Wiele osób urządza przyjęcia komunijne, które bardziej przypominają wesela, niż świętowanie faktu, że dziecko przyjęło do serca Pana Jezusa. Wyszukane stroje, przystrojone sale, piętrowe torty, słodkie stoły, a do tego mnóstwo dodatkowych atrakcji, jak piniaty, dmuchańce, animatorzy, DJ i wiele innych. To wszystko sprawia, że przyjęcie kosztuje fortunę.
Nawet księża często apelują do rodziców dzieci komunijnych, prosząc o rozwagę i umiar. Przypominają, że dziecko powinno cieszyć się z samego sakramentu, a nie faktu, że dostanie mnóstwo drogich prezentów. Niestety, chociaż wielu dorosłych przytakuje duchownym, to finalnie i tak robią po swojemu.
Natalia ma 36 lat, za kilka tygodni jej córka przystępuje do pierwszej komunii. Dawniej sama myśl o tym wydarzeniu sprawiała jej dużo radości, teraz budzi przerażenie. A wszystko przez koszty, jakie będzie musiała w związku z tym ponieść.
Kiedyś nie miałam pojęcia, ile kosztuje zorganizowanie komunii. I wbrew temu, co się mówi, to nie wynajęcie sali bankietowej jest największym problemem. Można znaleźć takie, które nie mają wywindowanej ceny za talerzyk, a przecież, szykując imprezę w domu, też trzeba byłoby kupić jedzenie. Córka chce mieć animacje, DJ-a, dmuchany zamek, ostatnio zaczęła coś mówić o pokazach z baniek mydlanych i wynajęciu czarodzieja
- opisuje kobieta. Początkowo była przeciwna tym wszystkim "atrakcjom". Podczas rozmowy z innymi rodzicami zorientowała się, że oni się na nie decydują. Jedna z mam powiedziała jej nawet, że "pierwszą komunię przyjmuje się raz w życiu, więc ten dzień powinien być niezapomniany".
Córka Natalii niemalże codziennie wracała do domu i z wypiekami na twarzy opowiadała jej, co będzie na przyjęciach komunijnych koleżanek. Na koniec zawsze pytała, co będzie u niej, "ponieważ też chciałaby się pochwalić".
W pewnym momencie zorientowałam się, że chyba tylko ja nie pomyślałam o "urozmaiceniu imprezy". Mojej córce nawet przez myśl nie przeszło, że po komunii może odbyć się jedynie obiad w restauracji i tyle. To rozumna dziewczynka, ale przecież wiadomo, że nie chce być gorsza od koleżanek
- relacjonuje nasza czytelniczka.
Natalia po długich przemyśleniach zadecydowała, że musi sprawić radość swojej córce i zadbać o jakiekolwiek atrakcje na przyjęciu komunijnym. Nie ukrywa, że będzie to wymagało pewnych poświęceń.
W maju niestety pewnie raty za kredyt nie zapłacę. Nie wyrobię się z pieniędzmi, nie przewidywałam, że wszystko będzie aż tyle kosztować… Chcę, by córka miała coś ekstra, by też mogła zaimponować koleżankom. Ojciec mojej znajomej ma dwa kucyki, chcę go zapytać, czy nie zgodziłby się powozić dzieciaki za niewielką opłatą. Mąż mówi, że to zły pomysł, bo wszystkie dzieci będą przecież ładnie ubrane. Może i tak, ale nikt by tego nie przebił! Zastanawiam się też nad wynajęciem wielkich klocków do budowania, to też byłoby coś innego, nowego
- pisze nasza czytelniczka. Napisała już nawet maila do koleżanki, które pracuje w sali zabaw z prośbą, czy dałoby się takie klocki wypożyczyć na jeden dzień. Ostatecznie, jeśli nic z tego nie będzie wynajmie dmuchańca. Aczkolwiek nie ukrywa, że zależy jej na kucykach. "Już widzę radość swojej córki, nikt na pewno takiej atrakcji nie będzie miał" - dodaje kobieta.