Znany polski psychiatra Jerzy Szafranek był ordynatorem w krychnowickim szpitalu psychiatrycznym. To tam w latach 1971-1974 wraz z żoną Krystyną Szafranek oraz dwiema psycholożkami Anną Krąpiec i Ewą Gromek przeprowadził na grupie 100 nastolatków okrutny eksperyment. Jak podaje portal Spółki Miejskie.Wordpress.com, były to dzieci w wieku od 12 do 17 lat, z czego trzy czwarte stanowili chłopcy, a pozostałą część dziewczynki. Dzieci trafiły do szpitala na obserwację z powodu zaburzeń zachowania, ale zamiast pomocy zafundowano im bolesne i niebezpieczne badanie - pneumoencefalografię. Wszystko po to, aby udowodnić, że złe zachowanie jest związane z uszkodzeniami w mózgu.
Na czym polega pneumoencefalografia? Jest to bolesne badanie, które polega na wypełnieniu gazem (helem, tlenem lub zwykłym powietrzem) przestrzeni płynowych czaszki po uprzednim upuszczeniu płynu mózgowo-rdzeniowego. Taką procedurę wykonywano dwu- lub trzykrotnie, po czym wykonywano nastolatkowi zdjęcia rentgenowskie mózgu w dużym kontraście. Niestety to badanie było niebezpieczne - było wiele skutków ubocznych, które utrzymywały się nawet do tygodnia po zabiegu, m.in.: (za serwisem Medonet.pl) silne bóle głowy, gwałtowne wymioty i problemy z oddychaniem. Często zdarzały się też uszkodzenia mózgu, a niekiedy dochodziło nawet do śmierci pacjenta. Dlatego z tej metody całkowicie zrezygnowano już na początku lat 80. ubiegłego wieku, gdy pojawiły się już bezpieczniejsze i skuteczniejsze badania - tomografia komputerowa i rezonans magnetyczny.
Wyniki eksperymentu Jerzego Szafranka interesowały władze epoki PRL-u, ponieważ udowodnienie tezy o tym, że uszkodzenia mózgu powodują złe zachowanie, mogło dać przepustkę do zamykania w szpitalach psychiatrycznych opozycjonistów. Wprawdzie udało się udowodnić tę teorię, ale krychnowiccy medycy nie ulegli naciskom władz i nie zgodzili się na takie wykorzystanie wyników badań. Nie przypisano więc zaburzeń psychicznych radomskim działaczom robotniczym po zamieszkach w 1976 roku. A co z dziećmi, na których eksperymentowano? Niestety nie wiadomo - nie są nawet znane ich imiona i nazwiska, a w szpitalnym archiwum nie ma żadnych akt. Jedyne, co zostało to opublikowane w medycznym czasopiśmie wyniki okrutnego badania.