Mama zwróciła się do nauczycielki. "Niech pani traktuje moją córkę jak księżniczkę"

Odprowadzał syna do przedszkola, gdy słowa jednej z matek zostały mu w pamięci. "Powiedziała nauczycielce, żeby traktowała córkę jak księżniczkę. Ta skwitowała, że takich księżniczek i książąt to ma w grupie 18 sztuk" - wyznał.

Okres adaptacji w przedszkolu i żłobku stanowi wyzwanie nie tylko dla dzieci, ale także dla rodziców, którzy często martwią się o samopoczucie swojej pociechy oraz o to, jak odnajdzie się w kontakcie z rówieśnikami. Dla niektórych trudny do zaakceptowania jest także fakt, że ich dzieckiem zajmie się ktoś inny.

Zobacz wideo Rekolekcje. 4 przypadki, gdy nawet nie wiesz, że twoje prawa mogą być łamane

"Niech pani traktuje moją córkę jak księżniczkę"

Pod jednym z artykułów udostępnionych na stronie facebookowej edziecko.pl, rodzice podzielili się swoimi doświadczeniami związanymi z adaptacją dziecka w przedszkolu. Niektórzy zapominają, że oprócz ich dziecka, nauczyciele mają pod opieką całą grupę. "Pamiętam, że jak odprowadzałem syna do przedszkola. Mama jednej z dziewczynek powiedziała nauczycielce, żeby traktowała córkę jak księżniczkę. Ta skwitowała, że takich księżniczek i książąt to ma w grupie 18 sztuk" - napisał pewien tata. Wielu internautów poparło podejście kobiety. "Wszystkie dzieci powinny być traktowane po równo, jak księżniczki, a nie tylko jedna dziewczynka" - twierdziła czytelniczka.

"Pracowałam 15 lat w szkole i nigdy nie podałam rodzicom numeru telefonu"

Okazuje się jednak, że nauczyciele wychowania przedszkolnego zmagają się jeszcze z jednym problemem. Chcą wiedzieć, co dzieje się w placówce i wielu z nich regularnie wydzwania do nauczycieli, aby zadać im różne pytania. Z tego powodu wielu pedagogów po prostu nie podaje rodzicom numeru. "Gorzej, jeśli rodzice wezmą numer z internetu, ale wtedy trzeba ich zablokować", "Pracowałam 15 lat w szkole i nigdy nie podałam numeru telefonu. Od kontaktu z rodzicami jest dziennik elektroniczny. Wcześniej był e-mail i spotkania osobiste", "Mam dwa telefony/numery - jeden prywatny, drugi - wyciszony. Dla rodziców jest na kartę, który sprawdzam raz dziennie. Jak w wiadomości jest prośba o telefon, dzwonię, kiedy mam czas. Komunikacja w trywialnych sprawach tylko przez dziennik, który wieczorami i w weekendy dla mnie nie istnieje. Szanujmy swój czas", "Jak nauczyciel nie chce, nie musi podawać prywatnego numeru telefonu. Placówki nie doposażają nauczyciela w telefony, nie płacą abonamentu. W celu przeprowadzenia rozmowy telefonicznej można dzwonić do nauczyciela, do sekretariatu, w godzinach pracy", "Też nie mam numerów pań z przedszkola. Jest dziennik elektroniczny, można napisać w razie czego. Niestety, rodzice są różni i część wydzwaniałaby do nauczycieli z pytaniem, czy Jaś zjadł zupkę, czy Kasia bawi się z innymi dziećmi i czy pani nie wie, czemu Kacperek miał dziurę na kolanie w nowych spodniach" - czytamy w komentarzach..

Więcej o: