Do zdarzenia doszło w sierpniu minionego roku. Wówczas do szpitala w Legnicy trafiło trzymiesięczne niemowlę. Chłopczyk miał objawy zatrucia, wymiotował, zaciskał piąstki. Stan był na tyle poważny, że lekarze zdecydowali się natychmiast przetransportować go na OIOM.
Chłopczyk został przyniesiony przez ojca, który otrzymał skierowanie z przychodni. Dziecku wykonano szereg badań, w tym także na obecność narkotyków, które miały wynik dodatni – mówił wówczas "Gazecie Wyborczej" Krzysztof Maciejak, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.
O całej sprawie została powiadomiona policja. Okazało się, że we krwi niemowlaka było bardzo wysokie stężenie amfetaminy (245 ng/ml) oraz metamfetaminy (303 ng/ml) w organizmie. Dzięki szybkiej reakcji lekarzy udało się usunąć toksyny z organizmu dziecka.
Policja niezwłocznie zatrzymała rodziców chłopczyka, którzy jak się okazało, byli pod wpływem środków odurzających.
Rodzice małego Arturka usłyszeli już zarzuty i stanęli przed sądem. Proces już ruszył.
"Dorian G. i Katarzyna K. usłyszeli zarzuty umyślnego narażenia, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi opieki, swojego 12-tygodniowego syna Artura na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także o nieumyślne spowodowanie przez zaniechanie u niego lekkiego uszczerbku na zdrowiu. Ponadto 30-latek odpowie za posiadanie narkotyków"
— napisano w cytowanym przez "Fakt" w akcie oskarżenia.
Matka dziecka przyznała się do zarzucanych czynów, chce dobrowolnie poddać się karze. Oskarżyciel domaga się roku pozbawienia wolności. Z kolei ojciec chłopczyka przyznaje, że posiadał narkotyki. Para zrzuca na siebie odpowiedzialność, żadne z nich nie wie, w jaki sposób narkotyki znalazły się w organizmie dziecka.
Dorian mógł dziecku coś dosypać, bo bardzo mu przeszkadzało, jak płakało, zawsze patrzyłam na ręce parterowi, kiedy przygotowywał dziecku mleko, ponieważ mu nie ufałam
— powiedziała w sądzie Katarzyna K.
Jej partner się broni: To ja zauważyłem nienaturalne zachowanie dziecka, udałem się z niemowlęciem do przychodni, a następnie do szpitala, ponieważ moja partnerka nie chciała. Twierdziła, że jest chora, ale na taką nie wyglądała. Dziecko miało zaciśnięte piąstki i wymiotowało — zeznał Dorian G. Z kolei jego partnerka mówiła w sądzie, że źle się czuła i spała, a gdy się obudziła, to ona zwróciła uwagę na to, że coś złego dzieje się z dzieckiem i wysłała ukochanego z synkiem do szpitala.
Mężczyzna podejrzewa, że być może na słomce, którą mieszał mleko z puszki, były narkotyki. Jak twierdzi, to po jego wypiciu maleństwo się źle poczuło, wtedy udał się z nim do przychodni.
Rodzicom grozi do 5 lat więzienia. Sąd rodzinny już pozbawił ich praw rodzicielskich. Mały Arturek trafił pod opiekę dziadków.