Pozwoliła synkowi złamać powszechne zasady w sklepie. "Rozkręciła się afera"

"Wyszła z tego ogromna afera, a teraz pracownicy tego sklepu, jak tam wchodzę, patrzą na mnie bardzo podejrzanie. No ale ja nie zrobiłam nic złego przecież. Czy oni nie wiedzą, jakie są dzieci? Masakra, co się teraz z tym społeczeństwem dzieje" - żali się mama kilkulatka.

Zakupy z dziećmi to zmora wielu rodziców. Dla kilkuletniego dziecka, nawet 15 minut chodzenia po sklepie staje się nie do wytrzymania i jest powodem kłótni, dąsów, a czasem nawet rzucania się na podłogę, żądając jakiegoś konkretnego produktu. Wiele mam chcąc uniknąć afer, ulega, byle tylko móc dalej kontynuować zakupy i jak najszybciej wyjść ze sklepu. Pani Joanna przekonała się na własnej skórze, że uleganie dziecku i godzenie się na jego uparte żądania może generować kolejne przykre problemy.

Kilkulatek żądał zjedzenia batonika w trakcie zakupów. Mama się zgodziła, nie przypuszczała, że wyjdzie z tego awantura

Pani Joanna ma 3,5-letniego synka. To żywiołowy i niezwykle uparty chłopiec. Kobieta musiała wybrać się na zakupy, nie miała z kim go zostawić, ale miała nadzieję, że przebiegną szybko i bezproblemowo. Tak było dopóki nie doszli do jednej z alejek ze słodyczami. Chłopiec zobaczył batoniki i zaczęła się draka. Domagał się jednego z nich. Jego mama, by oszczędzić płaczu i afery wśród obcych ludzi zgodziła się. Miała nadzieję, że chłopiec weźmie go w rękę i będzie niósł dopóki nie dojdą do kasy. Niestety on zażądał natychmiastowego zjedzenia. Uległa, ale nie spodziewała się, tego co wydarzy się później.

"Wyszłam na oszustkę i złodziejkę, co bardzo mi się nie podobało"

Jeden z pracowników od razu to zauważył i podszedł do mnie. Wywiązała się z tego bardzo nieprzyjemna dyskusja. Mężczyzna kazał mi podejść z synem od razu do kasy i zapłacić za batonik, a następnie dziecko miało go zjeść za kasami. Dopiero wtedy mogliśmy wrócić do robienia zakupów - tłumaczy Pani Joanna i dodaje, że od tamtej pory czuje się jak złodziejka. Gdy przychodzi do ego sklepu jest obserwowana, a jeden z pracowników za każdym razem za nią chodzi. Czy kobieta postąpiła dobrze? Wiele mam na pewno doskonale rozumie sytuację, w jakiej się znalazła. Bartłomiej Tarłowski, menedżer ds. rozwoju franczyzy i komunikacji korporacyjnej z Grupy Muszkieterowie, właściciela Intermarche i Bricomarche, wyjaśnia, że takie zachowanie może zostać uznane za kradzież. 

Zobacz wideo Czy dziecko może nam dawać sygnały, że coś się dzieje niepokojącego? Psycholożka wymienia konkretne zachowania nastolatków
Zgodnie z regulacją prawną własność rzeczy przechodzi na kupującego w momencie zapłaty za towar. Zatem z tej perspektywy produkt, który został wzięty z półki, ale nie nastąpiła za niego płatność, pozostaje własnością sprzedawcy. Jeśli klient zje zabrany produkt przed zapłatą, czyli towar, który do niego nie należy, istnieje przesłanka, iż doszło do wykroczenia.

Aby uniknąć takich sytuacji, należy po prostu powstrzymać się przed otwieraniem i spożywaniem produktów na terenie sklepu przed zapłaceniem za nie. W krytycznych sytuacjach należy najpierw zapytać o zgodę pracownika sklepu.

Więcej o: