Historia jest tak niewiarygodna, że aż ciężko w nią uwierzyć. Jonathan Jacob Meijer poczuł pieniądz i łamiąc prawo, kręcił biznes. Jak podaje Ofeminin, jego nasienie zaczęło podróżować po całym świecie, mnożąc jego potomstwo.
Muzyk co prawda nie prowadził wybitnie aktywnego życia seksualnego, ale doczekał się naprawdę sporego potomstwa. Jak ustalono, przez lata regularnie oddawał spermę klinikom, które prowadziły banki niesienia. Łącznie przekazał ją 13 placówkom położonym na całym świecie.
Sprawa trafiła do sądu. Przepisy w Holandii mówią jasno: jeden dawca nasienia może być biologicznym ojcem maksymalnie 25 dzieci. Ma to związek z aspektem psychologicznym oraz zapobiega ewentualnemu kazirodztwu. Tymczasem "seryjny dawca spermy" łamał prawo i używał pseudonimu, by nadal móc oddawać nasienie.
Holenderska fundacja Donkorkind złożyła przeciwko muzykowi, który obecnie mieszka w Kenii, pozew cywilny. Organizacja zajmuje się udzielaniem wsparcia kobietom, które skorzystały z banków nasienia. Mężczyźnie zarzuca się, że wprowadził w błąd setki osób, które marzyły, by zostać rodzicami. Sprawa wypłynęła za sprawą Evy, jednej z kobiet, która skorzystała z nasienia Jacoba.
Gdybym wiedziała, że był już ojcem ponad 100 dzieci, nigdy bym go nie wybrała. Jak pomyślę o konsekwencjach, jakie to może mieć dla mojego dziecka, robi mi się niedobrze
- powiedziała cytowana przez nypost.com. Dodała, że wierzy, iż pozew zbiorowy pozwoli zapobiec działaniom muzyka.
Osoby, które pozywają Jonathana, domagają się, aby kliniki zniszczyły próbki, które dostały od Meera. Wyjątkiem mają być kobiety, które już urodziły jego dzieci i zależy im, aby w przyszłości urodzić także ich biologiczne rodzeństwo. "Podejmujemy działania przeciwko temu człowiekowi, ponieważ holenderski rząd nic nie robi. Ten mężczyzna robi interesy z dużymi międzynarodowymi bankami spermy" - powiedział van der Meer, przewodniczący Fundacji Donorkind.
Jonathan Jacob Meijer obecnie nie zabiera głosu w całej sprawie. Jako muzyk zapewne marzył o tym, by stać się znanym na całym świecie, czy jednak na pewno, chodziło mu o taką "sławę"?