Rodzice od lat chętne wysyłają swoje pociechy na obozy i kolonie. Przerwa w szkole trwa ponad 2 miesiące ani mama, ani tata z reguły nie mogą pozwolić sobie na tak długi urlop, by zajmować się dzieckiem. Poza tym dzieciaki na takich wyjazdach nabywają nowe umiejętności, nawiązują znajomości i aktywnie spędzają czas.
Oferta wyjazdów jest bardzo bogata. Rodzice mogą przebierać wśród ofert. Są wyjazdy językowe, sportowe, w góry, nad morze, jezioro itp. Często dzieciaki mają w programie zajęcia edukacyjne w formie zabawy. Łączy się więc przyjemne z pożytecznym. Jedynym, głównym minusem tego przedsięwzięcia jest... cena. I to często bardzo wysoka.
Wielu rodziców jest zaskoczonych cenami wakacyjnych wyjazdów dla dzieci, ponieważ sami pamiętają, jak jeździli na nie za darmo lub dosłownie za grosze.
Moja Zuzia (jedenastoletnia - przyp.red.) chodzi w szkole na dodatkową gimnastykę. Płacimy za nią kilkaset złotych miesięcznie. Dziewczynki często jeżdżą na różne zawody, za co też musimy zazwyczaj zapłacić, to normalne. Córka uwielbia swoją grupę, z wieloma dziewczynkami się naprawdę zaprzyjaźniła, a trenerka cieszy się jej, i moim także, ogromnym zaufaniem
- opowiada nam Ewa. Kobieta nie ukrywa, że cieszy ją pasja córki i chociaż finalnie nie jest zbyt tania, to "rozumie to i akceptuje". Ucieszyła się na wieść, że w tym roku trenerka organizuje dziewczynkom obóz wakacyjny.
Zuzia przyszła jakiś czas temu w podskokach i powiedziała, że jadą z panią w wakacje na 2 tygodnie na obóz nad morze. Była przeszczęśliwa, powiedziała, że w planach są zajęcia na plaży, zabawy, zwiedzanie, pływanie statkiem itp. Bardzo się ucieszyłam, nie zakładałam jednak, że może to być jakiś ogromny koszt. Pomyślałam nawet, że może będzie jakieś dofinansowanie, czy coś
- opowiada kobieta. Była w szoku, gdy kilka dni później dowiedziała się, że musi zapłacić za obóz 3,5 tys. zł. "To nie był koniec, w tym samym czasie zaczęłam szukać półkolonii dla syna, bo na kolonie jest jeszcze za mały i okazało się, że za 2 tygodnie zapłacę z 2 tys., zł. Świat oszalał, co to za ceny" - denerwuje się Ewa.
Moi rodzice co roku wysyłali mnie na darmowe kolonie z zakładów pracy. Może i nie było luksusów, ale pamiętam, że uwielbiałam te ośrodki nad jeziorami. Były zabawy, ogniska, jakieś zajęcia. I albo kosztowało to grosze, albo w ogóle nic. Szkoda, że teraz pracodawcy nie wychodzą z taką inicjatywą. Przecież wielu rodziców nie stać, na zapłacenie kilku tys. zł na wysłanie dwójki dzieci na wyjazdy wakacyjne
- mówi kobieta.
Obecnie nawet kolonie organizowane w domkach rodem z PRL-u są dość kosztowne. Taki (najtańszy wyjazd) kosztuje około 2 tys. zł. W przypadku wyjazdów, które mają jakiś motyw przewodni, (językowe, sportowe, taneczne, z nauką jazdy konnej) trzeba zapłacić zdecydowanie więcej. Za wyjazd tematyczny w góry czy nad morze za 2 tygodnie trzeba zapłacić nawet ponad 3 tys. zł.
Podobnie jest z półkoloniami, te "zwykłe", czyli skupiające się głównie na zabawie, są kilkaset złotych tańsze. Ceny z reguły zaczynają się od 800 zł za tydzień i mogą sięgać nawet 2 tys. zł, jeśli dziecko w trakcie uczy się np. pływania na żaglach lub jazdy konnej.
Moje dziecko ma dopiero siedem lat, we wrześniu idzie do drugiej klasy. W domu syn siedzieć sam nie będzie nie może w trakcie wakacji. Wysyłam go do dziadków, ale chciałam też kupić półkolonie, żeby się też czegoś nowego nauczył. Chciałam takie w szkole językowej, żeby było pożyteczne. Zaniemówiłam, jak zobaczyłam cenę 1000 zł, a wyżywienia tylko obiad! Więc jeszcze trzeba do śniadaniówki włożyć drugie śniadanie i podwieczorek!
- mówi Wiktoria, mama siedmioletniego Kuby. Przyznaje, że z mężem doszli do wniosku, że wolą te pieniądze jednak dołożyć do jakiegoś wspólnego wyjazdu. "Mąż powiedział, że jak zależy mi na tym, żeby mały nauczył się kilku słówek, to sam będzie go szkolił w wakacje, chce, bawiąc się zadawać mu pytania po angielsku. I to ma sens" - dodaje.
Najtańsze wyjazdy można znaleźć w harcerstwie. Tu można liczyć na obozy nawet o połowę tańsze. Trzeba jednak należeć do harcerstwa i dziecko musi lubić chodzenie po lesie, spanie w namiotach, a także liczyć się z różnymi obowiązkami (jak np. pomoc w szykowaniu obiadu dla wszystkich). Nie wszystkie dzieciaki lubią taką formę rozrywki i rodzice też muszą to wziąć pod uwagę. Wakacyjne wyjazdy mają być przecież przyjemnością, a nie udręką.
W państwowych zakładach pracy, a także niektórych prywatnych (jeśli pracodawca tak zadecyduje) pracownicy mogą liczyć na dofinansowania wyjazdów dzieci. Wiele osób przyznaje jednak, że to nie rozwiązuje problemów, ponieważ "ceny są tak duże, że mimo wszystko wychodzi drogo".
W mojej pracy szef daje nam 500 zł dofinansowania na wakacje na członka rodziny. Bardzo fajna inicjatywa, bo to prywatna firma i wiem, że mało gdzie tak jest. Nie oszukujmy się jednak, ze 2 tys. zł raczej nie zorganizuję żadnego wyjazdu dla siebie, męża i dwójki dzieci. Nawet na kolonie dla córki w sumie wystarczy. No, ale trzeba się cieszyć, z tego co jest, zawsze to jakieś pieniądze wpadają
- mówi Ania. "Denerwuje mnie też, jak słyszę hasła, że przecież jest 800 plus. Oczywiście, że jest, ale uważam, że utrzymanie dzieci, wysłanie ich na dodatkowe zajęcia, angielski, piłka, tańce, szkoły muzyczne, wszystko kosztuje fortunę. Tych pieniędzy się raczej nie odkłada, przy przeciętnych zarobkach przynajmniej, bo mówię w tym przypadku o sobie".
Myślę, że wielu rodziców musi teraz podjąć teraz decyzję ja ja - albo wysyła dzieci na kolonie i rezygnuje z rodzinnego wyjazdu, albo odwrotnie. Myślę, że każda z tych opcji jest na swój sposób smutna, szczególnie dla dziecka
- podsumowuje kobieta. Dodaje, że ona skłania się ku temu, by cała rodzina spędziła trochę czasu razem. "Chociaż nie wiem, czy dzieciaki zgodzą się zrezygnować z obozów i kolonii" - przyznaje.