Jedną z wakacyjnych atrakcji dla dzieci, które spędzają czas w popularnych miejscowościach wypoczynkowych nad morzem, na Mazurach lub w górach, są zakupy na straganach z pamiątkami i zabawkami. Mało który kilkulatek jest w stanie przejść koło takiego straganu obojętnie. Półki i stojaki uginają się od kolorowych pluszaków, magnesów na lodówkę, gadżetów z motywami z ulubionych bajek, zabawek o chińskim rodowodzie, jaskrawych czapek, okularów, akcesoriów plażowych i wszystkiego, czego dusza zapragnie. Dzieci szaleją, a rodzice sprawdzają ceny, a te potrafią być zaskakująco wysokie. Wiadomo - sezon krótki, każdy chce zarobić.
- W zeszłym roku była maskotka Hagi Łagi i Gęś Pipa W tym roku z Władysławowa zapewne wyjdziemy z portfelem z motywem Brawl Stars i breloczkiem z jakimś bohaterem z Minecrafta - mówi Magda (nazwisko do wiadomości redakcji), która właśnie spędza urlop nad morzem. - Codziennie w drodze na plażę muszę przed takim straganem odstać swoje, bo dzieci buszują, oglądają wszystko, pytają o ceny i planują, co które sobie kupi - dodaje. - Ale to chyba taki urok wakacji nad polskim morzem - twierdzi.
- Nie widzę w takich straganach niczego złego. Można tam znaleźć ciekawe pamiątki i zabawki, których normalnie w Warszawie pewnie bym dzieciom nie kupiła. To dla nich jedna z wakacyjnych atrakcji i nie widzę powodu, żeby im odmawiać jakiegoś drobnego zakupu lub dwóch - mówi Natalia (nazwisko do wiadomości redakcji). - Oczywiście dzieci najchętniej zostawiłyby tam wszystkie nasze pieniądze, ale zadaniem rodzica jest to jakoś wyważyć - dodaje.
Magda (nazwisko do wiadomości redakcji), która niedawno wróciła z Karwi wymienia, co na straganach kupiły za swoje kieszonkowe jej dzieci: - Piankowe pistolety na wodę, takie diabełki, które się rzuca na chodnik i strzelają, młodsze kupiło sobie pluszaka Sky z psiego patrolu, a starsze karty z piłkarzami.
Nie wszyscy rodzice pozwalają swoim dzieciom "ulec czarowi straganów". Ci bardziej zasadniczy, nie dają się naciągać. - Moje dzieci kiedyś jęczały, teraz wiedzą, że nie ma możliwości, żebym kupił im coś w takim miejscu, więc nie narzekam. Zresztą są już w tym wieku, że podobne rzeczy można znaleźć w sieci dużo taniej - mówi w rozmowie z eDziecko Patryk (nazwisko do wiadomości redakcji). - Chociaż nie twierdzę, że gdy mijamy stragany wyładowane kolorowymi zabawkami, to nie zwalniają dramatycznie kroku - śmieje się.
- Nie kupuję nic na straganach. W zeszłym roku zgodziłam się na jakiś samochodzik, który jeszcze tego samego dnia się popsuł. I nie dość, że mój portfel był lżejszy o 40 zł, to dziecko rozpaczało - mówi w rozmowie z eDziecko Marta (nazwisko do wiadomości redakcji). - Warto też dodać, ze można tam kupić rzeczy, które nie powinny trafić do rąk dziecka - scyzoryki, diabełki, czy pamiątki ze sprośnymi motywami. Żeby dojść na plażę i uniknąć takich pokus, uprawiam prawdziwy slalom między straganami - dodaje ze śmiechem.