Niegdyś rodzice wysyłali swoje dzieci na kolonie, były to tanie wyjazdy, zazwyczaj na tydzień lub dwa. Nie było można liczyć na jakieś fantastyczne warunki (z reguły były to ośrodki lub domki o niskim standardzie), jednak nikt nie narzekał, bo było gwarno, wesoło i aktywnie.
Wydawałoby się więc, że "półkolonie" czyli takie "kolonie bez noclegu", a inaczej rzecz ujmując, opieka nad dzieckiem w ciągu dnia w trakcie wakacji, nie powinno być zbyt drogie. Nic bardziej mylnego. Wielu rodziców łapie się za głowy, widząc ceny 5-dniowego turnusu.
Przejrzeliśmy ceny półkolonii. Te mniej wyszukane, w których ofercie mamy atrakcje typu: wyjścia do kina, sali zabaw, krótkie wycieczki, ogniska, warsztaty itp. kosztują w Warszawie około 1200 zł. W Białymstoku, czy innych mniejszych miastach ceny są niewiele wyższe (750-1000 zł).
Oczywiście nawet dwukrotnie więcej trzeba zapłacić za półkolonie np. na stadninie, gdzie dzieci codziennie uczą się jeździć konno, albo w ośrodku z nauką pływania na żaglach.
W ubiegłym roku wysłałam syna na półkolonie na stadninie. Zapłaciłam sporo, ale muszę przyznać, że był zachwycony, nie tylko uczył się jeździć, ale też czyścić konie i opiekować nimi. No i do tego dzieciaki były cały dzień na podwórku, miały wiele obowiązków i zadań, które były w formie zabawy. Bardzo przemyślany był ten program i z chęcią wykupiłabym dwa turnusy, żeby przez 2 tygodnie pochodził. Niestety cena była wysoka, więc mąż uznał, że to już szaleństwo.
- opowiada Ula z Białegostoku. Nie ukrywa, że w tym roku także chce zapisać syna, na szczęście prowadząca powiedziała jej, że dzieci, które chodzą na zajęcia w stadninie, które są co jakiś czas organizowane i były na półkoloniach w ubiegłym roku, będą miały taką samą cenę. "Chociaż tyle w tej całej drożyźnie" - przyznaje kobieta.
- Ceny są wysokie, jak znalazłam ofertę 1000 zł za 5 dni, uznałam na tle innych, że to spoko cena i od razu zapisałam dziecko, bo wiem, że miejsca rozchodzą się jak świeże bułeczki - mówi nam Zofia, mama z Warszawy.
Wielu rodziców martwi się i przyznaje, że nie wiedzą, co mają zrobić ze swoimi pociechami przez ponad 2 miesiące. W sieci jest wiele wpisów rodziców, którzy zastanawiają się, jakie rozwiązanie będzie najlepsze, szczególnie widząc ceny półkolonii (lub kolonii) które dziś bez wątpienia niskie nie są.
Jeśli jest 4 dziadków, to trochę mogliby się poświecić i wziąć każdy, choć z tydzień urlopu. Ten problem był w Polsce zawsze, choć prawda ze półkolonie, kolonie i obozy kosztowały kiedyś dużo mniej
- napisała na platformie X internautka o profilu @MjutTina. Nie każdy jednak ma możliwość z korzystania z pomocy krewnych, a i nie wszyscy dziadkowie (jeśli pracują) chcą wykorzystywać swój urlop, by opiekować się wnukami. Nikt nie ma prawa od nich też tego od nich wymagać.
W niektórych miastach np. w Warszawie organizowane są dyżury wakacyjne, gdzie rodzice płacą 50 zł dziennie za opiekę i wyżywienie (w tym jedno danie gorące). W tym przypadku za miesiąc wychodzi im tyle, co za wykupienie tygodniowych półkolonii. A dzieci mają zapewnionych mnóstwo atrakcji, są wyjścia, wycieczki, ciekawe zajęcia. Niestety w wielu miastach nie ma takiej opcji i rodzice mogą jedynie pomarzyć o takim rozwiązaniu.