O tym, że podczas lotu samolotem zmiany ciśnienia mogą powodować ból głowy i uszu, wie chyba każdy. A jak sobie z tym poradzić? W przypadku dorosłych osób i starszych dzieci rozwiązania są proste - żucie gumy, przełykanie śliny do momentu aż w uszach usłyszymy charakterystyczny trzask bądź wykonanie próby Valsalvy (technika oddychania, która ma za zadanie odetkać uszy). Jednak sytuacja się komplikuje w przypadku niemowląt, które tego wszystkiego nie mogą zrobić. Jak im pomóc? Wbrew pozorom dla nich też są dwa rozwiązania, choć jedno jest dość kontrowersyjne. A jakie to rozwiązania? Zobaczcie sami. Możecie być zaskoczeni.
Zawodowy australijski pilot Jimmy Nicholson w opublikowanym jakiś czas temu filmiku na TikToku opisał dwie techniki, które pozwolą uspokoić płaczące w samolocie niemowlę.
Pierwsza z nich to danie malcowi piersi lub butelki, ewentualnie smoczka. Dlaczego? Ponieważ ich używanie wymaga odruchu ssania i połykania, który jest nieodzowny w przypadku bólu wywołanego zmianami ciśnienia. Skuteczność tej metody potwierdzają też sami rodzice.
A jaka jest druga metoda? To poproszenie stewardessę o kostkę lodu i podanie jej dziecku do ssania. Według pilota ten sposób również działa, ale wiele osób zwraca uwagę na fakt, że kostka lodu nie topi się tak od razu, stąd stanowi ryzyko zadławienia się malucha. Dlatego to drugie rozwiązanie, mimo że również może być skuteczne, jest jednak odradzane rodzicom ze względu na bezpieczeństwo malucha.
Rozwiązania australijskiego pilota są naprawdę skuteczne, o czym przekonują sami internauci, którzy z nich skorzystali. "Butelka za każdym razem przy lądowaniu i startowaniu. To działa. Jednak na kostkę lodu bym się nie zdecydowała ze względu na ryzyko zadławienia", "Moje zawsze dostaje butelkę. Działa za każdym razem", "Zdecydowanie. W samolotach powinny być plakaty z takimi poradami", "Ja zdecydowanie polecam karmienie piersią na pokładzie samolotu", "Te rady naprawdę działają" - pisali w komentarzach użytkownicy platformy. Niektórzy dodali też swoje patenty jak na przykład założenie dziecku nausznych słuchawek typu Defender czy lizaki, które u nich się sprawdziły. Choć lizak w przypadku małego to pomysł trudny do przyjęcia, z pewnością może okazać się ratunkiem dla nieco starszych pociech.