Matka odebrała telefon ze żłobka: Syn się nie rusza. Nauczycielka zabiła dziecko

Pięciomiesięczne dziecko zmarło w żłobku w wyniku uszkodzeń ciała. Czy doszło do wypadku? Nic bardziej mylnego. Za śmiercią chłopca stoi 68-latka, która miała potrząsać nim tak mocno, że spowodowała obrażenia, które doprowadziły do nieodwracalnych skutków. Niestety, to nie był pierwszy raz.

25 marca 2024 rok. Tego dnia mama maleńkiego chłopca, którego rano zostawiła w żłobku Tender Years Preschool & Nursery w Alabamie (USA), otrzymała telefon, że jej syn się nie rusza. Po chwili była już na miejscu i widziała, jak jej pięciomiesięczny syn jest poddawany reanimacji. I chociaż dziecko natychmiast zostało przewiezione do szpitala, nie udało się go uratować. Zmarł. Powód? Wielonarządowe obrażenia spowodowane potrząsaniem, które jak donoszą angielskojęzyczne media – były jedną z "metod wychowawczych" opiekunki ze żłobka. Rodzice dziecka postanowili zabrać głos. Przerywają milczenie z myślą o innych rodzicach, a przede wszystkim – ich malutkich dzieciach.

Zobacz wideo Patrycja Sołtysik kilkukrotnie poroniła. Dziś mówi, jak rozmawiała o tym z synem Stasiem

Tragedia w żłobku. Zmarło pięciomiesięczne dziecko

Pod koniec marca doszło do niewyobrażalnej tragedii. W żłobku w Alabamie (USA), w wyniku obrażeń poniesionych ze strony jeden z pracujących opiekunek, zmarło pięciomiesięczne dziecko. Oskarżoną o śmierć niemowlęcia jest jedna z kobiet, która zajmowała się dziećmi. To Versa Mae Simmons. 68-letnia kobieta miała potrząsać dzieckiem tak mocno, że spowodowała obrażenia, które doprowadziły do jego śmierci. Jednak to nie koniec wstrząsających doniesień. Prowadzone śledztwo wykazało, że podobne praktyki nie były jednorazowe, a zdarzały się nader często i nie tylko w przypadku pięciomiesięcznego Braydena, ale i innych dzieci.

"On nie mógł mi powiedzieć, co się dzieje. Za każdym razem, gdy go odbierałam, tak bardzo się cieszył… Wtedy myślałam, że raduje się na mój widok. Dziś myślę, że być może był szczęśliwy, że zabieram go z tego miejsca" – powiedziała Taylor Robertson, mama zmarłego niemowlęcia. "Potwory mogą przybierać różne kształty i rozmiary. Potworami mogą okazać się też ludzie, po których zupełnie byś się tego nie spodziewał. Nie dajcie się zwieść" – dodała kobieta podczas wywiadu, w którym postanowiła wziąć udział wraz z mężem. Para chciała nie tylko przerwać milczenie i nagłośnić ich tragedie, ale przede wszystkim zwrócić uwagę na to, co dzieje się i do jakich zaniedbań dochodzi w miejscach "przyjaznych dla dzieci".

 

68-letnia kobieta czeka na proces. Jaki będzie wyrok?

Żłobek, w którym doszło do tragedii, został zamknięty. 68-letnia opiekunka trafiła do aresztu. Usłyszała bardzo poważne zarzuty. Została oskarżona o morderstwo, dodatkowo prokuratura postawiła jej zarzut psychicznego i fizycznego znęcania się nad dziećmi. Na ciele innych maluchów również odkryto zadrapania i obrażenia, które wskazują, że one także mogły cierpieć za jej sprawą.

"Akta sądowe uzyskane przez portal WFSA 12 podają, że Simmons znęcała się, biła i maltretowała Braydena więcej niż jeden raz, co doprowadziło do jego tragicznej i przedwczesnej śmierci w dniu 25 marca" – podaje dailymail.co.uk. "Pytajcie ludzi, którym powierzacie swoje dzieci o wszystko. Żądajcie nagrań video. Jest tyle rzeczy, których nie zrobiłam, by ocalić swoje dziecko. Chciałabym cofnąć czas, a nie mogę…" – błaga mama. O tym, jaki będzie wyrok - przekonamy się niebawem. Póki co, nadal prokuratura zbiera dowody na skandaliczne zachowanie opiekunki.

Więcej o: