Zbliżają się wakacje. Rodzice już od jakiegoś czasu zastanawiają się jak zorganizować swoim pociechom dwa miesiące wolnego. Nie sztuką jest przecież pozwolić dziecku siedzieć przed telewizorem, komputerem czy telefonem.
Wiele osób chce wysłać swoje dzieciaki na obóz, pamiętając, jak sami niegdyś na nie jeździli. Były niedrogie i pełne atrakcji. Dzisiaj trzeba przyznać, że zgadza się jedynie ta druga kwestia. Bo uczestnicy takich wyjazdów z reguły mają fajnie zorganizowany czas, jednak, cytując klasyka "tanio to już było".
Napisała do nas Joanna, która przyznała, że dość długo szukała jakiegoś obozu wakacyjnego dla swojego syna. Przeszukując ogrom ofert, stwierdziła, że ceny polskich wyjazdów są zbliżone do tych zagranicznych.
Od nowego roku intensywnie szukałam jakichś kolonii czy obozu dla swojego syna Adasia. W zeszłym roku za późno się ogarnęłam i nie było nic sensownego, przez co w wakacje mieliśmy spory problem. Kupiłam wtedy półkolonie, ale to nie to samo i średnio się opłaca. W tym roku obiecałam mu, że na pewno wyślę go na jakiś fajny wyjazd. I znalazłam super obóz w Bułgarii w lipcu. I to w cenie takiej niemalże takiej samej, jak obozy w Polsce
- opowiada nasza czytelniczka. Zaproponowała też swojej przyjaciółce, czy nie chciałaby wysłać też swojego syna. Ta się zgodziła, więc kobieta jest przeszczęśliwa, że syn będzie miał towarzystwo. "To kontaktowe dziecko, szybko nawiązuje nowe znajomości, ale fajnie, że już na starcie będzie miał kompana, będzie mu na pewno raźniej". Kobieta wykupiła wyjazd i - jak przyznaje - "całe szczęście, bo teraz nie ma żadnych ciekawych ofert, wszystkie fajniejsze są już wykupione i nie ma miejsc".
Podczas ostatniego spotkania rodzinnego bratowa naszej czytelniczki pochwaliła się, że kupiła swojemu synowi (który jest w tym samym wieku co syn Joanny) wyjazd do Świnoujścia.
Chwaliła, że taka wspaniała oferta, fajny program i namawiała, żebyśmy też kupili. Powiedziałam, że super, ale ja chyba mam coś jeszcze lepszego. I opowiedziałam jej o Bułgarii. Widać było, że się zdenerwowała, bo do końca obiadu niezbyt chciała z kimkolwiek rozmawiać. Jest strasznie obrażalską osobą i lubi robić szum wokół siebie, więc szczerze przyznam, że nikt się specjalnie nie przejął
- opowiada Joanna. Dwa dni później zadzwonił telefon. Kobieta była zaskoczona, gdy zobaczyła na ekranie, że wyświetla się numer bratowej. "Nie dzwonimy raczej do siebie na pogaduszki, więc wystraszyłam się, że może coś się stało bratu, bo po co miałaby do mnie dzwonić".
Bratowa najpierw zapytała, czy mam chwilę, gdy przytaknęłam, wystrzeliła niczym z procy. Powiedziała, że jestem bezczelna, że nie powiedziałam jej, że znalazłam obóz w Bułgarii, że w rodzinie nie robi się takich rzeczy
- relacjonuje nasza czytelniczka. "Nawijała przez 10 minut, a na koniec rzuciła "to co, może jednak odwołasz swój wyjazd i wykupisz razem z naszym Karolem? A za rok wyślemy ich razem do Bułgarii. Dopiero wtedy mogłam dojść do głosu. Byłam tak zdenerwowana, że aż ręce mi się trzęsły. Powiedziałam, że nie ma mowy, syn niesamowicie cieszy się na kolejny zagraniczny wyjazd, a ona jak chce, to niech szuka innych ofert. Dodałam również, że w Świnoujściu też już był, a nawet gdyby nie był, to nie oszukujmy się, nie ma co porównywać tych dwóch obozów".
Bratowa bardzo nerwowo zareagowała na odmowę, zaczęła krzyczeć na naszą czytelniczkę i mówić, że "jest pazerna i patrzy tylko na siebie". Zarzuciła jej też, że specjalnie nie mówiła o zagranicznym obozie, żeby ona sama nie zdążyła wykupić tam miejsca.
Matko kochana, jak ona zaczęła drzeć się do telefonu, powiedziałam, że nie rozumiem, o co jej chodzi. Nie kupiła obozu w Bułgarii i ma pretensje, bo ja kupiłam? Nikt jej nie bronił, trzeba było się wcześniej ogarnąć. Powiedziałam, że wstydziłaby się w ogóle swojej propozycji, niech lepiej uczy się na błędach i kupi wyjazd za rok
- relacjonuje kobieta. Przyznaje jednak, że cała sytuacja wytrąciła ją z równowagi. Postanowiła zadzwonić do brata i powiedzieć mu o propozycji jego żony. "O wszystkim wiedział i zaczął argumentować, że ich Kuba nie był w Bułgarii i tak przeżywa, bo kuzyn jedzie, a on nie itp. Powiedziałam, że wstydziliby się w ogóle składać mi taką propozycję i rozumiem, iż jego pazerna żona wpadła na ten pomysł, ale po nim się tego nie spodziewałam i odłożyłam słuchawkę".
Nasza czytelniczka nie ukrywa, że bardzo jej przykro, bo w sumie to nikt jej nie pogratulował, iż znalazła synowi świetny wyjazd. Wie, że bratowa będzie teraz opowiadać teściom niestworzone rzeczy o niej i jej bliskich. Mąż mówi, aby w ogóle nie brała tego do głowy i się nie przejmowała, a on sam powie rodzicom, jak było. "Ale niesmak już pozostanie".