Frederick Joseph i jego żona Porsha zawsze chcieli stworzyć wielką i kochającą się rodzinę. Marzyli o biegających po domu maluchach. Jednak nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. Kiedy u kobiety zdiagnozowano endometriozę, poddała się leczeniu, by móc w przyszłość starać się o dziecko, ale to nie był koniec ich wyboistej drogi ku sześciu. Nie mogąc zajść w ciążę, podjęli decyzję o zapłodnieniu za pomocą metody in vitro. Udało się. Porsha była w ciąży, jednak ich szczęście nie trwało długo.
"W końcu los się i do nas uśmiechnął. Porscha była w ciąży, a wszystkie badania potwierdzały, że już nic złego nie może się stać. Kiedy usłyszeliśmy pierwsze bicie serduszka, poczuliśmy dużą ulgę" – wspomina pisarz, cytowany przez portal cafemom.com. Jednak ten stan nie trwało długo. Na kolejnym badaniu okazało się, że serce dziecka już nie bije. To był dla nich cios. Niedługo później doszło do poronienia. "Wtedy cały świat zamilkł razem z jego sercem. Nie liczyło się już nic" – dodaje mężczyzna.
Poronienie, którego oboje doświadczyli, stało się ich osobistą tragedią. Każde na swój sposób przechodziło to nieco inaczej. Pisarz ulgę znalazł w swojej twórczości. Jak czytamy w artykule na portalu cafemom.com, początkowo spędzał czas w domu, w zupełniej ciszy. Joseph pisał wiersze, aby przepracować swój żal. "W naszym społeczeństwie, tak bardzo jak mówimy, że chcemy demontować patriarchalne konstrukcje, czuję, że nie mówimy wystarczająco dużo o tym, jak ich demontaż oznacza również, że musimy pochylić się nad innym rodzajem męskości" - podzielił się Joseph. "Musisz zrozumieć i uczyć mężczyzn szkoły człowieczeństwa. To nie tylko obowiązek i wytrwałość, to także smutek, ból serca i łzy. My mężczyźni również musimy zacząć rozmawiać o tym, jak bardzo boli utrata ciąży" – dodał. Jeden z poczytniejszych autorów "Timesa" napisał wiersz dla żony, by ukoić smutek i żal po utracie dziecka.
Czytając "We Cry Together", łatwo zauważyć, że Joseph i Porsha są sobie bardzo bliscy. Para straciła bezpowrotnie dziecko, o które tak bardzo zabiegali i którego tak bardzo pragnęli. Czasu nie da się cofnąć. Pozostał teraz wielki smutek i żal, ale także pustka.
"W zagłębieniach mojej klatki piersiowej. Zastanawiałem się, jak to przetrwamy / Z czasem moje pytanie znalazło odpowiedź: Razem" – pisał w czułym wierszu do swojej żony.
Z wiersza narodziła się potem cała opowieść. To był również pewien rodzaj terapii, która była mu potrzebna. "Pisanie sprawiło, że nie rozpadłem się na kawałki. To mnie uratowało. Przelanie tego wszystkiego na papier" - dodał.