Większość rodziców przywozi swoje dzieci do przedszkola czy szkoły około godz. 8.00. W okolicach tej godziny maluchy mają śniadanie, a mali uczniowie zazwyczaj rozpoczynają lekcje.
Nie ma więc co się dziwić, że poranki pod placówkami są szczególnie tłoczne. Mnóstwo idących dzieci i ogrom samochodów. Normą jest, że na pobliskich parkingach zazwyczaj brakuje miejsc. Jedni czekają, aż ktoś wyjedzie, inni parkują gdzieś dalej, a niektórzy... zostawiają samochody tam, gdzie nie powinni.
Część rodziców jest oburzonych brakiem kultury niektórych rodziców-kierowców. Szczególnie gdy ci, parkują pod samą bramką czy bramą, przez co dzieciaki muszą przeciskać się między zderzakami, by dojść do placówki. Z pewnością nie jest to też zbyt bezpieczne i podczas wyjeżdżania łatwo o potrącenie pieszego.
Zamknijcie rano ulicę pod przedszkolem. Samochodoza sięgnęła zenitu. Dzieci muszą przeciskać się między zderzakami. Co rano jest to samo, część rodziców parkuje tak, że jest problem, żeby przejść przez bramkę. Moje dziecko co raz ma całą kurtkę brudną, bo wyciera stojący w takim miejscu samochód. Bez przesady, chyba można zaparkować gdzieś dalej. A jeszcze jak się uwagę zwróci, to niektórzy potrafią zwyzywać mnie od upierdliwych matek, no ręce opadają!
- mówi Marta z Warszawy, mama pięcioletniego Jasia i ośmioletniej Milenki. Kobieta uważa, że najlepszym rozwiązaniem byłoby zamknięcie ulicy przy przedszkolu około godziny 8.00, wtedy skończyłoby się parkowanie w niedozwolonych miejscach, co obecnie jest normą.
Kobieta dodaje, że problem zauważył już nawet dyrektor szkoły, który powiedział, że postawi szlabany i rodzice nie będą mogli w ogóle parkować na pobliskim parkingu, "bo to się już robi niebezpieczne dla dzieci, które muszą iść między samochodami, by dojść do przedszkola lub szkoły".
W szkołach i przedszkolach jest rejonizacja, więc większość osób nie mieszka daleko od placówki. Można więc wyjść z dzieckiem te 10 minut wcześniej, zrobić poranny spacer. Poza tym, że czasowo to wyjdzie podobnie, bo nie marnujemy czasu na cyrklowanie na parkingu między dziećmi. Rozumiem zimą, że większość jedzie autem, ale znam rodziców, którzy nawet latem podwożą dziecko samochodem, a mieszkają jakieś 400 metrów od szkoły
- relacjonuje Marta.
Rano wielu rodziców jest zestresowanych, to normalne, często się spieszą, muszą zaprowadzić pociechę do przedszkola lub szkoły i jechać szybko do pracy. Mało kto, może pozwolić sobie na spokojne i leniwe poranki. Nerwy i emocje sprzyjają jednak "parkingowym awanturom".
Niektórzy kierowcy nie tylko parkują tak, że przejść się nie da, niektórzy też bezczelnie zastawiają innych. Wielokrotnie byłam świadkiem awantury, podczas której takie słowa leciały, że dzieciaki z pewnością nie powinny ich słyszeć. Jaki przykład dają Ci rodzice własnym dzieciom? A potem siedzą razem na urodzinach dzieci, czy wywiadówkach i udają, że się nie znają. Serio?
- dziwi się nasza czytelniczka. Jest za tym, żeby ulice, które znajdują się tuż przy przedszkolu, albo szkole były zamykane, jej zdaniem wtedy więcej osób przyjeżdżałoby rowerami, czy przychodziło pieszo. "Byłoby to zdrowe dla nich i środowiska, a do tego bezpieczne dla dzieci, które po tym parkingu chodzą".
Wiadomo jednak, że zamknięcie ulicy nie jest takie proste. Dużo lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby rodzice zamiast o lepszym miejscu (jak najbliżej wejścia) myślało też o bezpieczeństwie innych. Na to jednak, że wszyscy, którzy parkują w zakazanych miejscach, się zmienią - raczej nie ma co liczyć.