyglądało to tak, że ludzie kupowali coś, w momencie, gdy mieli taką możliwość. Trzeba było sobie jakoś radzić
- wspomina pani Anastazja, która wychowała się na podlaskiej wsi. - Dzieci, przynajmniej z tego, co kojarzę, bardziej dbały o wszystkie rzeczy. Dziś moje wnuki rysują coś kredkami i nie zwracają uwagi, że jakieś upadły, nie odkładają ich do piórnika po każdym użyciu. Kiedyś to był taki wręcz towar luksusowy i pamiętam, że nawet jak się temperowało kredkę, to tak, żeby jej za dużo nie ubyło - dodaje.
Okazuje się, że na fajniejsze przybory szkolne przed laty mogły liczyć głównie te rodziny, których bliscy mieszkali za granicą, najczęściej w Stanach Zjednoczonych. To właśnie w paczkach zza oceanu można było znaleźć różne "piśmiennicze skarby".
Miałam w klasie koleżankę, której ciocia była w USA i często jej coś przysyłała. Pamiętam, jak zazdrościłam jej takich kolorowych długopisów. U nas były nie do kupienia, nawet w Pewexie za dolary. Czasem przynosiła je do szkoły, żeby nam pokazać. Wszyscy jej zazdrościli
- relacjonuje nasza czytelniczka.
Z czasem przyborów było coraz więcej, jednak niektóre przybory nadal były trudno dostępne, albo bardzo drogie. Zaliczyć do tego należy z pewnością wielokolorowy długopis. I dziś można go znaleźć w sklepach papierniczych. Z boku ma różnego rodzaju wkłady, wystarczy wcisnąć jeden z nich i pisało się dowolnym kolorem.
Aktualnie dzieci mogą mieć wyprawki szkolne, o jakich marzą, z ulubionym bohaterem lub postacią. Od lat królują plecaki i piórniki z psim patrolem w przypadku młodszych dzieci i postaciami Marvella wśród starszaków. Nie brakuje też różnych gadżetów z wizerunkami małych zwierząt - kotków, piesków, chomików, koni itp.
Niektóre zeszyty nie mają dziś nawet zwykłych papierowych okładek. Znajdziemy takie, które obłożone są filcem, ozdobną tekturą, różnymi materiałami (imitującymi np. skórę zwierząt). Wybór jest przeogromny, dlatego niekiedy wyprawa po skompletowanie szkolnej wyprawki może być sporym wyzwaniem.
- Wszystko jest, ale dziecko w pewnym momencie wręcz głupieje, bo nie wie, na co się zdecydować. Rok temu syn rozpłakał się w sklepie, bo chciał piórnik i nie mógł się zdecydować, który podoba mu się najbardziej. Więc czasem tak mi się wydaje, że kiedyś nie było wcale, a dziś jest chyba wszystkiego wręcz za dużo. Chociaż oczywiście zdecydowanie wolę to, jak jest teraz - mówi Karolina, mama dziesięcioletniego Frania.