Siostra Otylia, przełożona wspólnoty boromeuszek, która w niedzielny ranek 10 marca znalazła pozostawione dziecko w oknie życia, od razu zawiadomiła odpowiednie służby. Do czasu przyjazdu karetki zaopiekowała się dziewczynką, której nadała imię Łucja. - Kiedy szłam do kaplicy, usłyszałam alarm. Zeszłam szybko do okna. Na początku zobaczyłam torbę. Pomyślałam, że ktoś zostawił jakieś rzeczy, bo to się zdarza. Ale po chwili, jak podeszłam bliżej, zauważyłam ruszającą się rączkę - opowiada w rozmowie z katolickim portalem "Gość Niedzielny". Okazuje się, że to nie pierwsza taka sytuacja jeśli chodzi o wrocławskie okno życia. Miesiąc temu ktoś pozostawił tam maleńkiego chłopca. Łącznie zostało tam znalezionych 22 dzieci.
Dziewczynka była zadbana i - jak wspomina siostra zakonna, która ją znalazła - "bardzo spokojna, ładnie ubrana, w ogóle nie płakała". Dziewczynka nie miała przy sobie żadnych dokumentów, jednak w rzeczach pozostawionych przez matkę boromeuszka znalazła list napisany przez kobietę. - Napisała, że dziewczynka urodziła się zdrowa i wszystko przebiegło pomyślnie - dodaje zakonnica.
Dziewczynka od razu trafiła pod opiekę specjalistów, gdzie zbadano ją i odpowiednio się zaopiekowano, bo według procedur nie może ona pozostawać pod opieką sióstr zakonnych. - Miała ciemne włosy, ciemne oczy z obwódkami ciemnogranatowymi. Bardzo ładna. Ruszała spokojnie nóżkami i rączkami. Nie chciała smoczka, więc nie była do niego pewnie przyzwyczajona. Bogu dzięki, że wszystko z nią w porządku - wspomina s. Otylia.
Okno życia przy ulicy Rydygiera 22-28 funkcjonuje już od ponad 15 lat. Zostało założone w 2009 roku w budynku Kongregacji Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza, w którym działa Zakład Opiekuńczo-Leczniczy. Jest to praktycznie samo centrum miasta, niedaleko dworca Nadodrze.
Okno życia jest alternatywą dla matek, które nie mogą lub z różnych powodów nie chcą wychować dziecka, które często urodziły w tajemnicy przed rodziną i bliskimi. Oddając, zrzekają się automatycznie prawa do nich, nie są w żaden sposób pociągane do odpowiedzialności, ani poszukiwane. Maluch, który tam trafia, po badaniach w szpitalu kierowany jest do adopcji. Nie jest to jednak prosta procedura ze względu na jego anonimowość, zatem zanim znajdzie kochającą rodzinę, może upłynąć wiele czasu.
Od 2009 roku we wrocławskim oknie życia pozostawiono już 22 dzieci. Zanim trafiła do niego Łucja, 30 stycznia, około 2 w nocy, trafił tam zaledwie miesięczny chłopiec, który otrzymał imię Michał.