- Kobiety, które są matkami, albo takie, które dopiero noszą pod sercem nowe życie, również popełniają przestępstwa. Do naszego zakładu karnego trafiają w związku z oskarżeniem o kradzież prądu, kradzieże sklepowe, nieopłacone grzywny, które zamienione zostały na pozbawienie wolności. Są też sprawczynie rozbojów, znęcania się. Zdarza się, że osadzona ma postawiony zarzut zabójstwa, ale są to bardzo rzadkie przypadki. Te które pamiętam, były poprzedzone długotrwałą przemocą, a ofiarami byli ojcowie nienarodzonych jeszcze dzieci - mówi mi kpt. Elżbieta Kamińska, rzeczniczka Zakładu Karnego nr 1 w Grudziądzu. To właśnie tam funkcjonuje jeden z dwóch w Polsce przywięziennych Domów Matki i Dziecka. Obecnie przebywają w nim 24 kobiety i ich potomstwo. W maju 2024 roku w drugiej z takich jednostek - w więzieniu w Krzywańcu, było 21 matek z dziećmi.
To właśnie w Grudziądzu poznałam Magdę. Pochodząca z Warszawy 38-latka trafiła do zakładu karnego w 2021 roku. Dojrzała do tego, by szczerze opowiedzieć swoją historię. - Czwarty raz jestem w więzieniu, choć pierwszy raz tak długo. Wcześniej byłam w zakładzie po dwa, trzy miesiące, między innymi za posiadanie narkotyków, nieodrobione prace społeczne.
Dziś odbywam karę za szereg poważnych przestępstw. Podjęłam w życiu parę złych decyzji, wybrałam złe towarzystwo i narkotyki – powiedziała mi na świetlicy Domu Matki i Dziecka, gdzie miałyśmy możliwość porozmawiać. Jej 2,5-letni synek bawił się w pokoju obok.
Magda pamięta, że zawsze pragnęła miłości i akceptacji. Nie zaznała tego w domu rodzinnym, bo ukochana mama zginęła w wypadku samochodowym, gdy miała zaledwie trzy lata. Było Boże Narodzenie, jechali do cioci na święta. W samochodzie była cała rodzina: trzyletnia Magda, starsza siostra, mama i kompletnie pijany ojciec za kierownicą. Nigdy nie poniósł konsekwencji karnych, nie otrząsnął się także z pijaństwa. – Wpadał w ciągi alkoholowe. Może nas nie bił, ale karał niedostępnością, milczeniem. Wychowywały mnie ciocia i dziesięć lat starsza siostra. Obiecywałam sobie, że moje własne, dorosłe życie będzie inne – wspomina kobieta.
Ułożyło się jednak inaczej niż planowała. Magda w wieku 17 lat zaszła w ciążę, jej ojciec nie doczekał narodzin wnuka. Zmarł dwa miesiące wcześniej. – Byłam jeszcze dzieckiem, sierotą, a już zostałam matką. Zamieszkałam z moim partnerem, ale ten związek się nie układał. Wzajemnie sobie wyrzucaliśmy, kto zbyt mało z siebie daje. On pracował, ja próbowałam kończyć liceum, a synkiem zajmowała się moja ciocia. W końcu partner zostawił mnie dla innej kobiety – mówi Magda. Udało jej się stanąć na nogi, uzyskać wykształcenie średnie. Zapisała się nawet do policealnej szkoły fotografii, która była jej pasją. – Chciałam zawodowo robić zdjęcia analogowe. Fascynował mnie proces tworzenia i wywoływania zdjęć. Pewnie w tej trudnej życiowej sytuacji mogłam wyjść na prostą, ale czegoś mi brakowało. Może kogoś, kto by zobaczył jak ciężko mi jest ze samą sobą? Nie miałam z kim porozmawiać otwarcie. Łapczywie szukałam miłości, chciałam mieć rodzinę - przyznaje. Przestała czuć pustkę, gdy trafiła ją strzała amora.
- Zakochałam się po uszy, szybko wyszłam za mąż. Wiedziałam, że mój wybranek siedział wcześniej w więzieniu, ale zapewniał mnie, że kryminał to przeszłość. Miałam nadzieje na piękne życie – wyznała. Mężczyzna urzekł ją podejściem do małego Piotrusia. – Był świetnym, zaangażowanym ojczymem. A ja tak bardzo chciałam, żeby ktoś pokochał moje dziecko – dodała.
Magda przyznaje, że jej wyobrażenia o wspólnym życiu były tak piękne, że wypierała wszystko, co nie pasowało do obrazka. Dziś wie, że powinna wołać o pomoc, gdy mąż pierwszy raz podniósł na nią rękę. – Zaczęło się od policzka, a później każdego dnia był powód, żeby mnie bić.
Kiedyś nie rozumiałam kobiet, które są ofiarami przemocy. Zastanawiało mnie, jak to możliwe, że nie uciekły. Oceniałam. Póki sama nie zostałam jedną z nich. Gdy mąż wracał do domu, stałam w oknie i wypatrywałam, żeby się przygotować na cios. Bałam się, że jak pójdę po pomoc, to on mnie z zemsty zabije. Nie miałam dokąd uciec, bo mieszkaliśmy w moim mieszkaniu. Byłam zaszczuta. Szukałam ulgi w narkotykach – wyznała.
Magda uważa, że świetnie tuszowała domowe problemy, choć po latach dowiedziała się od dorosłego już syna, że widział każdą scenę jej życiowego dramatu. Przez narkotyki Magda straciła pracę, ale udało jej się zakończyć toksyczne małżeństwo. Nowym rozdaniem miał być wyjazd do Holandii, by "podreperować budżet", Piotruś zamieszkał ze swoim ojcem. Więcej już matki nie zobaczył.
- Zamiast się ogarnąć, zaczęłam się staczać. Rodzina nie mogła mi pomóc, nie chciałam pójść na odwyk. Byłam pewna, że kontroluję nałóg. Wchodziłam w kolejne związki, mnożyłam swoje kłopoty. Ciągnęło mnie w stronę dna. Każdego dnia przypomina mi się coś z mojego życia, jakieś zdarzenie, którym dokładałam cegiełkę do tego, żeby znaleźć się w więzieniu. I dziś wcale nie postrzegam tego jako zło. Uważam, że to jest najlepsze, co mogło mi się przytrafić. Prawdziwe otrzeźwienie, konfrontacja z życiem – mówi.
Na długą odsiadkę Magda ciężko "zapracowała". Sąd skazał ją na karę łączną za posiadanie narkotyków, kradzież sklepową, kradzież auta, rozbój, włamanie do sklepu i do baru, skąd wraz ze wspólnikami wynieśli sprzęt i pieniądze o wartości około 20 tysięcy złotych. Kobieta przyznaje, że żyła z "tych skoków", a do jej wydatków należały głównie używki i automaty do gier. Została zatrzymana 8 marca 2021 roku, około miesiąc po rozboju, w którym wraz z partnerem pobili i okradli jakąś parę.
– Wiedziałam, że jestem w ciąży, bo test zrobiłam w niedzielę, a zatrzymanie było w poniedziałek. Pamiętam, że ogarnęło mnie przerażenie. Wiedziałam, że za to co zrobiłam, mogę dostać 15 lat. Wyobrażałam sobie najgorszy scenariusz. Myślałam, że urodzę dziecko w więzieniu i je oddam. Nie miałam żadnego wsparcia, bo relacje z rodziną zerwałam kilka lat wcześniej. Nawet syn nie chciał mnie znać, nic dla niego w życiu dobrego nie zrobiłam. Wybrałam przecież narkotyki, a nie macierzyństwo – przyznaje z pokorą.
Wiosną 2021 roku Magda napisała list do siostry. Przeprosiła, prosiła o pomoc. Krewni byli zszokowani, nie spodziewali się, że kobieta wciąż żyje. Wyciągnęli do niej rękę, dali wsparcie i nadzieję, że "wszystko się ułoży".
Adaś przyszedł na świat we wrześniu, na oddziale położniczym w Zakładzie Karnym w Grudziądzu. Sąd rodzinny zgodził się, by został przy swojej mamie. Nie jest to standardowa procedura. Gdy służba więzienna oceni, że możliwości osadzonej do pełnienia roli matki są wątpliwe, bo ma np. cechy psychopatyczne, dziecko może zostać oddane do pieczy zastępczej. Ten sam scenariusz może spotkać świeżo upieczoną mamę, której grozi wysoka kara, np. za zabójstwo, a nie ma wśród jej bliskich nikogo, kto podjąłby się później opieki nad dzieckiem. System chroni przede wszystkim maluszka, który wytworzyłby z matką silną więź, a następnie i tak musiałby być od niej zabrany. Gdy Magda rodziła Adasia nie wiedziała wtedy jeszcze, jaka kara czeka ją za popełnione przestępstwa. Była natomiast świadoma, że dziecko może przebywać z matką w zakładzie karnym do trzeciego roku życia.
- Ta granica trzech lat jest umotywowana między innymi rozwojem pamięci u dzieci, potrzebą stymulacji zewnętrznej, maluchy z czasem chętniej ciągną na świat zewnętrzny. Gdy wiemy, że dziecko będzie musiało szybciej niż jego mama opuścić placówkę, przygotowujemy je do tego, umożliwiając spędzenie czasu z osobą, która ma opiekę przejąć. Na przestrzeni 14 lat mojej pracy zawodowej odnotowaliśmy dwa takie przypadki, opiekunami zostawali członkowie rodziny, którzy wcześniej brali maluszka na spacery, na święta czy na wakacje. Później to dziecko przychodzi do mamy na widzenia – wyjaśnia rzeczniczka zakładu karnego w Grudziądzu i dodaje, że takich sytuacji jest niewiele, bo sądy zwykle orzekają wobec osadzonych matek niższe wymiary albo Służba Więzienna wnioskuje do sądu penitencjarnego o przedłużenie okresu pobytu dziecka. - Jeżeli matka jest na to gotowa, składamy wnioski o warunkowe przedterminowe zwolnienie z odbywania kary, by mogła opuścić zakład karny razem z dzieckiem – wyjaśniła kpt. Kamińska.
Dziś już wiadomo, że odsiadka Magdy zakończy się w marcu 2025 roku. To pół roku dłużej niż w zakładzie mógłby przebywać Adaś. Służba Więzienna stara się o przedterminowe warunkowe zwolnienie dla matki, by nie rozdzielać jej z ukochanym synem. To właśnie jego przyjście na świat sprawiło, że 38-latka dała sobie szansę bycia lepszym człowiekiem.
Za metamofrozą życiowej postawy Magdy, ale także wielu innych kobiet, które w ciąży czy z maleńkim dzieckiem przy piersi trafiają do więzienia, stoją funkcjonariuszki Służby Więziennej. – Praca z taką osadzoną przebiega dwutorowo. Ustalamy, co doprowadziło do popełnienia przestępstwa i staramy się nad tym pracować, redukować deficyty. Jeśli są to przestępstwa, których podłożem była przemoc i agresja, kobieta jest wysyłana na trening zastępowania agresji albo inną terapię. Jeżeli matka jest uzależniona, natychmiast przechodzi terapię odwykową. Staramy się zrobić to wszystko w okresie ciąży, żeby mogła jak najwięcej popracować nad sobą, zresocjalizowała się, zanim urodzi się dziecko. Zachęcamy je także by mówiły do swoich brzuchów, głaskały je. Większość chętnie pracuje nad sobą i aktywnie buduje relacje z nienarodzonym dzieckiem – zauważa Elżbieta Kamińska.
Po narodzinach osadzona przenosi się do Domu Matki i Dziecka. Przypomina to trochę dom samotnej matki, trochę może szpital, na pewno nie więzienie. W pokojach, których służba więzienna nigdy nie nazywa celami, mieszkają zwykle po dwie matki i ich dzieci. Jeśli potrafią się ze sobą dogadać, mogą wymieniać się opieką nad maluszkami, żeby złapać chwilę oddechu, odpocząć.
Osadzone mają zajęcia z pielęgniarką, która pokazuje, jak się opiekować maluszkiem i dbać o jego prawidłowy rozwój. Są też spotkania z dietetykiem, który objaśnia kobietom sposoby rozszerzania diety. Niektóre z nich pierwszy raz w życiu mają okazję dowiedzieć się jak wygląda zdrowy posiłek. Osadzone nie gotują jednak obiadków swoim pociechom, dzieci, tak samo jak ich matki, karmione są przez kuchnię w zakładzie karnym. Kobiety mogą przygotowywać swoim dzieciom jedynie przekąski i mleko w ogólnodostępnej kuchni. Mogą je kupić w kantynie, w której dostępne są też pieluszki i inne produkty do pielęgnacji potomstwa, muszą zapłacić z własnej kieszeni. Nawet jeśli matka nie ma żadnych oszczędności ani wsparcia rodziny z zewnątrz, otrzymuje tysiąc złotych tzw. kosiniakowego. Osadzone w zakładach karnych nie dostają natomiast pieniędzy z programu "Rodzina 800+".
Dzieciom, które przebywają w Zakładzie Karnym przy swoich mamach, otaczająca je rzeczywistość nie wydaje się dziwna. Jednym z oczywistych powodów jest fakt, że są one zbyt małe, by poddać swoje miejsce zamieszkania szczegółowej analizie. Nie znają tez innego domu, urodziły się w tej rzeczywistości. Ich pokoje niewiele różnią się od tego, co mogłyby mieć na zewnątrz. Są zabawki, książki, kolorowe obrazki na ścianach. Funkcjonariusze Służby Więziennej nigdy nie pojawiają się w mundurach, a dla dzieci są "ciociami" lub "wujkami". Matki mają w ciągu dnia nieograniczone możliwości wychodzenia z dziećmi na spacer, a przed budynkiem, zarówno w Krzywańcu, jak i w Grudziądzu, znajduje się spory, ogrodzony plac zabaw, oddalony od miejsc, w których mogą pojawiać się więźniowie z innych sektorów.
W zakładzie karnym celebruje się urodziny każdego małego podopiecznego, dietetyk piecze tort. W Boże Narodzenie przychodzi Święty Mikołaj. - To wszystko po to, by pokazać mamom, że warto akcentować takie specjalne okazje. Często się okazuje, że nasze skazane nie pamiętają ze swojego dzieciństwa świąt czy urodzin. Staramy się zachęcić, żeby budować nowe tradycje. Rytuały i tradycje są dla dzieci bardzo ważne. Świętowaniu towarzyszy zawsze dużo wzruszenia, także wśród kadry – podkreśla kpt. Kamińska.
Z okazji Dnia Matki i Dnia Dziecka co roku jest kolorowy piknik w ogrodzie, jest klaun, balony, malowanie buziek, pieczenie gofrów, zabawy sensoryczne dla maluszków. W tym roku to penitencjarne matki przygotowały dla maluszków wyjątkowe przedstawienie. – Od 27 lat wspiera nas ksiądz, który tego dnia odprawia mszę świętą w intencji matek. Matki mogą też tego dnia ochrzcić dzieci – dodaje funkcjonariuszka.
Nierzadko dzieci wychodzą też poza teren zakładu karnego, zabierane są przez opiekunów na spacery, na wydarzenia kulturalne, jarmarki bożonarodzeniowe. Zakład Karny w Krzywańcu na bieżąco relacjonuje wszystkie przedsięwzięcia na profilu na Facebooku. Dzieci nie są "skazane" tylko na swoje mamy. Spotykają się z bliskimi w sali widzeń, która wygląda jak uroczy kącik zabaw. Maluchy mogą także wychodzić na przepustki z mamą albo spędzić weekend u babci. Syn Magdy był w zeszłym roku kilka dni nad morzem, a Boże Narodzenie spędził u krewnych w Warszawie. Magda też była. Wróciła z nadzieją, że czeka ją w życiu jeszcze wiele dobrego.
Funkcjonariusze pracujący na co dzień w Domu Matki i Dziecka mają przeczucie, że penitencjarne matki mają paradoksalnie więcej możliwości działania i rozwoju w izolacji, niż miałyby na wolności. Wiele z tych kobiet pochodzi ze środowisk naznaczonych nałogami i przemocą. Ich dzieci mogłyby się w rodzinnym domu nie dowiedzieć, jak wygląda czysta pościel, książeczka z wierszykami albo trzeźwa i obecna mama. Taka "kara" to często dar od losu.
- Staramy się ukierunkowywać uważność penitencjarnych matek. Sugerujemy, by prowadziły dziennik rozwoju maluszka, by mogły mu kiedyś o tym opowiedzieć. Współczesne macierzyństwo często dokumentowane jest smartfonem. Kręcimy filmiki, robimy zdjęcia. Tu fotograf przyjeżdża kilka razy w roku, na przykład w święta. Wtedy jest możliwość zrobienia zdjęcia. Ale nie mam poczucia, że mamy czy dzieci coś tracą. Wręcz przeciwnie, bo dzieci wychowują się bez ekranu, a matka nie ma tylu rozpraszaczy uwagi, co na wolności. Są w stanie się oddać temu dziecku w całości, na czym oboje korzystają – podkreśla Elżbieta Kamińska.
Słowa funkcjonariuszki potwierdza Magda, która uważa, że bycie matką w więzieniu dało jej uważność, jakiej na wolności nie znała.
- Przy pierwszym dziecku chodziłam do szkoły, zajmowały się nim ciotki, babcia. Nie spędzałam z synem tyle czasu. Nie pamiętam, żebym celebrowała jego nowe umiejętności. Dziś wiem dokładnie, kiedy Adaś próbował pierwszych warzyw, kiedy stawiał pierwsze kroki, kiedy powiedział "mama". Każdego dnia obserwuję, jak robi się coraz bardziej samodzielny, więcej mówi – wylicza.
Magda powiedziała mi, że choć od 21 lat jest matką, tak naprawdę macierzyństwo przeżywa po raz pierwszy. – Nie wiedziałam, czy po tylu latach poradzę sobie w ogóle z małym dzieckiem. Funkcjonariuszki bardzo mnie wsparły. Zaskoczyła mnie ta bliskość z dzieckiem. Jestem czuła, cały czas go przytulam, całuję, czytamy razem książeczki i śpiewamy. Ja nie miałam takiego dzieciństwa i odebrałam tę możliwość mojemu pierwszemu synowi, byłam bardziej wycofana i oziębła – wyznaje, nie kryjąc łez.
Magda przyznaje, że macierzyństwo dało jej siłę do pracy nad sobą i chęć do działania. Kobieta zaczęła pierwszy raz od lat robić plany, pojawiły się nadzieje i marzenia. 38-latka jest świadoma, że po opuszczeniu zakładu karnego czeka ją jeszcze 18 miesięcy prac społecznych, które za inne występki nałożył na nią sąd. – To jest mój priorytet, żeby tego nie zaniedbać i więcej nie trafić do zakładu karnego. Chcę, żeby Adaś czuł, że jestem odpowiedzialna. Żeby zawsze miał we mnie wsparcie. Pracuję na to każdego dnia. Mój syn jest cudem, który uratował mnie i scalił naszą rodzinę – podkreśla. Po wyjściu z więzienia Magda zamieszka u cioci. Mówi, że będzie chciała znaleźć pracę i zadbać o zęby, które doszczętnie zniszczył narkotykowy nałóg. Gdy mówi o przyszłości używa słów "stabilnie", "bezpiecznie", "razem".
Kadra więzienna stara się, żeby warunki dla dzieci w zakładzie karnym były jak najbardziej "domowe", zbliżone do tego, co na zewnątrz. Trudno jednak normalnym określić świat, w którym nie ma mężczyzn, tatusiów.
- Mój ówczesny partner dostał o dwa lata większy wyrok. Wysyłałam mu zdjęcia Adasia, pisaliśmy listy, ale dystans się zwiększał. Nawet nie wiem, czy będzie chciał utrzymywać z naszym synkiem kontakt, jak wyjdzie. Nie wiążę z tym dużych nadziei – powiedziała mi Magda ii dodaje, że 2,5-letni Adaś widział swojego ojca na zdjęciu, ale o niego nie pyta. Koncept ojca jest mu obcy, wychowuje go przecież tylko matka i "ciocie". – Myślę, że przyjdzie na to czas, żebym opowiedziała mu o jego ojcu więcej. Jak oboje będziemy na to gotowi, opowiem mu również prawdę o sobie. Chcę, żeby wiedział wszystko, i żeby się tego dowiedział ode mnie, bo takie informacje z zewnątrz mogłyby go potwornie zranić – dodaje Magda.
- Niestety rzeczywistość osadzonych matek i ich dzieci jest smutna. Ojców, którzy chcą uczestniczyć w życiu swoich dzieci jest niewielu, może około 10 procent, ale część z nich niestety też odbywa kary w więzieniu, więc ich wsparcie jest ograniczone do listów czy kontaktów przez Skype. Raczej nie utrzymują relacji, nierzadko są w toku sprawy o ustalenie ojcostwa, bo panowie nie uznają dzieci, nie poczuwają się do odpowiedzialności – zauważa kpt Kamińska.
W 2023 roku, w ramach pracy doktorskiej z psychologii, kpt. Elżbieta Kamińska przeprowadziła na osadzonych w Grudziądzu badania, w których udokumentowała wpływ macierzyństwa na życiowe postawy pozbawionych wolności kobiet. Nikt inny wcześniej tego procesu nie zgłębiał.
- Jedna z hipotez była próbą odpowiedzi na pytanie "Czy urodzenie, a następnie wychowywanie dziecka w warunkach izolacji penitencjarnej, wpływa na zmianę preferencji wartości przez ich matki?". Z moich badań wynika, że zmiany są zdecydowanie na plus. Badanym przeze mnie matkom osadzonym z dziećmi zdecydowanie spadła potrzeba realizacji własnych potrzeb, miały natomiast większe poczucie sukcesu, związane z inwestowaniem w rozwój maluszka. Miały też większe poczucie własnej sprawczości i ważności w świecie, wzrastał u nich także poziom życzliwości i troskliwości nie tylko dla dziecka, również dla innych. Wynik nie był w żaden sposób skorelowany z charakterem popełnionego przestępstwa – zauważyła Elżbieta Kamińska. Osadzonym matkom wyraźnie bardziej zależy na pielęgnowaniu tradycji, na poczuciu bezpieczeństwa i częściej deklarują chęć podporządkowania się regułom społecznym.
Psycholog próbowała z badanymi szukać odpowiedzi na pytanie o sens ich życia. - Więzienne macierzyństwo, współwystępujące często z innymi problemami może stać się dla kobiety bodźcem do poszukiwania i doświadczania sensu. Przeprowadzone analizy pozwalają wysunąć wniosek, że kobiety odbywające karę pozbawienia wolności wraz z dziećmi doświadczają zmiany sensu życia. Okazuje się, że mają także wyższe poczucie celu życiowego niż statystyczna Polka na wolności. Chętnie ukierunkowują się na przyszłość; wiedzą, czego chcą dla siebie i swoich dzieci – dodała kpt. Kamińska.
Większość kobiet mądrze korzysta z możliwości, jakie dostały w więzieniu. Rozkwita i czuje wdzięczność do kadry, która umożliwiła im zbudowanie wewnętrznej siły od podstaw. – Zdarza się, że matki później się odzywają, przesyłają zdjęcia z dziećmi albo kartki z wakacji i piszą "wszystko jest u mnie OK, radzę sobie". Zdarza się, że przysyłają paczki z ubrankami po swoich dzieciach, bo mogą się przydać innym dziewczynom. Widać, że czują się z nami związane. Trudno tego nie zrozumieć, w końcu to my jesteśmy przy nich w najważniejszych momentach ich życia – zauważa rzeczniczka więzienia w Grudziądzu i dodaje, że praca w tym miejscu to "dar od losu".
– Więzienia zwykle nie pachną świeżym praniem, nie są kolorowe, nie słychać w nich śmiechu dzieci. A tu rozwija się nowe życie i nadzieja. Zależy nam, by włożyć tym maluszkom do bagażu doświadczeń wszystko, co najlepsze, mimo że są to doświadczenia w więzieniu. To nasz nadrzędny cel – podkreśla.
Dom dla Matki i Dziecka w Zakładzie Karnym nr 1 w Grudziądzu istnieje od 1949 roku. Od tego czasu ponad 5 tysięcy kobiet urodziło dzieci w izolacji. To też jedyny w kraju więzienny oddział ginekologiczno-położniczy. Tylko w ubiegłym roku Grudziądz przyjął 93 kobiety w ciąży. Połowa z nich urodziła za kratami. Dwie zrzekły się swoich praw - były to dzieci z gwałtów.
***
Doświadczasz przemocy domowej? Szukasz pomocy? Możesz zgłosić się na przykład do Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia". Bezpłatna infolinia czynna jest całodobowo pod numerem telefonu 800 12 00 02. Więcej informacji znajdziesz na tej stronie. Jeśli występuje zagrożenie życia - dzwoń na numer alarmowy 112.