Wychowanie dziecka to ogromne wyzwanie. Gdy malec rośnie, staje się ruchliwy, a rodzicom ciężko nad nim nadążyć. Niezależnie od sytuacji, najważniejsze jest jednak bezpieczeństwo. Nie ma więc co się dziwić, że rodzice często wymyślają różne sposoby, aby dzieci słuchały się i były grzeczne. Mimo najlepszych chęci i stosowania coraz to nowych metod wychowawczych często nie osiągają zamierzonych celów. Właśnie dlatego wielu rodziców decyduje się na zakup pewnego gadżetu, który budzi wiele emocji, niekoniecznie tych pozytywnych.
Jak świat światem, tak smycz, powinna być dla psa. Nie rozumiem rodziców, którzy ubierają w to dzieci
- napisał jeden z internautów.
Niedawno na eDziecko.pl pojawił się artykuł zatytułowany: "Prowadzą dzieci na smyczy. Nie przejmują się komentarzami przechodniów. "Jak piesek na uwięzi"" Udostępniony na naszej stronie facebookowej wywołał dyskusję wśród internautów. Wielu czytelników stwierdziło, że smycze przeznaczone są dla psów, a nie dla dzieci. Ci uważają, że zakładając je, uprzedmiotawia się malucha i nie uczy go konsekwencji. Twierdzą także, że to uwłacza godności. "Mam trójkę dzieci. Co prawda już wyrosły, ale jak sobie wrócę pamięcią do czasów dzieciństwo, nigdy nie założyłabym im smyczy. Czułabym się jak na spacerze z psem. Dla mnie to nie jest poważne. Wiadomo, że dziecko jest ruchliwe, ale po to jest opiekun, żeby za nim nadążyć"; "Głupota ludzka nie zna granic. Dziecko porównywane do psa. Ludzi, trzymajcie mnie"; "Szelki tak, ale smycz nie. Między tymi rzeczami jest jednak rażąca różnica"; "Sama nie popieram, ale jeśli dla rodziców jest to w porządku i faktycznie pomaga im, nie mam nic przeciwko".
Nie każdy jednak miał tak negatywne zdanie o metodzie rodziców. Wiele matek stwierdziło, że dzięki zakładaniu dzieciom smyczy, czują, że maluchy są dużo bardziej bezpieczne na spacerach na mieście. Zapewniają, że oprócz bezpieczeństwa, to także ogromna wygodna. "Może dla wielu nie jest to oczywiste, ale dzięki smyczy dziecko naprawdę jest bezpieczne. Wiem, jak jest z dziećmi, które same w każdej chwili mogą wybiec na jezdnię. Sama ile stresu przeszłam, by nie wbiegła mi córka na ulicę, bo przecież ta jako dziecko miała genialne pomysły"; "Świetny wynalazek, sama prowadzałam. Dziecko ma wolne ręce, idzie swobodnie, o co więc chodzi?"; "Popieram. Gdyby wcześniej to wymyślano, korzystałabym, ale teraz to jedynie mogę podpowiedzieć synowej, że to zakupiła"; "Uważam, że taka smycz to świetny wynalazek. Maluszek ma swobodę ruchu, a opiekuna nie boli kręgosłup na spacerku".
Wśród komentujących znalazł się także głos starszego pokolenia. Jedna z babć przyznała, że nie ma nic przeciwko. Co ciekawe, przyznała, że porównania maluchów do psów są wprost absurdalne i "nie mieszczą się jej w głowie". "Jestem babcią, ale nie jestem zacofana. Uważam, że szelki to bardzo dobry pomysł, przynajmniej są bezpieczne, a wiadomo, że czasem wystarczy moment nieuwagi. Dzieci są ruchliwe i ciekawe świata. Nie mieści mi się w głowie, że ktoś porównuje dzieci na szelkach z psami" - napisała internautka.
Warto jednak wspomnieć, że wielu komentujących nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, że smycz nie jest przywiązana do szyi dziecka, a do jego tułowia, za pomocą bezpiecznych szelek. Maluch jest bezpieczny i nie ma szans, aby stała mu się krzywda, nawet jak rodzic mocniej pociągnie za smycz.
Szelki lub smycz dziecięca to gadżet, który został stworzony już przed XX wiekiem po to, aby zapewnić dziecku w wieku od jednego do czterech lat bezpieczeństwo podczas spacerów, czy utrzymać je w wózku lub krzesełku do karmienia. Zdania na temat tego sposobu są jednak podzielone. Psycholożka Dorota Zawadzka twierdzi, że takie praktyki stosowane przez rodziców mogą negatywnie i trwale wpłynąć na psychikę dziecka.
"Smycz i szelki to raczej dla psa, a nie dla dziecka. Dziecku trzeba tłumaczyć i uczyć prawidłowych zachowań, dać mu szanse do ćwiczenia czy treningu. (...) Trzeba pamiętać o zagrożeniach psychospołecznych. Tych tu i teraz i tych długoterminowych. Warto zwrócić uwagę na: upokorzenie dziecka, ograniczenie możliwości zaspokajania naturalnej ciekawości" - napisała na swoim profilu na Facebooku i dodała, że często dzieci nie mają możliwości kontrolowania własnego ciała, co bardzo negatywnie na nich wpływa.