Pani Anna i pan Kamil przez wiele lat starali się o dziecko. Wcześniej kobieta kilkukrotnie poroniła. Po wielu niepowodzeniach zdecydowali się na in vitro. Zabieg przeprowadzono pod koniec marca 2022 roku w klinice Salve w Łodzi. Wówczas doszło do fatalnej pomyłki. Pani Anna usłyszała, że lekarze wszczepili jej dwa zarodki, które należały do innej pary. Jakby tego było mało, zaczęli ją uspokajać i przekonywać, że "za chwilę go wypłuczą i będzie po sprawie".
Skandaliczny błąd odkryto, kiedy po zabiegu kobieta otrzymała do podpisu plik dokumentów. Wówczas zorientowała się, że karta należy do innej pacjentki. "Miałam wrażenie, że gram w jakimś filmie. Usłyszałam, że trzeba 'wypłukać zarodki'. Nie jestem pewna, co było ze mną robione" - opowiadała pacjentka w rozmowie z "Expressem Ilustrowanym".
Lekarze wykonali płukanie macicy. Pani Anna nie dostała nawet przeprosin. TVP Łódź poinformowało, że do pomyłki doszło z powodu migreny, jaką miała embriolog. W wyniku tej procedury pacjentka do dziś boryka się z problemami uroginekologicznymi i straciła zaufanie do lekarzy.
Dostałam dożylnie jakiś środek, który spowodował u mnie euforię i wyłączył logiczne myślenie. Następnego dnia był smutek, płacz, zawiedzione nadzieje. I tak jest do dziś. Po tej procedurze, czymkolwiek mnie 'wypłukiwano', do dziś mam problemy uroginekologiczne
- mówiła.
Pani Anna ma ogromny żal do kliniki za to, jak została potraktowana. Choć zaproponowano jej odszkodowanie w kwocie 15 tys. zł, nie przyjęła go. Jej adwokat wnioskował o 400 tys. zł zadośćuczynienia dla niej i 75 tys. zł dla jej męża.
Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Łodzi. W odpowiedzi na pozew klinika Salve wydała oświadczenie, w którym przyznała, że doszło do błędu ludzkiego podczas procedury medycznej. Zapewniono, że pomyłka została natychmiast rozpoznana i podjęto natychmiastowe działania naprawcze. Prestiżowa placówka wdrożyła także dodatkowe procedury, aby uniknąć powtórzenia pomyłki.
Jak podaje "Express Ilustrowany", Sąd Okręgowy w Łodzi umorzył postępowanie na skutek zawarcia ugody. Postanowienie jest prawomocne.
Jak dotąd w całej historii in vitro w Polsce znany był jeden przypadek podobnego incydentu medycznego. W 2015 roku w Policach, w województwie zachodniopomorskim, lekarze zapłodnili komórkę jajową innej kobiety. Para dowiedziała się o tym, dopiero gdy dziecko urodziło się z wieloma wadami genetycznymi. A na podstawie grup krwi było niemożliwe, że nowo narodzona dziewczynka może być ich biologicznym dzieckiem.
Zgodnie z przepisami ustawy w sprawie in vitro incydent powinien być niezwłocznie zgłoszony do Ministerstwa Zdrowia. Wówczas resort wysyła kontrolę, która bada wszystkie okoliczności i wydaje zalecenia pokontrolne.
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia problem stałej lub okresowej niepłodności dotyka ok. 60-80 mln par na świecie. W krajach wysoko rozwiniętych niepłodność dotyczy 10-16 proc. par w wieku rozrodczym. W samej Polsce z niepłodnością mierzy się aż 1-1,5 mln par. Od 1 czerwca pary dotknięte niepłodnością mogą skorzystać z bezpłatnego programu Ministerstwa Zdrowia, którego celem jest równy dostęp do procedury in vitro dla par borykających się z niepłodnością. Według informacji podanych przez resort zdrowia, rząd corocznie przeznaczy na leczenie za pomocą in vitro co najmniej pół miliarda złotych.
Wybierając placówkę, warto zaczerpnąć informacji o samym miejscu i sprawdzić historię medyczną danego miejsca, aby podczas leczenia nie martwić się o doświadczenie lekarzy.