Wyrzucili dziecko ze szkółki piłkarskiej. "Miała być zabawa, nie każdy będzie Lewandowskim"

Już kilkulatki są zapisywane na różnego rodzaju zajęcia dodatkowe. Wśród chłopców od lat dominuje piłka nożna. Okazuje się jednak, że niektóre szkółki zbyt poważnie traktują dziecięce treningi. "Trener powiedział mi, że mam zabrać syna, bo zaniża poziom. Tydzień zastanawiałam się, jak mam o tym powiedzieć swojemu dziecku" - opowiada nam Maria, mama Wiktora.

Dawniej dzieciaki musiały spożytkować swoją energię np. na trzepakach przy bloku lub przyszkolnych boiskach. Dziś od najmłodszych lat mogą uprawiać sporty pod okiem profesjonalnego trenera. Już nawet kilkulatki są zapisywane na różne zajęcia. Jeśli chodzi o chłopców, to od wielu lat dominuje piłka nożna. Choć rodzice mogą wybierać spośród na przykład koszykówki, tenisa, gimnastyki czy pływania największą popularnością cieszą się niezmiennie szkółki piłkarskie. A im większe zainteresowanie meczami polskiej kadry, tym z większą chęcią dzieci chodzą na zajęcia. 

Zobacz wideo Była partnerka Arkadiusza Milika, Jessica Ziółek, opowiedziała o ciemnej stronie bycia dziewczyną piłkarza [MAMY CZAS]

Mama zapisała syna na piłkę. Trener kazał go zabrać

Syn Marii chodzi do trzeciej klasy szkoły podstawowej. Jak przyznaje kobieta, jest to moment, kiedy "wśród chłopców zaczyna się szał na piłkę nożną".

Wszyscy, z małymi wyjątkami, chcą grać. Zbierają karty piłkarskie, fascynują się piłkarzami, czytają książki o Messim i Błaszczykowskim, uwielbiają Szczęsnego, po szkole idą na boisko. Chłopcy proszą o to, aby zapisać ich do szkółek piłkarskich. Trochę na zasadzie, "bo chłopcy z klasy gdzieś już grają". Wiadomo, nie chcą znaleźć się na bocznym torze, chcą przynależeć do kręgu towarzyskiego

- opowiada kobieta. Syn bardzo chciał, tak samo jak jego koledzy, chodzić do jakiejś szkółki piłkarskiej, jeździć na mecze, mieć strój itp. Nie wszyscy chcą zostać zawodowymi piłkarzami, nie wszyscy też mają wrodzony talent do piłki. - Kiedy zapisywałam syna do szkółki piłkarskiej, zdawałam sobie sprawę z tego, że nie jest orłem na boisku. Celowo nie wybierałam certyfikowanych szkółek PZPN, ani tych topowych, które od początku są nastawione na trenowanie zawodników - dodaje mama Wiktora.

Kobiecie zależało przede wszystkim na tym, by syn miał frajdę i regularnie uprawiał sport. Liczyła też, że regularne zajęcia pod okiem profesjonalistów sprawią, że nauczy się też gry zespołowej i zobaczy, jak ważna jest umiejętność nie tylko w sporcie, ale i w życiu.

Miał wielkie chęci do gry, zapał, energię i radość z tego, że gra w piłkę. Syn - wówczas ośmioletni - też wiedział, że większość chłopców na boisku lepiej gra od niego. Nie zrażało go to jednak. Starał się, w ramach swoich możliwości

- relacjonuje nasza czytelniczka. I sama przyznała, że zawsze mu kibicowała i podkreślała, że cieszy się, iż robi to co lubi i wkłada w to całe swoje serce.

Trener poprosił, by matka zabrała syna ze szkółki

Po jednym z treningów mama Wiktora została poproszona na rozmowę. Trener zabrał ją do niewielkiego pokoju i otwarcie poprosił, by wypisała syna z grupy. Nie wiedziała, co się stało, przyznaje, że początkowo myślała, że może chłopak coś powiedział, albo nabroił. Okazało się, że zdaniem mężczyzny dziecko... osłabiało drużynę.

W sumie doskonale rozumiem podejście szkółki i trenera, to jest jednak sport, rywalizacja, walka. Wiem, że szkółki rywalizują między sobą, grają mecze, każda chce mieć najlepszych zawodników, którymi można się pochwalić. Eliminacja tych słabszych i nierokujących jest oczywista

- opowiada kobieta. Przyznaje, że kilka dni biła się z myślami i zastanawiała się jak powiedzieć synowi, iż musi zrezygnować ze szkółki. Przyznaje, że była zła i smutna zarazem, bo zapisała syna do drużyny, wierząc, że będzie to dla niego sport i zabawa w jednym. Nie spodziewała się, że ktoś może go z niej wyrzucić, bo "nie zapowiada się na Lewandowskiego".

Mały Lewandowski - co potrzebuje dziecko, gdy zaczyna trenować piłkę nożną?
Mały Lewandowski - co potrzebuje dziecko, gdy zaczyna trenować piłkę nożną? Pixabay

Chłopiec na szczęście, dzielnie zniósł tę informację, chociaż jego mama widziała, jak bardzo mu z tego powodu przykro. - Widziałam jednak, że bardzo go to dotknęło, podcięło skrzydła. Zszedł z niego cały entuzjazm. W domu spakował strój piłkarski i powiedział, że już nie jest mu potrzeby. W szkole chłopcy, którzy chodzili do tej samej szkółki, zaczepiali syna, trochę mu dogryzali, że wyleciał z drużyny, bo jest "cieniasem". Wiem, że syn bardzo to przeżył - opowiada nam Maria.

Mama miała jednak świadomość, że nie było sensu zostawianie go w szkółce na siłę. Dziecko z pewnością byłoby wykluczane ze sparingów, niedopuszczane do gry na boisku. Zapewne większość czasu chłopiec "grzałby tylko ławkę rezerwowych". 

 Syn chciał po prostu grać, dla mnie ważne było to, aby uprawiał sport, ćwiczył, ruszał się, spędzał czas z rówieśnikami, a nie zalegał na sofie z telefonem. Syn w naturalny sposób wypadł z kręgu "kolegów - piłkarzy". Przez jakiś czas miał na sobie łatkę tego słabego. Coś, co miało być sposobem na aktywne spędzanie wolnego czasu, okazało się dość trudną lekcją życia. Nie wiem, czy potrzebną. Może tak, może nie

- opowiada ze smutkiem kobieta.

Mama znalazła synowi inne zajęcia sportowe. Wcześniej jednak upewniła się, że trenerzy nie podchodzą do prowadzonych przez siebie zajęć tak, jakby mieli wychować ogólnoświatowej sławy sportowców. Teraz jej syn chodzi na tenisa, doskonale się bawi i odzyskał wiarę w siebie. - Obecny trener syna był zszokowany, gdy powiedziałam mu, dlaczego chcemy w ciągu roku zmienić zajęcia. Stwierdził, że nie rozumie, jak można postąpić tak wobec dziecka, które ma zapał i chęci. Było widać, że bardzo nam współczuł. Przyznał, że sam jest ojcem i nie wie, co by zrobił, gdyby przydarzyła mu się taka sytuacja - dodaje mama Wiktora.

Od tego czasu minęło kilka miesięcy, jednak jak mówi nasza czytelniczka, syn jedynie okazyjnie gra w piłkę. Nie zabiega też o towarzystwo kolegów "piłkarzy". Wiele emocji kosztowała wszystkich ta sytuacja, która na szczęście w tym przypadku dobrze się skończyła. - Nie wiem, jak z takim czymś poradziłoby sobie bardzo wrażliwe dziecko - przyznaje nam Maria.

Czy uważasz, że trener miał prawo wyrzucić chłopca z drużyny? Daj znać, co o tym myślisz w komentarzach lub na edziecko@agora.pl.

Więcej o: