• Link został skopiowany

"Siostra się na mnie obraziła. Jej syn będzie musiał popracować. Sorry, ale na wsi tak wygląda lato"

Niektórzy ludzie nie rozumieją, że wieś latem to nie tylko woń świeżo skoszonej trawy, pyszne owoce prosto z drzewa oraz aromatyczne wypieki domowej roboty, których zapachy rozchodzą się po podwórku. To dla wielu mieszkańców tego miejsca czas ciężkiej i wytężonej pracy.
Wykopki na wsi
Shutterstock, autor: BearFotos

Wieś latem jest dla wielu osób wręcz magicznym miejscem. Sielskość, śpiew ptaków, moc owoców, po które wystarczy tylko wyciągnąć rękę, bo przecież jabłonka rośnie w babcinym ogródku. Domowe jedzenie, zapach świeżo skoszonej trawy - nie ma co się dziwić, że wiele osób uwielbia tu wracać.

Zobacz wideo

Trzeba jednak pamiętać, że osoby, które mieszkają na wsi, widzą wszystko nieco inaczej. Nie mają na oczach tzw. różowych okularów. Wiedzą, że piękny obrazek, jaki ukazuje się wielokrotnie przyjezdnym, to efekt ich ciężkiej pracy. Im lato często nie kojarzy się z błogim lenistwem, spacerami i plażowaniem. To czas, kiedy mają zdecydowanie więcej obowiązków, niż w innych porach roku.

Matka chce wysłać syna na wakacje na wieś. Oczekuje zapewnienia mu atrakcji

Napisała do nas Beata, 40-latka, która na co dzień mieszka w niewielkiej wsi na Mazurach. Wraz z mężem i dziećmi zajmują się dużym gospodarstwem, które kobieta przejęła po rodzicach. Hodują krowy, kozy, a do tego uprawiają ziemię. Lato jest więc dla nich szczególnie pracowite.

Tydzień temu zadzwoniła do mnie siostra. Powiedziała, że zbliża się koniec roku szkolnego, a ona ma urlop dopiero w sierpniu i chciałaby wysłać syna do nas w lipcu na jakieś dwa tygodnie. Zaczęła mi mówić, jak dzieciaki będą się mogły razem bawić i że chłopiec nie może się doczekać, jak to ujęła "wiejskich atrakcji", takich jak jeżdżenie traktorem itp.

- opowiada nasza czytelniczka. "Powiedziałam jej, że lato nie jest dobrym momentem na wysyłanie do nas jedenastolatka, szczególnie bez opieki, ponieważ my będziemy mieć żniwa, zbiory, trzeba będzie owoce z sadu zrywać. Mnóstwo roboty. Dodałam, że może chłopak przyjechać, ale będzie musiał, tak jak i moi, razem z nami robić w polu" - dodaje.

Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl

Kobieta wyjaśniła też siostrze, że nie może zrobić sobie dwutygodniowych wakacji, by zajmować się siostrzeńcem. 11-latek może więc przyjechać, ale pod warunkiem, że zabierze się, tak jak wszyscy, do pracy.

Siostra jest obrażona. Nie rozumie tłumaczeń krewnej

Niestety siostra naszej czytelniczki na wieść o tym, że jej syn ma przyjechać na wieś i pracować, zareagowała bardzo nerwowo. Uważa, że krewna w ten sposób chce jej dać do zrozumienia, iż nie ma zamiaru przyjmować żadnych gości.

Aśka, moja siostra, zaczęła mi krzyczeć w słuchawkę, że chyba na głowę upadłam, że jej syn w polu będzie robił. Ja jej powiedziałam, że przecież wychowała się na wsi, to wie, ile latem jest roboty. A ona mi zaczęła wrzeszczeć, że teraz to wszystko maszyny robią, a nie jak kiedyś

- relacjonuje nasza czytelniczka. "A i jeszcze wypomniała mi, że przejęłam ojcowiznę, więc moim obowiązkiem jest zapraszać ją i jej rodzinę. Ale przecież rodzice kupili jej mieszkanie, więc nie jestem jej nic dłużna! Strasznie się pokłóciłyśmy" - dodaje.

Beata o wszystkim opowiedziała mężowi, który bardzo się zdenerwował zaistniałą sytuacją. "Gdy ją przeanalizował, stwierdził, że może szkoda się kłócić. Jest strasznym tradycjonalistą, dla niego rodzina i krewni to świętość. Powiedział, że najwyżej najmie kogoś do pomocy, jak siostrzeniec przyjedzie, żebym ja się mogła nim zająć. Ja nie jestem przekonana, nie chcę wydawać pieniędzy" - oburza się kobieta.

Wakacje zbliżają się wielkimi krokami i nasza czytelniczka zastanawia się, w jaki sposób pogodzić się z siostrą. Zapewnia jednak, że na "propozycję męża się nie zgodzi". Źle się jednak czuje z zaistniałą sytuacją, ponieważ poza siostrą nie ma zbyt wielu krewnych. "Nie wiem, co mam robić..." - pisze na końcu wiadomości.

Może szczera rozmowa "na spokojnie" przyniosłaby oczekiwane efekty? Dajcie znać, co o tym myślicie w komentarzach lub na edziecko@agora.pl.

Uratujmy szkołę Kiry w Polsce. Tej w Ukrainie już nie ma. Gazeta.pl i Ukrayina.pl są partnerami medialnymi zbiórki Fundacji PCPM na przetrwanie Centrum Edukacji dla kilkuset dzieci uciekających przed wojną. Wesprzyj na pcpm.org.pl/szkola

Więcej o: