W piątek 21 czerwca zakończy się rok szkolny. Uczniowie wrócą do ławek dopiero we wrześniu. W przedszkolach przerwa wakacyjna jest krótsza i trwa zazwyczaj miesiąc. Niektórzy rodzice od dawna głową się, jak zapewnić swoim pociechom opiekę na ten czas. Niektórzy mają ten komfort, że mogą skorzystać z pomocy dziadków lub innych krewnych. Inni szukają półkolonii, zatrudniają nianię na wakacje. Ta druga i trzecia opcja z pewnością jednak tanie nie są.
Latem w przedszkolach są organizowane dyżury wakacyjne. Dzięki temu na kilka tygodni (zwykle około trzech) rodzice nie muszą organizować opieki dla swoich pociech. Przy tym trzeba jednak pamiętać, że na takim dyżurze grupy są mieszane i opiekę mogą sprawować różne panie, a nie koniecznie wychowawczyni dziecka.
Inną opcją oferowaną przez miasto jest dyżur w innej placówce, niż ta, do której na co dzień chodzi dziecko. Do tego rodzic musi złożyć odpowiedni wniosek w wyznaczonym terminie. Jeśli tego nie zrobi... może zostać z przysłowiową ręką w nocniku.
W tym roku nie udało mi się dostać na dyżur wakacyjny. Pierwszy turnus to są planowane od dawna przez nas rodzinne wakacje. Po ponad dwóch tygodniach wracamy i liczyłam, że mój syn załapie się na drugi i trzeci turnus do jednego z okolicznych przedszkoli. Przez moją nieuwagę zrobiłam błąd w systemie i nie wysłałam wniosków. Przez ostatnie 3 lata nie miałam z tym żadnego problemu, więc nie mam pojęcia, jak to się stało. Wzięłam udział w rekrutacji uzupełniającej i próbowałam zapisać syna do tych przedszkoli, gdzie jeszcze zostały miejsca
- opowiada Karolina z Warszawy, mama pięcioletniego Igora. - Przez pół dnia chodziłam z wnioskami, ale za każdym razem słyszałam, że panie mogą wniosek przyjąć, ale już mają ich, tyle że raczej na miejsce nie ma co liczyć. W jednej z placówek było 15 wolnych miejsc, ale mój wniosek był chyba 80. W dniu ogłoszenia obdzwoniłam przedszkola. Okazało się, że kilka godzin pielgrzymowania z wnioskami nie opłaciło się - dodaje.
Mama zaczęła więc szukać innej alternatywy, jaką są półkolonie. Wcześniej nie brała tej opcji pod uwagę, więc nie miała świadomości, że ceny są tak wysokie.
Zaczęłam szukać innych opcji. Na pewno pomoże moja mama. Syn cieszy się na wakacje u babci, ale wiem, że wytrzyma tam maksymalnie tydzień. Po trzech dniach zaczną się telefony z pytaniem "kiedy po mnie przyjedziecie". Pomyślałam o półkoloniach i zaniemówiłam, jak zobaczyłam ceny. Za 5 dni muszę zapłacić średnio od 800 do 950 zł, a nawet więcej. Oferta jest standardowa - czas na zabawę, posiłki, sport, układanie klocków, zajęcia artystyczne
- relacjonuje nasza czytelniczka. Przyznaje, że gdyby się na to zdecydowała, to nawet odliczając tygodnie, kiedy rodzina byłaby na wakacjach plus pomoc babci, musiałaby wydać około 5 tys. zł. "Nie muszę chyba pisać, że ta opcja nie wchodzi w grę. Pozostaje mi liczyć na wyrozumiałość mojego szefa - podzielimy się z mężem opieką i będę zabierała syna do pracy" - dodaje załamana mama.
Takich historii, jak Karoliny jest wiele. Rodzice często przyznają, że dziadkowie nawet jak chcą pomóc, to w wielu przypadkach nie mają tyle siły, by opiekować się maluchami przez kilka tygodni.
Moi rodzice chcą pomóc, nigdy nie odmawiają. Mają w sumie czwórkę wnuków, najmłodszy ma 5 lat, a najstarszy 10. Ustaliliśmy jednak z bratem, że nie wysyłamy wszystkich jednocześnie i nie dłużej niż na tydzień. Mama i tata mają już swoje lata i nie są w stanie latać za dzieciakami przez całe wakacje
- opowiada Malwina. - I tak przez wakacje rodzice zajmują się moimi synami w sumie maksymalnie dwa tygodnie, a często krócej. Na pomoc teściów nie mam co liczyć. Pozostaje urlop i półkolonie. Te drugie niestety są piekielnie drogie i często od 8.00 do 16.00, czyli w momencie, gdy zaczynamy i kończymy racę. Musimy więc znaleźć ofertę, która jest blisko i dziecko można przyprowadzić o 7.00. Ogarnięcie tego wszystkiego jest prawdziwą jazdą bez trzymanki - dodaje.
Starsze dzieciaki można wysłać na kolonie. Niegdyś te wyjazdy były tanie, dziś niekiedy kosztują tyle, co wypasione wycieczki. - Chciałam wysłać córkę na kolonie, ale za pobyt w zwykłych domkach, bez żadnych udogodnień muszę zapłacić kilka tysięcy za 2 tygodnie. Nie stać mnie na to i uważam, że wyjazd nie jest tyle warty. Moja znajoma po przejrzeniu ofert półkolonii i kolonii poprosiła o pomoc sąsiadkę, starszą panią, której zapłacić za opiekę przez miesiąc. I wyliczyła, że ta opcja wyjdzie jej najtaniej - opowiada nam Ula. Kobieta przyznaje, że za zorganizowanie czasu dla dwójki dzieci "po dwóch miesiącach poszłaby z torbami".
Czy uważacie, że ceny półkolonii i kolonii są wygórowane? Dajcie znać, co myślicie w komentarzach lub na edziecko@agora.pl.