Wesela chyba od zawsze były organizowane "z wielką pompą". Zawsze były wyjątkowym i ważnym wydarzeniem. Dawniej podchodzono jednak do nich zdecydowanie na większym luzie, szczególnie jeśli chodzi o udział dzieci. Czy było to dobre? Niekoniecznie.
Obecnie młodzi wielokrotnie zastanawiają się, czy w ogóle zapraszać najmłodszych na wesele. Jeśli chcą, by w tym ważnym dniu uczestniczyły też dzieci, muszą jednak zapewnić im sporo atrakcji i to często dość drogich. Brak animatora, opiekunki, zamku, czy kącika zabaw może być głównym powodem, dla którego rodzice zdecydują się odmówić swojego udziału w wydarzeniu.
Niegdyś większość ludzi nie zastanawiała się nad tym, czy brać dzieci na wesele. Nikt też wcześniej nie wracał, by położyć je spać. Najmłodsi tak naprawdę często "robili, co chcieli".
Uwielbiałam chodzić z rodzicami na wesela, szczególnie takie, które były w szkołach czy remizach strażackich. Zakładam balowe suknie i latało na boso wokół tańczących dorosłych. Oczywiście wódka się latała, a widok nóżek w occie mocno mnie przerażał. Kiedy byłam już senna, to rodzice wkładali mnie do samochodu, który stał pod budynkiem i przesypiałam tam do rana. Kiedyś dołożyli do mnie pijanego wujka
- wspomina Martyna z Warszawy. Przyznaje też, że zawsze podczas oczepin starała się złapać welon. "Zawsze brałam udział w łapaniu welonu, ale starsze narwane kobiety mnie niemal staranowały przy kulminacji konkurencji i finalnie nigdy mi się nie udało" - wspomina.
Obecnie panny młode bardzo się denerwują, gdy dzieci chcą łapać welon. Nie podchodzą do tego z dystansem, jak to miało miejsce kiedyś.
Wkurzyłam się, jak na moim weselu czwórka dzieciaków stanęła do łapania welonu. Robiłam wszystko, by go nie złapały, uważam, że to nie jest śmieszne, gdy starszy facet później tańczy z małą dziewczynką jako pan młody, wywołuje to we mnie wewnętrzne oburzenie. Uważam, że rodzice powinni pilnować, by dzieciaki nie pchały się tam, gdzie nie powinny i wyjaśniać dlaczego
- opowiada Karolina, która kilka miesięcy temu wyszła za mąż. Przyznaje, że zgodziła się na zaproszenie dzieci z najbliższej rodziny, "ale tylko dlatego, że przyszli teściowie nalegali". Sama uważa, że nie jest to impreza dla najmłodszych.
Z kolei Izabela mówi, że spała kiedyś w na weselu "spała w kanciapie, gdzie był mini magazynek napojów i wódki! Na podłodze, bez koca, czy kawałka poduszki, przykryta marynarką dziadka, to były czasy" - śmieje się na samo wspomnienie o tym. Czy dzisiaj wyobraża sobie taką sytuację "Absolutnie nie! Prędzej pojechałabym do domu o 22.00, żeby córkę spać, położyć wygodnie, w łóżeczku. I nie ukrywa, że dzisiaj "większość by tak zrobiła, "a już na pewno żaden rodzic nie położyłby dziecka spać w jakimś składziku na podłodze".
Niegdyś nikt nie przejmował się też tym, że dzieci bawią się wśród krewnych, którzy pod wpływem alkoholu zachowywali się nie zawsze odpowiedzialnie
Z jednego wesela pamiętam, jak taki gruby wujek podczas tańca podnosił mnie i okręcał kilkanaście razy. O mało nie zwymiotowałam
- wspomina Anastazja. Dodaje też, że później widziała, jak ten sam wujek zwraca kotleta do paprotki stojącej przed wejściem.
To, czy dzieci powinny brać udział w weselach, jest kwestią sporną. Wiele osób uważa, że w tak ważnym wydarzeniu powinni wziąć udział wszyscy, nawet najmłodsi członkowie rodziny. Przeciwnicy twierdzą, że dzieciaki nie powinny patrzeć "jak pijany wujek wywija na parkiecie" i ogólnie nie jest to impreza dla nich.
Para, jeśli zdecyduje się na zaproszenie małych gości, musi się współcześnie liczyć jednak oczekiwaniami rodziców. A te niekiedy mogą się wydawać wygórowane.
Jak organizowałam wesele, musiałam zamówić animatora i dmuchany zamek. Początkowo nie brałam tego pod uwagę, jednak gdy podczas zapraszania gości usłyszałam po raz kolejny pytanie o opiekę dla dzieci i stwierdzenie, "że teraz zawsze tak jest", nie miałam zbytnio wyboru. Wydałam sporo kasy za dwie animatorki i dmuchańca. Gdybym wiedziała, że będę musiała to zrobić, poważnie zastanowiłabym się nad zaproszeniem najmłodszych. Od jednej kuzynki nawet usłyszałam, że jak nie będzie animatorki, to oni nie przyjdą, powiedziała mi to prosto w oczy!
- opowiada Małgosia. Nie ma nic przeciwko jakichś atrakcji dla dzieci, ale uważa, że "przygotowanie malowanek, kredek i kilku zabawek gdzieś w kąciku też byłoby w porządku". Dziwi ją też fakt, że niektórzy rodzice wręcz żądają opiekunek do swoich pociech. "Moja koleżanka, biorąc ślub, musiała wynająć specjalny pokój, w którym spały dzieci. Oczywiście pod opieką wynajętej przez nią dziewczyny".
Niektórzy uważają, że to miłe, gdy para młoda uwzględni atrakcje dla młodszych gości, jednak nie powinno się tego od nich oczekiwać. Twierdzą także, że rodzice powinni się liczyć z tym, że jeśli ktoś wynajmuje animatorkę, która zajmuje się ich pociechami, to powinni to uwzględnić, szykując kopertę dla małżonków.
Uważam, że jeżeli para młoda wynajmuje zamek, animatorki, opiekunki itp. To naturalne jest, że wkładam do koperty kilka stów więcej. Przecież nie robią tego dla własnej przyjemności, a po to, byśmy z żoną mogli chwilę odetchnąć i skupić się na wspólnym świętowaniu ich wyjątkowego dnia
- podsumowuje pan Miłosz z Białegostoku.