Piękna pogoda i zbliżający się wielkimi krokami koniec roku to dla wielu rodziców najlepsza motywacja, by w końcu zacząć planować rodzinne wakacje. Góry, morze, jeziora albo zagraniczne wojaże - opcji jest całe mnóstwo, w zależności od tego, co kto lubi i kto jakimi finansami dysponuje.
Niestety nie każdy rodzic ma możliwość wyjazdu ze swoimi dziećmi. Są zawody, które uniemożliwiają wycieczki w okresie letnim, kiedy jest najwięcej pracy. Dotyczy przede wszystkim rolnictwa.
Ula ma dwójkę dzieci w wieku 9 i 12 lat. Od urodzenia mieszka w jednej z podlaskich wsi. Wraz z mężem prowadzą duże gospodarstwo rolne.
Praca rolników jest naszym błogosławieństwem i przekleństwem. Ja zostałam na gospodarce rodziców, mój mąż też pochodzi z rodziny rolniczej. Nasze rodzeństwo wyjechało do miasta, a my połączyliśmy majątki. Na brak funduszy nie możemy narzekać, ale na nadmiar wolnego czasu też nie
- opowiada kobieta. Przyznaje, że z biegiem lat dostrzega coraz więcej mankamentów życia na wsi. Szczególnie jeśli chodzi o dzieci. "Ludzie z miasta często widzą wieś jako spokój, sielankę, świeże powietrze i swojskie jedzenie. Nie wszyscy jednak pamiętają, że to wszystko jest okupione ciężką pracą ludzi, którzy tu mieszkają, na co dzień".
Mamy dwójkę naprawdę fajnych dzieciaków. Pomagają nam, dobrze się uczą. Wczoraj Jasiek, młodszy syn zapytał, czy on kiedyś pojedzie na wakacje. Zapytałam, co ma na myśli. Powiedział, że w klasie większość dzieci gdzieś jedzie, a niektórzy nawet samolotem polecą. A on znowu będzie siedział w domu
- relacjonuje nasza czytelniczka. "Myślałam, że serce mi pęknie, przypomniałam sobie, jak jako dziecko wiele razy płakałam, że mama nigdy ze mną nie jedzie nad morze, bo musimy pracować na gospodarce. Teraz ja to samo mówię swoim dzieciom. I strasznie mnie to boli" - dodaje.
Ula zapewnia, że kocha swoje życie na wsi i mimo codziennej, ciężkiej pracy w gospodarstwie nie wyobraża sobie, by mogło być inaczej. Postanowiła jednak, że musi zadbać o to, by jej dzieci nie czuły się gorsze, bo nie mieszkają w mieście.
Zastanawiam się, czy mimo tego, że latem mamy najwięcej pracy, mogę jakkolwiek zorganizować chłopcom wakacje. Koleżanka mi mówi, żebym wysłała ich na jakiś obóz albo kolonię, ale mój mąż uważa, że młodszy jest za mały. Twierdzi także, że dzieciaki lepiej, jak są pod opieką rodziców, straszy mnie różnymi historiami, jakie gdzieś wyczytał lub usłyszał
- relacjonuje kobieta. Ma też pretensje do męża, ponieważ uważa, że wymyśla i "oni też jako dzieci spędzali wakacje na wsi, pomagając rodzicom, i nic im nie jest". Ona jednak nie chce, by jej synowie przeżywali to samo. "Nie zgodzę się, by moje dzieci zamiast pięknych, wakacyjnych wspomnień, miały ciężką pracę w polu. A wiem, że mąż na pewno będzie ganiał chłopaków do pomocy. Mam straszny dylemat i nie wiem, co zrobić. Moja siostra, gdy jej o tym powiedziałam, stwierdziła, że sama mogłabym gdzieś jechać na kilka dni z chłopakami, że mąż sobie poradzi i to tylko takie gadanie. No nie wiem...".
Czy kobieta powinna wysłać dzieci na obóz, a może faktycznie jej siostra ma rację i na kilka dni mogłaby "urwać się" i sama gdzieś z nimi pojechać? Dajcie znać co myślicie w komentarzach, albo na edziecko@agora.pl