W tym roku od dawna planowałam czerwcówkę. Chciałam połączyć długi weekend z Dniem Dziecka i zbliżającymi się urodzinami syna. Postanowiłam, że zamiast sali zabaw zorganizuję jakiś fajny rodzinny wyjazd. I to był strzał w dziesiątkę!
Moje dzieciaki uwielbiają baseny wszelkiego typu, plaże itp., więc wiedziałam, że muszę to uwzględnić, planując naszą podróż. Po krótkim przejrzeniu ofert stwierdziłam, że zamiast korzystać z polskich atrakcji, które w wielu przypadkach są dość drogie, wybierzemy się do Druskiennik na Litwie. Byłam tam kilkukrotnie, jednak pierwszy raz z dwójką dzieci. I już wiem, że z pewnością tam wrócimy.
Będąc w Druskiennikach, nie sposób nie odwiedzić tamtejszego aquaparku. Obiekt jest naprawdę spory, ma 30 tys. m2, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Jest też fantastyczna strefa dla najmłodszych, z różnej wielkości zjeżdżalniami, à la plażą, falami itp. Jest oddzielona od reszty basenów i zjeżdżalni, więc rodzicom jest łatwiej pilnować swoje pociechy. A te, mówię to na własnym przykładzie, mogłyby się tam bawić godzinami.
W obiekcie najważniejsze są oczywiście liczne kręte, zamknięte i otwarte zjeżdżalnie. Można na nich zjeżdżać godzinami, na niektórych także na dmuchanych kołach (w tym podwójnych). Wybraliśmy się do aquaparku w niedzielę i mimo że był to długi weekend, wcale nie było kolejek. Najdłuższa, do czarnej zjeżdżalni, to zaledwie kilka osób, więc nie czekało się więcej niż kilka minut. Nijak więc ma się to do filmików zamieszczanych w mediach społecznościowych, które pokazują gigantyczne tłumy w polskich aquaparkach.
Jest też strefa gastro, gdzie w trakcie zabawy można coś zjeść. Oczywiście królują pizza i frytki, jednak trzeba przyznać, że smakowo i cenowo wychodzi to całkiem przyzwoicie, jak na tego typu miejsce.
Za 4 godziny dla rodziny 2+2 zapłaciliśmy 77 euro, w porównaniu z cenami w polskich aquaparkach jest więc to cena dość atrakcyjna.
Większość osób jedzie do Druskiennik tylko do aquaparku i tak naprawdę wcale nie poznaje uroku tego miejsca. A szkoda, bo jest co robić i z czego korzystać. Są tu fantastyczne, niewielkie, aczkolwiek czyste i piaszczyste plaże, parki do spacerowania z szerokimi alejkami i pięknymi widokami oraz urocze restauracyjki z pysznymi cepelinami, plackami ziemniaczanymi i litewskim chłodnikiem.
Odwiedzając to miejsce, położone tak blisko granicy polsko-litewskiej, warto wybrać się też do fantastycznego parku linowego, położonego nad brzegiem Niemna. Jest naprawdę duży, są różne poziomy dopasowane do wieku i umiejętności dziecka. To jednak atrakcja dla nieco starszych dzieci, ośmiolatek z powodzeniem pokona nawet dwa poziomy, jednak pięciolatek nie załapie się nawet na jeden. Plusem jest to, że jeśli ktoś przychodzi tu z dwójką pociech i młodsze jest za małe, by chodzić po linkach itp., to jest też mała strefa dla maluchów (darmowa), w której może spędzić czas. Cena za tę atrakcję także nie wydaje się wygórowana: 20 euro bez limitu czasowego. Dodatkowo płatny jest przejazd na tyrolce nad rzeką, dla tych naprawdę głodnych wrażeń (i starszych).
Mieszkańcy Druskiennik są nastawieni na turystów, można tu znaleźć mnóstwo przeróżnych kwater i to w naprawdę przystępnych cenach. A że miejscowość nie jest duża, to tak naprawdę każda z nich jest blisko centrum.
Finalnie trzeba przyznać, że w Polsce za te same atrakcje, jedzenie i warunki wydalibyśmy około 50 proc. więcej. Przynajmniej w momencie, gdy się wszystko rezerwuje z niewielkim (kilkudniowym) wyprzedzeniem. Aczkolwiek jako miłośniczka również krajowych wojaży, uważam, że nie można z nich rezygnować, bo w Polsce jest wiele pięknych miejsc, które warto zobaczyć.