Wysłanie dziecka do przedszkola to bardzo emocjonalny moment. Maluchy często nie chcą rozstawać się z rodzicami, nie rozumieją, dlaczego dotąd mogły być z nimi całymi dniami, a teraz mają zostawać z kimś innym. Płacz, szczególnie rano, jest więc na początku normą w większości domów.
Zdarza się jednak, że dziecko niemalże od początku jest zachwycone przedszkolem, dziećmi i paniami, które wymyślają mnóstwo ciekawych zajęć i zabaw. Wydawałoby się, że jest to sytuacja "jak marzenie", okazuje się jednak, że rodzice mogą źle się z tego powodu czuć.
Roksana, córeczka pani Eweliny, od pierwszego dnia pokochała przedszkole, wychowawczynie i nowych kolegów i koleżanki. Od rana w podskokach się ubiera, bo nie może się doczekać, kiedy ich zobaczy.
Roksanka jest totalnie zafiksowana na punkcie pań z przedszkola. Ciągle o nich mówi, opowiada, co z nimi robiła, jakie zabawy im wymyślają, jak czytają książki, chodzą na teatrzyki itp. Ciągle o nich gada. Niby powinnam się cieszyć, że tak dobrze się czuje pod ich opieką, ale nie potrafię, bo jestem strasznie zazdrosna. Czuję się beznadziejną matką, wydaje mi się, że nie jestem taka super, jak panie z przedszkola i moje dziecko, jakby miało wybierać, to wolałoby je ode mnie. Ostatnio jak ją odbierałam, powiedziała: Nie mogę jeszcze zostać z panią Jolą? Myślałam, że się rozpłaczę...
- żali się nasza czytelniczka. Najbardziej irytują ją kwestie dotyczące wyglądu, zauważyła, że jak córka pochwaliła w domu "zielone kolczyki pani Kasi", to ona podświadomie niebawem też kupiła kolczyki w tym samym kolorze, chociaż go nie lubi.
Nasza czytelniczka przyznaje, że gdy córka zaczyna opowiadać o paniach z przedszkola, to stara się zmienić temat, odwrócić jej uwagę. - Proponuję, że może wspólnie zrobimy ciasteczka albo pomalujemy farbami - przyznaje, ale to jednak pomaga na chwilę, ponieważ "zaraz i tak dowie się, że wychowawczyni maluje inaczej".
Mąż naszej czytelniczki uważa, że "robi z igły widły" i powinna cieszyć się, że ich córka dobrze czuje się w miejscu, w którym spędza większą część dnia.
No trudno mu nie przyznać racji, ale tak strasznie mnie to boli. Czuję się beznadziejnie, mam wrażenie, że jestem gorsza i moje dziecko mniej mnie kocha. Nie umiem sobie poradzić z tymi emocjami, często z tego powodu płaczę. Mój mąż uważa, że wymyśliłam sobie coś, co w mojej głowie urosło do rangi ogromnego problemu i chyba ma rację
- relacjonuje Ewelina. Przyznaje, że mąż radzi jej, by poszła do psychologa i porozmawiała z kimś, kto pomoże jej uporać się z targającymi nią emocjami. Mężczyzna martwi się, ponieważ jego zdaniem, "jest coraz gorzej".
Nasza czytelniczka zastanawia się nad wizytą u specjalisty, ponieważ "wstyd jej przyjść i powiedzieć, że jej problemem są zbyt idealne panie w przedszkolu". Zaczęła nawet się zastanawiać nad zmianą placówki, ale mąż kategorycznie się nie zgodził.
Mój mąż strasznie się zdenerwował, jak rzuciłam hasło, że może znajdziemy inne przedszkole. Powiedział, że problem jest we mnie, a nie w placówce. Zarzucił mi, że chcę wyrządzić krzywdę własnemu dziecku, które ma zmienić otoczenie, ponieważ ja jestem zazdrosna. Dużo przykrych słów mi wtedy powiedział, najgorsze, że chyba ma rację
- opowiada nasza czytelniczka.
Kobieta nie wie, jak sobie poradzić z wrogim nastawieniem do pań w przedszkolu. "Jeśli jednak niczego nie zrobię, to naprawdę oszaleję" - pisze załamana matka Roksany. Może pomysł męża, by porozmawiała ze specjalistą, nie jest taki zły?