Pomoc dziadków w wielu przypadkach może być nieoceniona. Nie tylko są gotowi "przybyć na ratunek" i popilnować wnuków nawet w niespodziewanym momencie (a każdy rodzic wie, że choroby atakują ich pociechy z reguły z zaskoczenia), ale też chętnie zajmują się nimi, gdy rodzice są w pracy.
Czasem jednak dochodzi do pewnych konfliktów, które mogą wynikać z tego, iż obecnie dzieci są wychowywane zupełnie inaczej niż jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Dawniej nie zwracało się uwagi na wiele kwestii, dotyczących np. żywienia bądź swobody dziecka. Współcześnie jest zupełnie inaczej.
Napisała do nas pani Irena, która od kilku lat jest na emeryturze. Wychowała troje dzieci: dwóch synów i córkę. Ma też jedną wnuczkę - Michasię, która niedawno skończyła dwa latka.
Gdy córka urodziła mi wnuczkę, to szalałam ze szczęścia. Mój mąż również. Synowie to mają takie podejście do życia, że nie wiem, czy kiedykolwiek założą własne rodziny. Na moje pytania o dziewczyny, ślub, zawsze mówią, że marudzę, zrzędzę, a oni mają czas. No może oni tak, ale ja jestem coraz starsza, więc jak mam pomóc w niańczeniu maluchów, to powinni się pospieszyć
- relacjonuje nasza czytelniczka. Jej córka po urlopie macierzyńskim poszła na urlop wychowawczy. Dopiero niedawno podjęła decyzję o powrocie do pracy i poprosiła swoją mamę o to, czy zaopiekowałaby się wnuczką. "Byłam zachwycona, dzięki temu będę w końcu mogła nacieszyć się Michasią. Córka i zięć pracują na różne godziny, więc w sumie ustaliliśmy, że nie będę pilnować dziecka dłużej niż 4-5 godzin, to dla mnie też dobrze, bo lata już nie te i wiadomo, też mam jakieś swoje sprawy do załatwienia" - dodaje.
Pierwszego dnia doszło już jednak do spięcia. Córka, gdy przyprowadziła wnuczkę do dziadków, wręczyła pani Irenie całą listę tego, "co może, a czego nie może robić z dwulatką".
Chyba z dwadzieścia pozycji mi wypisała. Kiedy mam dawać jedzenie, w jakiej ilości i oczywiście jakie. No, to jestem w stanie zrozumieć, bo może mała ma swoje upodobania, o których nie wiem. Ale uwaga - na spacer mogę z nią iść najdalej do parku i nie mogę jej pozwalać biegać dalej niż na 3 metry ode mnie. Żarty jakieś, może miarkę będę zabierać?
- denerwuje się pani Irena. To nie był koniec. "W dalszej części dowiedziałam się, że podczas opieki nad wnuczką mamy z mężem nie włączać telewizora, nawet gdy mała śpi, bo to może niekorzystnie wpłynąć na jej sen, albo może się obudzić i zobaczyć szkodliwe dla jej wzroku reklamy. Dalej dowiedziałam się, że mam nie śpiewać piosenek typu "Miała baba koguta", bo to nie jest piosenka dla małych dzieci, przy tym to się aż śmiać zaczęłam" - dodaje kobieta.
Córka oczekuje też od babci, że nie będzie dawać dziecku przekąsek, ani zapraszać koleżanek w trakcie pilnowania wnuczki, szczególnie z innymi dziećmi, które "mogą być przeziębione, albo nauczyć dwulatkę niewłaściwych nawyków".
Na tej liście były takie głupoty powypisywane, że z mężem za głowy się złapaliśmy. Nie wiem, co tej mojej Gośce do głowy uderzyło i skąd te pomysły czerpała. A i mam kilkukrotnie myć każdy owoc, jaki chcę podać wnuczce i nie mogę ich dawać więcej niż dwa dziennie. Do zupy (którą oni mi przynoszą dla małej) nie wolno mi dodawać niczego, a już na pewno żadnych przypraw
- denerwuje się pani Irena. "Jakoś moje dzieci jadły normalne posiłki i wszyscy są zdrowi i zadowoleni. A te papki, co córka daje wnuczce".
Nasza czytelniczka początkowo posprzeczała się z córką, która powiedziała jej, że jeśli nie zaakceptuje jej metod wychowawczych, to wyśle wnuczkę do żłobka lub zatrudni nianię, respektującą jej zasady.
Mąż mnie namawia, żeby przytakiwać Gośce i robić po swojemu. Przypomniał, jak dałam swój rosołek Michasi, to mała jadła, aż się uszy trzęsły. Doprawiony, świeży i smaczny. Mówi też, że nie będzie wnuczce cukiereczka żałował, bo córka się naczytała mądrości w internecie
- dodaje kobieta. Obawia się jednak, że jeśli jej bliscy dowiedzą się, że Michasia ma u nich zdecydowanie więcej swobody, to wszystko się skończy gigantyczną awanturą. "Mam trochę wyrzuty sumienia, to jednak nie jest fair w stosunku do córki, ale mąż mi mówi, że nie mamy wyjścia. Rozmawiałam jednak z sąsiadką i zapytała mnie, czy ja bym chciała, żeby mnie tak matka lub teściowa okłamywała i aż się zagotowałam na tę myśl. Nie zgadzam się z zasadami córki, ale też nie chcę oszukiwać. Wiem, że powinnam respektować jej metody wychowawcze, w końcu ona jest matką, ale z drugiej strony, uważam, że to bezczelne, jeśli uważa, że nie poradzę sobie z opieką nad własną wnuczką. Wychowałam więcej dzieci niż ona. Totalnie nie wiem, co mam zrobić".
Może jednak lepiej byłoby porozmawiać z rodzicami dziewczynki i dojść do jakiegoś kompromisu, ustalić wspólne zasady? Kłamstwo z pewnością nie jest dobrym rozwiązaniem, nie ma wątpliwości, że to rodzice powinni decydować o swoim dziecku. Kłamanie dziadków jest z pewnością szkodliwe i dla wnuczki, i dla relacji w rodzinie. Dajcie znać, co myślicie w komentarzach lub na edziecko@agora.pl
Uratujmy szkołę Kiry w Polsce. Tej w Ukrainie już nie ma. Gazeta.pl i Ukrayina.pl są partnerami medialnymi zbiórki Fundacji PCPM na przetrwanie Centrum Edukacji dla kilkuset dzieci uciekających przed wojną. Wesprzyj na pcpm.org.pl/szkola