Przeklinać i dać ujść kłębiącym się emocjom, czy może zdusić w sobie gniew i złość, bo słowa, które cisną się na usta, są niecenzuralne? Okazuje się, że nad tym tematem pochyliło się nawet grono naukowców, którzy zachęcają do używania wulgaryzmów, bo może to pomóc złagodzić ból czy nawet się odstresować. Jednak czy tyczy się to także dzieci? Jedna z mam przyznała w swoim filmie, że pozwala swojej córce przeklinać i wcale się z tym nie kryje.
Abbey Fickley to influencerka, która na swoich kanałach publikuje treści o tematyce paretingowej i szeroko pojętym lifestyle. Tym razem postanowiła odnieść się do zasad, które panują w jej domu, co wywołało prawdziwą burzę w komentarzach. O co chodzi?
Abbey ujawniła, że pozwala swojej córce używać niecenzuralnych słów, kiedy tylko chce, gdy są w domu. "Nazywamy je domowymi słowami, bo tym właśnie są" - wyjaśniła. "To też pewnego rodzaju przywilej, więc jeśli użyje przekleństwa, zwracając się bezpośrednio do innej osoby, lub w takim kontekście, z automatu traci go" – dodaje.
Abbey w swoim filmie wyjaśniła również, że chce nauczyć swoją córkę kontekstu, w jakim te przekleństwa mogą paść. Bo jeśli daje ujść emocjom - tym negatywnym i pozytywnym, jest to przez nią jak najbardziej akceptowalne. Zaznacza również, że jako matka nigdy nie robiła z przekleństw "jakiejś wielkiej sprawy", dlatego jej córka nie nadużywa ich zbytnio.
Inną kontrowersyjną zasadą, która została wprowadzona, jest także to, że nie zmusza swojej córki do chodzenia do szkoły, kiedy nie ma na to ochoty. "Tu nie chodzi o choroby, czy inny poważny stan. W życiu każdego z nas są gorsze momenty i dziecko również ma do nich prawo, więc jeśli potrzebuje odpoczynku, może zostać w domu" – dodaje.
Pod jej filmem pojawiła się masa komentarzy. Wiele osób chwali ją za dość racjonalne podejście i przejrzyste zasady, ale znaleźli się także i ci, którzy wręcz ganią ją za to, co robi. "Pozwalasz dziecku przeklinać? Może na zawołanie nie chodzić do szkoły? Zaraz okaże się, że stoczy się na dno, bo nie otrzymała odpowiednich wzorców" – pisze jedna z kobiet. "Przeklinanie nie jest dla dzieci, te wulgaryzmy nie są odpowiednie tak naprawdę dla nikogo" – dodaje kolejna internautka. Jednak, czy faktycznie słowa wulgarne, niecenzuralne i inne uznane za brzydkie, powinny zostać usunięte ze słownika?
Panuje przekonanie, że jeśli ktoś używa nieparlamentarnego języka, to jest osobą prostą, nieinteligentną. To mit. Okazuje się, że jest tak naprawdę zupełnie odwrotnie. Dodatkowo używanie niecenzuralnych słów może pomóc zmniejszyć poziom stresu i lęku, poradzić sobie z frustracją, czy też ulżyć w bólu.
Nie jest to wymysł, a naukowe badania. "Badania przeprowadzone na Uniwersytecie w Maastricht, dowiodły, że osoby, które często przeklinają, są... bardziej szczere. Międzynarodowy zespół naukowców zebrał grupę 276 osób, na których przeprowadzone zostały 3-etapowe testy. Co ciekawe, przeklinający zwykle wskazywali, że wulgaryzmów używają głównie w sytuacjach doświadczania negatywnych emocji. Psychologowie społeczni tłumaczą, że bluzgi i przeklinanie nie tylko rozładowują stres i przynoszą nam ulgę, ale odpowiednio użyte mogą również cementować więzi oraz pomagać motywować zespół" – podaje portal radiokarkow.pl.
Jednak tu również należy pamiętać, ze nie wszędzie i nie w każdej sytuacji jest możliwość użycia tych słów, nawet jeśli same cisną nam się na usta.