Nauczycielka: Wieczór. Leżę w wannie, dzwoni mama. Jej syn już nie jest w mojej klasie

Nagminne telefon od rodziców uczniów są zmorą nauczycieli. "Niestety, obecnie podawanie im swojego prywatnego numeru to proszenie się o kłopoty" - twierdzi czytelniczka.

Adaptacja dziecka w przedszkolu, a potem rozpoczęcie kolejnego etapu edukacji w szkole podstawowej to dla rodziców bardzo emocjonujące wydarzenia. Chcą, aby ich pociecha czuła się tam dobrze i dokładają wszelkich starań, aby zapewnić jej komfort. Zdarza się, że w razie ewentualnych wątpliwości, dzwonią do nauczycielek. Problem zdarza się, gdy korzystają z tego nagminnie.

"Leżę w wannie, dzwoni mama ucznia"

Opisywaliśmy już list do redakcji, w którym nauczycielka wychowania wczesnoszkolnego przyznała, że jedna z mam notorycznie do niej wydzwania."O co pyta? O wszystko! Czy Jaś zjadł zupkę, czy zasnął podczas leżakowania, czym bawi się z kolegami, czy po umyciu rąk, nie ma mokrych rękawów" - wymieniała kobieta. Okazuje się jednak, że inni nauczyciele mają podobne doświadczenia. Świadczą o tym komentarze opublikowane pod artykułem. "Kiedyś 31 sierpnia jedna mama zadzwoniła do mnie bardzo późno. Byłam już w wannie. Pyta, o której godzinie jutro jej syn ma rozpoczęcie roku szkolnego. Gdyby on był chociaż w mojej klasie, ale już poszedł do czwartej. A ja miałam pierwszą. Tytułem wyjaśnienia, było to dawno, jeszcze przed Librusem", "Nie odbieram telefonów od rodziców w czasie pracy, bo jestem zajęta ich dziećmi. A już po pracy... litości. To mój czas dla rodziny. Jeżeli coś pilnego to niech rodzic zapyta przez telefon przedszkolny. Przy odbiorze dziecka też można udzielić krótkiej informacji", "Niektórym rodzicom wydaje sie, że mamy tylko ich dziecko pod opieką. Innym, że nie mamy własnych rodzin i obowiązków, a przedszkole to nasz dom i jesteśmy tam 24/7", "Możecie wierzyć lub nie, ale są też rodzice, którzy wieczorem (pora spania dla dziecka) potrafią zadzwonić do wychowawcy, bo dziecko chce powiedzieć dobranoc" - pisali.

Zobacz wideo Marta Nowak: Żegnaj Stasiu, żegnaj Nel, nie będzie już w polskiej szkole "W pustyni i w puszczy"

"Podawanie numeru rodzicom uczniów to proszenie się o kłopoty"

Wiele osób zauważyło, że placówki próbują sobie jakoś radzić z tym problem. W niektórych nauczycielki po prostu nie podają rodzicom numerów. W innych do komunikacji służą aplikacje. "U nas w przedszkolu chyba panie przez to przeszły, bo numer do nauczycielek ma tylko jeden rodzic. To on ma wszystko przekazywać pozostałym, jeśli coś pilnego. Oprócz tego mamy aplikację, więc wszystko tam jest pisane w wiadomościach", "Moja mama jest nauczycielką. Miała osobną kartę sim na takie cele, odbierała telefon maksymalnie do 16", "Trzeba telefony pracowników zostawiać w przedszkolu. No bo jak się chronić inaczej? Nauczycielki też mają swoje życie po pracy", "Nawet jakby to był telefon służbowy, to po godzinach pracy nie powinien być odbierany. Niestety, obecnie podawanie swojego prywatnego numeru telefonu rodzicom uczniów i przedszkolaków to proszenie się o kłopoty" - czytamy w komentarzach.





Więcej o: