Kristy i jej mąż Craig zauważyli, że z ich trzyletnią córką dzieje się coś niepokojącego. Twierdzili, że dziecko miało nieświeży oddech i zachowywało się inaczej niż wcześniej. Skrążyło się też na dyskomfort w nosie.
Pediatrzy rozkładali jednak ręce, twierdząc, że dziewczynce nic nie dolega. W końcu rodzice postanowili zabrać ją na izbę przyjęć. Lekarze w szpitalu dokonali szokującego odkrycia.
Mama dziewczynki opisała swoją historię m.in. na Facebooku. W poście przyznała, że pediatra leczył jej córkę na ból gardła i infekcję. Nie to było jednak przyczyną problemów jej dziecka.
Po miesiącu bezskutecznego leczenia rodzice zabrali córkę na ostry dyżur. Lekarze w szpitalu zajrzeli do nosa dziecka i odkryli winowajcę jej dolegliwości. Okazała się nią rodzynka, która pewnie trafiła tam kilka tygodni wcześniej! Mama jest oburzona tym faktem, ponieważ, zapewnia, że sygnalizowała lekarzom, żeby sprawdzili nos jej córki.
Za pierwszym razem poprosiliśmy ich, żeby sprawdzili jej nos, czy coś tam nie utknęło (w końcu jest małym dzieckiem). "Sprawdzili" jej nos i gardło. Powiedzieli, że nos jest czysty, ale gardło jest trochę czerwone, więc przepisali jej spray do gardła, mówiąc, że to jest przyczyną złego samopoczucia i nieprzyjemnego zapachu. Stwierdzili, że to prawdopodobnie infekcja
- napisała wzburzona mama trzylatki. Przyznaje, że przy jednej z rozmów telefonicznych recepcjonistka śmiała się z niej, że chce umówić córkę na wizytę "z powodu nieświeżego oddechu".
Mama dziecka się jednak nie poddawała, wybrała się nawet do dentysty, jednak ten stwierdził, że na 100 proc. nie jest to problem stomatologiczny. Szukała więc dalej.
Podczas kolejnych wizyt u lekarzy, diagnozowano u dziewczynki m.in. bakterie helicobacter. Mówiono też, że problemem może być kwas żołądkowy.
Mieliśmy dość bycia okłamywanymi i patrzenia, jak nasza biedna dziewczyna się męczy. Mąż zabrał córkę do szpitala dziecięcego. Lekarze poczuli jej oddech i pierwsze, co powiedzieli, to to, że jest zator. W ciągu 10 minut przyjechało do niej dwóch niesamowitych laryngologów. Gdy tylko spojrzeli na jej nos, zobaczyli, że coś go blokuje
- opowiada mama dziewczynki. Dodaje też, że mąż powiedział im o tym, że inni specjaliści sprawdzali jej nos, co oburzyło laryngologów. "Powiedzieli, że gdyby lekarze to sprawdzili, na 100 proc. bez wątpienia widzieliby, w czym tkwi problem".
W szpitalu lekarze szybko usunęli rodzynkę z nosa dziewczynki. Jak przyznali rodzice w rozmowie z BBC - nie wiedzą, w jaki sposób znalazła się w nosie córki
Odwracasz się tyłem na dwie sekundy, a one (dzieci - przyp. red.) w tym momencie robią, co chcą
- stwierdził ojciec Peyton. „Zdecydowanie żadnych więcej rodzynek" - zażartował na koniec rozmowy.
Trzylatka czuje się dobrze, a po oczyszczeniu jej nosa, dokuczliwe objawy ustąpiły. Jest to jednak przestroga dla innych rodziców, by dbali o to, aby w zasięgu małych rączek ich pociech nie było żadnych małych przedmiotów, bo może to być niebezpieczne dla ich zdrowia.