Wakacje to dla wielu dzieci czas wyjazdów na obozy lub kolonie. Ci, którzy po raz pierwszy wyjeżdżają bez rodziców, czasem boją się rozłąki, ale w większości przypadków szybko się przekonują, że wypoczynek w gronie rówieśników ma wiele plusów. Dawniej, pociechy dostawały na wyjazd karty telefoniczne, żeby mogły zadzwonić z budki do mamy i taty. Dziś prawie każde dziecko dysponuje własną komórką.
W czasach, kiedy niemalże każdy uczestnik obozu lub kolonii ma swojego smartfona, z którym niechętnie się rozstaje, opiekunowie z reguły konfiskują telefony i dają je swoim podopiecznym np. raz dziennie na określony czas. Wszystko po to, żeby dzieci uczestniczyły w przewidzianych dla nich aktywnościach, zamiast siedzieć z nosem w komórce. To też gwarancja tego, że ich nie zgubią lub nie zostaną im skradzione. Taka zasada nie jest przed nikim zatajana, zwykle na spotkaniach informacyjnych przed wyjazdem wychowawcy informują o tym rodziców, a oni dzieci.
Niedawno pisaliśmy na eDziecku o zabieraniu przez opiekunów dzieciom telefonów. Na Facebooku pod udostępnionym artykułem wywiązała się dyskusja internautów. Niektórzy stwierdzili, że taka zasada jest jak najbardziej w porządku, ale byli i tacy, którzy się z tym nie zgadzają. Jedna z internautek napisała: "Dzieciom nie można zabierać telefonu". Ktoś inny stwierdził: "Różne rzeczy mogą się dziać". Ktoś jeszcze inny napisał: "Najpierw też byłam wściekła, ale wszystko ma plusy i minusy."
Użytkownicy Facebooka wspominali też swoje wyjazdy w dzieciństwie: "Dawniej, jak dziecko było na koloniach, to nawet kontaktu z opiekunem nie było"; "Wychowałam się na trzepaku i w jego okolicy, moje dzieci też, to i nowe pokolenie sobie bez telefonów poradzi i będzie uczyło się rozmawiać z innymi."; "My jeździliśmy na kolonie i obozy na 2-3 tygodnie bez telefonów czy tabletów. Jak była potrzeba, to była budka lub telefon stacjonarny, żeby rodziców informować o chorobie dziecka lub innych problemach".