Mężczyźnie postawiono zarzuty po tym, jak nocujące pod jego dachem dziewczynki trafiły do szpitala, a w ich krwi wykryto lek z grupy benzodiazepinów, grupy leków psychotropowych stosowanych w leczeniu stanów lękowych, bezsenności oraz innych zaburzeń psychiatrycznych. 28 lutego sam zgłosił się do więzienia, ale wyszedł po wpłaceniu kaucji.
W sierpniu ubiegłego roku 12-letnia córka 57-letniego Michaela Meydena z Lake Oswego (stan Oregon) zaprosiła na noc trzy przyjaciółki. Dziewczynki miały spędzić razem miło czas. I tak też było. Mężczyzna zabrał je na manicure, zamówił pizzę do jedzenia, zrobił też koktajle mango. Okazało się jednak, że koktajle były odpowiednio "doprawione".
Jedna z dziewczynek, która wypiła najmniej koktajlu przygotowanego przez tatę koleżanki, zeznała, że mężczyzna kilkukrotnie przychodził do pokoju, w którym spały i upewniał się, że zapadły w głęboki sen. Czuła jego obecność, wiedziała, że jest obserwowana. Udawała, że śpi, a gdy to było możliwe, napisała do mamy SMS-a o treści: "Mamo, proszę, odbierz mnie, powiedz, że to pilna sprawa rodzinna. Nie czuję się bezpiecznie" i została odebrana. Następnie rodzice odebrali pozostałe dzieci.
Dziewczynki trafiły do szpitala dziecięcego Randall, gdzie przeprowadzono badanie krwi, które potwierdziło obecność leku. Mężczyźnie postawiono dziewięć zarzutów, m.in. podanie substancji odurzającej nieletnim. Meyden nie przyznał się do winy, wpłacił 50 tys. dolarów kaucji. Jego proces ma się rozpocząć w kwietniu.
Nocowanie u znajomych to dla dzieci zwykle wielka atrakcja, jednak w trosce o bezpieczeństwo pociech, nie wszyscy rodzice się na to zgadzają. Ci, którzy nie chcą odmówić dzieciom takiej przyjemności, powinni być pewni, że powierzają je odpowiedzialnym ludziom. Dobrze, jeśli dziecko ma telefon lub zegarek, z którego może się w każdej chwili skontaktować z mamą lub tatą w sytuacji, gdy wyczuje, że coś jest nie w porządku. Przed takim wydarzeniem warto też z dzieckiem porozmawiać, wyczulić je na niepokojące sygnały.