Młode fanki Taylor Swift, czyli swifties, już szykują kreacje na sierpniowe koncerty swojej idolki. Odbędą się w Warszawie 1, 2 i 3 sierpnia, a bilety dawno rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Wiele swifties stawia na kowbojski look i obowiązkowe bransoletki przyjaźni, które robią samodzielnie z charakterystycznych białych koralików z literkami. Emocje sięgają zenitu.
Podczas gdy dzieci i młodzież szaleją na koncertach supergwiazdy, ich rodzice często nie podzielają tego entuzjazmu. "Nie znoszę takich dużych koncertów, hałasu i tłumów. Podobnie jak mama koleżanki mojej córki, która też idzie na Taylor Swift. Stwierdziłyśmy więc, że wyślemy je na koncert pod opieką profesjonalnego ochroniarza. Akurat mój brat ma agencję ochroniarską i polecił nam jednego ze swoich pracowników. Tak będzie nawet bezpieczniej dla nich" - mówi w rozmowie z eDziecko Kasia (nazwisko do wiadomości redakcji).
"Znamy się trochę z widzenia, więc nie jest to obcy człowiek, a dziewczynki są tak podekscytowane zbliżającym się koncertem, że zgodziły się na to bez przeszkód" - zapewniła. Dodała, że nawet słyszała, jak się chwalą, że idą na koncert bez rodziców. Kasia uważa, że pod tak dobrą opieką, dziewczynki będą bezpieczne i na pewno będą się doskonale bawić, a za taką usługę ich rodzice mają zapłacić ochroniarzowi 800 zł.
"Nie był to mój pomysł. Pamiętam, jak koleżanki z sąsiedztwa szły na koncert Michaela Jacksona w 1996 roku na warszawskim Bemowie. Były jeszcze za małe, żeby iść same, a nikt z rodziców akurat nie mógł z nimi pójść. Zrzucili się więc na ochroniarza, który wziął dziewczyny pod opiekę. Po wszystkim stwierdził, że to była najcięższa fucha w jego życiu" - dodaje Kasia ze śmiechem.