Polskie prawo pozwala, aby dziecko w taksówce było przewożone bez fotelika samochodowego. Korporacje taksówkarskie, a przede wszystkim kierowcy, którzy takimi autami jeżdżą, nie mają prawnego obowiązku montowania w swoich autach fotelików dla dziecka. Jednak to nie oznacza, że takich kursów nie realizują. Rodzice z małymi dziećmi korzystają z ich usług. I tu zwykle są dwa wyjścia. Albo mają swój fotelik, albo biorą dziecko na kolana. Czy to bezpieczne? Ani trochę.
Wybierając się w podróż autem z małym dzieckiem, musimy mieć ze sobą nie tylko zapas pieluszek, jedzenia, czy picia, ale przede wszystkim bezpieczny i odpowiednio dopasowany fotelik samochodowy. To wymóg, który jest stawiany przez polskie prawo. Za brak odpowiedniej ochrony dla dziecka grożą surowe konsekwencje, jednak świadomość w tej kwestii wśród rodziców również jest dość duża, chociaż nie bez wyjątków. Inwestują oni naprawdę duże pieniądze w sprzęt, który ma ochronić ich malucha przed skutkami wypadku samochodowego, czy zwykłej kolizji.
Jednak nie wszyscy mają auto, a czasem bywa i tak, że chociaż je posiadają – nie mogą w danej chwili z niego skorzystać. Z pomocą wtedy przychodzą kierowcy taksówek. Zawiozą pod wskazany adres, pomogą nawet z bagażami, czy dużymi zakupami. Jednak kiedy mowa o foteliku dla dziecka, większość z nich nabiera wody w usta i zasłania się przepisami. Dlaczego? Bo zgodnie z obowiązującym prawem, kierowca taksówki nie ma obowiązku posiadania w aucie fotelika dla dziecka. I co ciekawe, może ono być tak przewożone (bez żadnych konsekwencji dla kierowcy, czy rodzica), bez względu na to, ile ma lat, ile waży i mierzy. Zatem od noworodka, przez niemowlę, po nieco starsze dziecko. I chociaż nie mówi się o tym głośno, z takiej "luki" skorzystało wielu rodziców. "Po porodzie wracałyśmy taksówką, miałam dziecko na rękach. Jak teraz to sobie przypominam, to aż mną trzęsie, co też to poporodowe zgąbczenie mózgu potrafi..." – pisze jedna z internautek na anonimowym forum.
I ja też muszę się przyznać, że wiozłam tak swoje dziecko. Byłam z dzieckiem w przychodni i pilnie musiałam dostać się na drugi koniec miasta. Komunikacja miejska tam nie dojeżdżała, więc zadzwoniłam po taksówkę, zaznaczając, że mam ze sobą dwuletnie, drobnej budowy dziecko. Sądziłam, że pani dyspozytorka te informacje dalej przetworzy i wyśle auto wyposażone w fotelik. Było zupełnie na odwrót. Kiedy kierowca po nas przyjechał, zwróciłam mu uwagę, że przecież zgłaszałam, że mam małe dziecko, a fotelika brak. Ten jednak stwierdził, że nie ma takiej potrzeby, więc mam wsiadać, albo iść pieszo. Wsiadłam. Z duszą na ramieniu i dzieckiem, które siedziało na moich kolanach. Nie było przypięte pasami.
Okazuje się, że podobna przygoda z brakiem fotelika w aucie, dotyczy nie tylko mnie i mojego dziecka. Tych historii jest ogrom. Rodzice z małymi dziećmi korzystają z taksówek - często świadomie, czasami nie mając wyboru. "Taksówki w tym chorym kraju nie mają obowiązku posiadać fotelików dla dzieci. Jakiś miesiąc temu szukałam korporacji, żeby przewieźć moją córkę w foteliku. Nie udało się. Znalazłam inne rozwiązanie, bo nie chciałam wozić dziecka na kolanach. Ale wtedy dostało mi się u nas na forum, że jestem panikara i przesadzam. I ze w taksówce można bez fotelika" – dodaje inna kobieta.
Na szczęście coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że taka jazda, chociaż zgodna z prawem, nie jest wcale bezpieczna, dlatego idąc za potrzebą – niektóre korporacje taksówkarskie wyposażają swoje auta w foteliki dla dzieci. "Przykładowo, w Warszawie co najmniej pięć różnych korporacji ma w ofercie taksówki wyposażone w fotelik dla dziecka. Pewne utrudnienie stanowi fakt, że taką taksówkę należy zamówić z odpowiednim wyprzedzeniem. W zależności od korporacji może to być godzina, a czasami nawet dzień wcześniej" – podaje portal foteik.info, a ja czekam na dzień, w którym zamawiając taką taksówkę, będzie to w standardzie.