Powiedzcie proszę, że zabawki w salonie to nie tylko mój problem. Miał być skandynawski styl, jest plac zabaw

Czasem mam wrażenie, że mieszkam w stajni Augiasza, bo chociaż sprzątamy codziennie, to w naszym mieszkaniu nie ma ani jednej wolnej przestrzeni bez zabawki dziecka. Łazienka, toaleta, garderoba, salon, kuchnia, sypialnia - wszędzie można spotkać klocki, autka, misie, plastikowe zwierzaczki, piłeczki i inne mniej lub bardziej przydatne akcesoria "dzieciowe". Chociaż kiedy byłam w ciąży i wprowadzaliśmy się do naszych czterech kątów, wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. A wyszło? Jak to mówi moja mama: "burdel na kółkach".

Salon to bardzo specyficzne miejsce w naszym domu. To nie tylko miejsce spotkań domowników i gości, ale także kącik relaksu po ciężkim dniu, miejsce mojej pracy, czy chociażby wielki plac zabaw dziecka. I tak jak chyba każda mama będąca w ciąży, byłam przekonana, że maluch będzie mieć swoją małą, wydzieloną cześć, niewielką ilość zabawek, a w moim domu nie będzie bałaganu. Wszystko oczywiście zmieniło się już pierwszego dnia po powrocie ze szpitala z nowym lokatorem. Jedno wiem na pewno, moje piękne aranżacje mieszkania w skandynawskim stylu, mogę schować głęboko do szuflady.

Zobacz wideo Jaką mamą jest Patrycja Sołtysik? Zdradza, co powiedziała jej doradczyni laktacyjna, co odmieniło jej podejście do macierzyństwa. "Możesz się mylić"

Zderzenie z rzeczywistością bywa dość okrutne…

Kiedy wprowadzaliśmy się do naszego mieszkania, oczami wyobraźni widziałam, jak pięknie będzie tu, gdy zrobimy remont, aranżując cała przestrzeń w skandynawskim stylu. Miało być jasno, z dużą ilością ciepłego drewna, bez zbędnych bibelotów i kurzo-łapaczy. Lubię prostotę i minimalizm. Ważne również było dla nas, żeby w domu czuć się komfortowo, dlatego od razu pojawiła się wygodna i duża kanapa, regał z książkami i telewizor. Był oczywiście także kącik dla dziecka, bo przecież za kilka miesięcy mieliśmy zostać rodzicami. Tu również panował ład i harmonia. Wszystko miało być w jednym, stonowanym kolorze. Kontrastowe książeczki czekały na półce, zabawki sensoryczne w pudle, a ubranka - poskładane i wyprasowane w komodzie.

Co poszło nie tak? Chyba wszystko, bo dziś żyjemy w salonie, który wcale nie przypomina żadnego skandynawskiego stylu. Bliżej mu raczej do pstrokatego placu zabaw, gdzie zabawki są wszędzie. Moje dziecko zajmuje już właściwie połowę naszego salonu. I ja to wszystko naprawdę rozumiem, pogodziłam się z tym wiecznym bałaganem. Dzieci poznają świat przez wszystkie zmysły i nie chcąc tu nic zaburzać, stawiając na rozwój kreatywności, pozwalam nawet na zabawę garnkami i przesypywanie makaronów, czy kasz, z jednego do drugiego naczynia. Potem sprzątam. Moja mama skwitowała to kiedyś jednym zdaniem. "Gdybyście mieli święte obrazki, to nawet i je dalibyście do zabawy". No obrazów świętych na ścianach nie mamy. Jeden mały wisi nad łóżkiem w sypialni. Nasze ściany zdobią rodzinne zdjęcia.

I tak właśnie żyjemy z rezolutnym dwulatkiem, którego autka znajdujemy nawet w swoim łóżku, czy kuchennych szafkach. Sprzątamy, układamy, segregujemy, a nawet część rzeczy oddajemy innym lub wyrzucamy, a i tak mam wrażenie, że tych zabawek coraz więcej i szybciej przybywa. Ja już pogodziłam się z faktem, że przez najbliższe lata moje mieszkanie, a przede wszystkim salon, będzie stajnią Augiasza. Bo kiedy wieczorem z mężem odstawiamy zabawki na miejsce, klocki wkładamy do pudeł, a garnki odnosimy do kuchni - rano jest ten sam, a czasem może nawet jeszcze większy bałagan.

Wszystko jest kwestią organizacji? Banał, który możesz wyrzucić do kosza

Co jest ważniejsze? Zdrowe, zadbane, szczęśliwe dziecko? Czy może błyszczący dom, bez grama kurzu i plam na kanapie? Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka, dlatego jeśli słyszę, że ktoś, pracując zawodowo, przy dwójce, trójce, albo nawet dziesiątce dzieci miał zawsze porządek w domu - uśmiecham się tylko z zażenowania. Dlaczego? Bo to kłamstwo. Wszystko jest kwestią organizacji? Kolejny banał. Nie da się jednocześnie mieć domu, gdzie wszystkie potrzeby są zaspokojone (głównie dzieci), czystych blatów w kuchni i lśniących okien. Dbając o porządek w domu, często zapominamy o najważniejszym. Brudne talerze mogą poczekać, one nigdzie nie uciekną, a szkoda.

Więcej o: