Kiedy mama Belli postanowiła zacząć korzystać z mediów społecznościowych, chciała do tego nietypowego projektu włączyć także swoją córkę. Kobieta uważa, że stało się to jej misją, by podnieść świadomość ludzi, którzy nie mają pojęcia o chorobach, z którymi mierzy się jej dziecko. Ponadto chce być wsparciem dla innych rodzin, które zostały dotknięte przez rzadkie choroby. "Nie chcemy być wyrzutkami społeczeństwa. My też mamy prawo tu być" – dodała kobieta, tłumacząc swoją decyzję w jednym z opublikowanych filmów na Tik Toku.
Pomimo pozytywnego przesłania i całej pracy, jaką mama Belli wkłada w pokazanie, jak wygląda życie z chorobami, nie brak ze strony anonimowych osób negatywnych komentarzy. Prawdziwa burza w sieci pojawiła się po tym, jak na ich profilu opublikowany został film, w którym Kyla (mama) podnosi córkę w kierunku kamery. "My się wygłupiamy, a ludzie biorą to na poważnie. To niedorzeczne" - mówi w rozmowie z portalem people.com.
"Trzymam się zasady, by nigdy nie odpowiadać na te zaczepki, bo nie chce dawać im satysfakcji. Chowają się za klawiaturą swoich komputerów i telefonów i wiedzą lepiej, co wypada, a co nie. Bella, która waży mniej niż 13 kg i z powodu swojej karłowatości, spędziła ponad 1000 dni w szpitalu, przeszła liczne operacje i przeżyła wiele infekcji wstrząsu septycznego - nie zasługuje na to, by ktoś źle o niej mówił. Niechęć ludzi jest w tym przypadku przytłaczająca" – zaznacza mama dziewczynki.
"W zeszłym roku przeszła poważną operację ratującą jej życie, był to przeszczep jelita, więc każde wsparcie jest tu na wagę złota" - dodaje. Z tego tez powodu Kyla zaangażowała się w promowanie dawstwa organów, co okazało się również źródłem negatywnych komentarzy ze strony anonimowych użytkowników. "Odbija się to na Belli, a ja tego nie chcę. Nie chcę, żeby widziała, że płaczę i sobie nie radzę. Muszę być dla niej silna" – zaznacza.
Thomsonowie pozostają niezłomni w swojej misji. Stworzyli specjalna społeczność, która zrzesza rodziny z całego świata. Nazywają się "Bella Bravelings" a ich mottem jest pomoc potrzebującym, takim jak Bella. "To dla nich tu jesteśmy. To dla nich się pokazujemy. Skupiamy się na nich i cieszymy się, że nas wspierają" - zaznacza matka chorej dziewczynki, która nadal chce pokazywać wzloty i upadki jeśli chodzi o chorobę Belli. "Bez hejtu, bez zła, bez jakiegoś dogryzania. Tego nie potrzebujemy i nie chcemy" - dodaje.