• Link został skopiowany

Dziecko zatrzymało się na przystanku autobusowym. Nastolatkowie wybiegli w popłochu

Wzburzona Czytelniczka postanowiła opisać historię, której była świadkiem. "Ciągle się tylko mówi, jaka ta młodzież zła i niedobra. A może niektórzy po prostu są tak zaślepieni swoim narzekaniem, że nie zauważają już żadnych przejawów empatii?" - pisze kobieta.
Dziecko zatrzymało się na przystanku autobusowym. Nastolatkowie wybiegli w popłochu (zdjęcie ilustracyjne)
FamVeld/ shutterstock.com

Zbliżają się wakacje. Jak tylko na dworze zaczyna robić się ciepło, coraz częściej słyszymy, że gdzieś zaginęło dziecko, że zapodziało się, że wyszło samo z domu i żaden z opiekunów tego nie usłyszał. Słyszymy też o rosnącej znieczulicy i o tym, że dzisiejsza młodzież jest coraz gorsza, coraz bardziej wulgarna i zapatrzona w siebie, jak w obrazek. A ja się z tym nie zgadzam, często doświadczam, że mają w sobie mniej znieczulicy, niż jeden dorosły i zdawałoby się odpowiedzialny człowiek - zaczyna list nasza czytelniczka. 

Czytelniczka wspomina, że sama nie była spokojną nastolatką. Uważa, że wielu dorosłych dawno zapomniało o swoich wybrykach

Kobieta wspomina, że jest dojrzała, często z rozrzewnieniem patrzy na młodych ludzi i przypomina sobie, jaka była za młodu. "Wiele mam za uszami. Nie byłam typem spokojnej dziewczynki. Lubiłam szaleć, przeżywać przygody i chciałam wykorzystywać nastoletni czas, choć przyznaje, nie mieliśmy tylu możliwości i pokus co dzisiejsza młodzież" - dodaje. Denerwuje się również, bo z jej doświadczenia wynika, że większość dorosłych osób jest wrogo nastawiona na młodzież. Nie rozumieją ich potrzeb wyszalenia się i korzystania z życia. A przecież większość z nas ma przynajmniej kilka historii na swoim koncie, które opowiada z zawstydzeniem i jednocześnie wypiekami na twarzy.

Zobacz wideo

Nastolatkowie najpierw wyśmiewali małą dziewczynkę, chwilę później pobiegli, by upewnić się, że w pobliżu jest jej opiekun

Kobieta przywołuje kilka wspomnień i przechodzi do sedna. Kilka dni temu była świadkiem pewnej sceny. Na hulajnodze i rowerku biegowym jechała dwójka dzieci. Ich mama szła kilkanaście metrów za nimi - odstęp był spowodowany tym, że ona szła na piechotę, a dziewczynki jechały. Starsza z nich minęła przystanek i pojechała dalej. Młodsza zatrzymała się przy przystanku zagadując do trzech siedzących nastolatków. Zaczęli się śmiać i wygłupiać, ale szybko olali dziewczynkę. Najważniejsze, zdaniem czytelniczki, nastąpiło chwilę później. Młodsza dziewczynka w końcu pojechała za starszą siostrą. Mama wciąż była kilka metrów od przystanku. Chłopcy zajęli się sobą, ale nie minęło kilkanaście sekund, jak jeden krzyknął "czy te dziewczynki są same?", po czym cała trójka wybiegła z przystanku, żeby upewnić się czy dzieci mają opiekuna. Sprawa wyjaśniła się szybko, mama zaraz zaznaczyła swoją obecność, a nastolatkowie nieco zawstydzeni zaczęli się tłumaczyć, że bali się, że coś stanie się dziewczynkom. 

Moim zdaniem nie mieli czego się wstydzić. To powód do dumy. Taki przykład utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że młodzież może i musi się nieco wyszaleć, ale w tej ciągłej pretensji o ich zachowanie nie zauważamy, że to bardzo empatyczne dzieci, tylko niestety wciąż bardzo niedocenione - tymi słowami kobita zakończyła swój list. 

Więcej o: