Z nieba leje się żar, a na przystanku tłum. Ludzie wracają z pracy do domu. Część ma przewieszone torby z laptopami. Inni trzymają ciężkie siatki z zakupami, a ci którzy mają wolne ręce, wlepiają wzrok w ekrany smartfonów. Wszyscy modlą się, aby w pojeździe była klimatyzacja. Latem, chyba każdy z nas miał okazję zobaczyć podobny obrazek. Ostatnio byłam jednak świadkiem sytuacji, która szczególnie utkwiła mi w pamięci.
Pomiędzy pasażerami stała mama z wózkiem dziecięcym. Podała płaczącemu dziecku picie. Gdy chłopczyk zaczął się uspokajać, zabrała butelkę i położyła ją pomiędzy innymi zakupami znajdującymi się w koszyku pod wózkiem. Miała na sobie typowy letni strój - koszulkę na ramiączkach i dżinsowe szorty. Myślę, że w normalnej sytuacji nie zwróciłabym najmniejszej uwagi na jej ubiór, gdyby nagle nie podszedł do niej pewien mężczyzna. Na oko był jakoś po pięćdziesiątce, w pomiętej koszuli i okularach. Zauważyłam, że jakoś dziwnie jej się przygląda. "Mama i takie tatuaże? Nie wygląda to dobrze, a na starość będzie jeszcze gorzej. Jeszcze co to takiego? Smok dla kobiety? Przecież to nie przystoi. Dziecko się napatrzy i co będzie?" - rzucił nonszalancko i wypiął pierś krzyżując ręce na ramionach.
Dopiero po słowach mężczyzny zwróciłam uwagę, że kobieta faktycznie miała tatuaże. W mojej ocenie świetne, ale co z tego? Opinia obcych ludzi nie ma znaczenia. To przecież jej wygląd, jej ciało i nikt nie powinien w nie ingerować, a już na pewno nie przypadkowy przechodzień, który z niewiadomych przyczyn rościł sobie prawo do oceniania innych. Świadkowie przyglądali się tej sytuacji, ale nikt nic nie powiedział. Zastanawiałam się, czy nie włączyć się do dyskusji, ale mama w końcu przerwała milczenie.
"Kiedy pan podszedł, myślałam, że chce pan zaoferować swoją pomoc we wniesieniu wózka do autobusu, ale nie. Dżentelmen się znalazł, który będzie pouczał innych. To ja decyduję, co dobre dla mojego dziecka. Panu przeszkadzają moje tatuaże, a mi ten skisły, alkoholowy oddech. Proszę na nas nie chuchać i zająć się sobą" - powiedziała kobieta. Trzeba przyznać, że zgasiła mężczyznę, jak świeczkę. Facet momentalnie zrobił się czerwony i bez słowa poszedł za przystanek, gdzie zapalił papierosa.
Gdy przyjechał autobus, aż trzech mężczyzn podeszło, aby pomóc jej wnieść wózek. Zastanawiałam się jednak, czy zareagowaliby tak samo, gdyby nie byli świadkami całej sytuacji. Nie potrafię pojąć, dlaczego ludzie pozwalają sobie na głośne komentowanie wyglądu innych i dlaczego sądzą, że mają do tego prawo.