Społeczeństwo jest coraz bardziej wulgarne i agresywne, co przekłada się również na wychowanie najmłodszych. Dzisiejsze dzieci nie znają świata bez Internetu i nowoczesnych technologii, a praca nie jest dla nich sensem życia, a jedynie potrzebą do realizacji celów i marzeń.
Dzieci często wzorują się na rodzicach, a ich zachowania, szczególnie te negatywne, chętnie powtarzają, myśląc, że to dobre i pożądane wzorce. W efekcie w szkołach aż roi się od wulgarnych odzywek, przemocy rówieśniczej czy hejtu. Nauczyciele przyznają, że choć chcieliby wpłynąć na dzieci i pomóc im, to niestety w obecnych czasach nie mając autorytetu, nie jest to proste. Boleśnie przekonała się o tym nauczycielka z 24-letniej stażem pracy, która opisała w sieci, jak postrzega zachowanie dzieci i rodziców.
Lisa Conselatore pracuje w oświacie już ponad 24 lata. Aktywna nauczycielka publikuje w swoich mediach społecznościowych sporo filmików nawiązujących do pracy w szkole. W najnowszym nagraniu na TikToku kobieta opowiedziała o niewłaściwych zachowaniach swoich uczniów, które według niej nie uaktywniły się podczas pandemii koronawirusa, a jedynie są wynikiem złego wychowania przez rodziców.
Twoje dzieci nie są wyjątkowe
- zaczęła pedagożka, twierdząc, że to rodzice wpoili swoim dzieciom poczucie, że ci są pępkiem świata i wszystko im się należy. Zdaniem nauczycielki to nie COVID-19 odizolował dzieci, a jedynie ci, którzy ich wychowują. "Wychowywanie dzieci tak, żeby myślały, że są wyjątkowe, to robienie im ogromnej krzywdy. Wiem, że twoje dzieci są dla ciebie wyjątkowe. Moje dzieci są wyjątkowe dla mnie. Jednak żadne z nich, nigdy, nie jest najważniejszą, tą jedną wyjątkową osobą w pokoju. Nikt nie jest. Żyjemy przecież w społeczeństwie, musimy się wzajemnie szanować, a szacunek polega też na rozumieniu, w którym momencie możemy coś dodać od siebie, a w którym mamy po prostu słuchać innych" - przekonuje Conselatore.
Pod nagraniem na TikToku pojawiło się sporo komentarzy. Wśród komentujący byli także nauczyciele, którzy przyznali, że sami też też zauważyli problem związanych z roszczeniowymi dziećmi. Ci często nie mówią wprost, że coś im się należy, ale wyraźnie sugerują - odmawiają lub chcą coś robić mimo tego, że nauczyciel nie wyraża zgody. Każda odmowa i chęć rozmowy kończy się płaczem lub niemiłą wymianą zdań. "Za każdym razem, gdy zadaję jakieś ćwiczenie, słyszę "Nie chcę tego robić". Czy kiedyś była w szkole taka możliwość?", "Uczestniczyłem w dwóch wydarzeniach z rodzicami i dziećmi, i to rodzice nie przestawali rozmawiać, gdy ktoś mówił. To wiele wyjaśnia", "Złapałam się na tym, że powtarzam setki razy dziennie: nie jesteś moim jedynym uczniem, proszę, poczekaj" - czytamy pod wideo.
Warto pamiętać, że nie chodzi o to, aby zabraniać dzieciom wypowiadać się i kazać im robić to, co wypada, a jedynie edukować, że każdy ma prawo wypowiedzieć się i każdego głos jest słyszany. Ze słów nauczycielki wynika, że rodzice zwyczajnie pogubili się w tym i warto pochylić się nad tym, aby doszło do pewnych zmian.