W PRL-u całe klasy uczniów jechały zbierać ziemniaki. "Dziś to oburza, wtedy się nie marudziło"

Niegdyś w ramach czynu społecznego całe klasy jeździły na wykopki, by pomagać miejscowym rolnikom. Jedni wspominają to z łezką w oku, inni niekoniecznie. "Koniec lata i jesień na wsiach to był naprawdę trudny czas, wszyscy pracowali, dzieci też" - wspomina Alina, mieszkanka jednej z podlaskich wsi.

Wczesną jesienią zaczynają się wykopki. Niegdyś wystarczyło wyjechać za miasto, by zobaczyć tłumy ludzi na polach, którzy z koszykami i workami zbierają ziemniaki. Dziś ten widok jest coraz rzadszy, aczkolwiek nadal można spotkać taki obrazek. W PRL-u na wykopki jeździło się nawet ze szkoły.

Zobacz wideo Robert Kupisz wspomina przemoc w szkole lat 70.: Ja się w tym wychowałem i wydawało mi się, że tak ma być

Zamiast siedzenia w ławce - kopanie na polu

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu nauka wyglądała zupełnie inaczej niż dziś. Do wielu spraw podchodziło się w zupełnie inny sposób. Na wsiach normą było, że uczeń nie zjawiał się w szkole, ponieważ np. musiał pomóc w gospodarstwie, trzeba było zbierać siano, krowa się cieliła albo wszyscy zboże kosili.

Uczniowie w latach 70. i 80. XX wieku często całymi klasami jeździli na wykopki. Oczywiście wszystko w ramach czynu społecznego.

Pamiętam, że rano zbieraliśmy się przed szkołą i jechaliśmy na pole do jakiegoś rolnika. Zazwyczaj był to ktoś z rodziny dyrektora albo jakiegoś nauczyciela, bo wiadomo, że każdy chciałby mieć taką darmową siłę roboczą. Oczywiście oficjalnie niby każdy rolnik mógł się starać o to, by dzieciaki przyszły mu ziemniaki zbierać, ale ten bez znajomości to raczej się nie doczekał

- dodaje Alina. - Czy ktoś nam za to płacił? A skąd, nikt nawet o tym nie pomyślał. Fajnie było, jak żona gospodarza przyniosła jakąś wodę, mleko i chleb. Zdarzały się też takie, które dawały jakieś ciasta w podziękowaniu, ale to rzadko - dodaje.

Wykopki
Wykopki NAC

Było też ognisko i wspólne śpiewy

Mimo że kopane ziemniaków, często w upale i przez wiele godzin, było męczącym zadaniem, to niektórzy wspominają to całkiem dobrze.

Dziś może to oburzać, ale kiedyś nikt nie marudził. Jak pole było blisko, to szliśmy pieszo, śpiewaliśmy, żartowaliśmy. A jak dalej, to często nas rolnik furą zabierał i też było wesoło. Na koniec zawsze mieliśmy ognisko i jedliśmy pieczone ziemniaki. Wszyscy byli ubrudzeni od stóp do głów, ale zadowoleni. Śpiewaliśmy i często siedzieliśmy dłużej, niż to było konieczne. Ale myślę, że każdy, kto jeździł na wykopki, ten wie, że nie ma nic lepszego niż te ziemniaki z ogniska. Czarne, w połowie spalone, a mimo wszystko wyśmienite

- wspomina nasza czytelniczka.

Wykopki
Wykopki NAC

- Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, że dzieci były zmuszane do pracy w polu, zamiast się w tym czasie uczyć, a kiedyś naprawdę nikogo to nie dziwiło. Takie były czasy. Wykopki to jeszcze popularna sprawa, na studiach całą grupą chodziliśmy pomóc w budowie domu dziekana. Wtykaliśmy kawałki talerzy w elewację przez cały dzień, to dopiero było nudne i męczące. A po budowie wszyscy solidarnie sprzątaliśmy. Dziś się śmieję, że w ogóle dziekan miał czelność zatrudniać studentów jako darmowych robili, uważam, że już było nadużyciem, nawet jak tamte lata.

Wykopki
Wykopki NAC

Internauci wspominają swoje wakacyjne prace

Jakiś czas temu pod naszym artykułem pt. "Internauci wspominają swoje wakacyjne pracy sprzed lat" pojawiło się sporo komentarzy osób, które przyznają, że jako dzieci też pracowały i raczej nie mogły liczyć na żadne wynagrodzenie (a jeśli już, to było ono często znikome). 

Moja pierwsza praca zaraz po zdaniu matury to zbiory truskawek. Było ciężko, ale i wspaniale. Piękna pogoda, fajni ludzie i pierwsza swoja kasa. To nic, że starczyło tylko na waciki.

- przyznała jedna z osób. "Jeździłam na wykopki i sadzenie lasu. Za darmo. Nikt nie narzekał", "Moja pierwsza praca po maturze, to była praca w rolnictwie we Włoszech i już wtedy płacili śmieszne 5 euro na godzinę" - wspominali też inni. 

Jak wyglądała Wasza pierwsza praca? Dajcie znać w komentarzach lub na edziecko@agora.pl.

Więcej o: