Dawniej widok uczniów zmierzających do szkolnego gabinetu pielęgniarki po przyjęcie szczepionki lub zrobienie bilansu nie był dla nikogo czymś niezwykłym. Tak było do czasu. W pewnym momencie przepisy się zmieniły, a obowiązek szczepienia dziecka zaczął spoczywać wyłącznie na barkach rodziców. Z biegiem lat, okazuje się, że poziom szczepienności w Polsce drastycznie spada, a ministra zdrowia Izabela Leszczyna zapowiada zmiany, z których wynika, że historia może zatoczyć koło.
Na konferencji "Bezpieczna, świadoma ja" oraz "Wiedza, Świadomość, Życie", ministra zdrowia Izabela Leszczyna przedstawiła pomysł, aby w placówkach oświatowych znowu została wprowadzona możliwość szczepienia dzieci. Nie wiadomo jeszcze jak miałoby to wyglądać w praktyce, póki co pewne jest, że ta zmiana wiąże się z wieloma zmianami organizacyjnymi i logistycznymi. Serwis rmf24.pl podaje, że lekarze są całkiem optymistycznie nastawieni do nowego pomysłu i sugerują, że może to zachęcić dzieci oraz młodzież do regularnych szczepień.
Trzeba zaplanować, jak rozwiązać kwestię zgód rodzica, zwłaszcza pod nieobecność rodzica. Plusem jest akcyjność szczepień i to, że więcej dzieci zgłosi się na szczepienie niż w sytuacji, gdy każdy z rodziców musi się zarejestrować, przyjść do przychodni. Trzeba zapewnić bezpieczeństwo dzieci: musi być lekarz, który będzie kwalifikował, pielęgniarka, która będzie szczepić, musi być zestaw przeciwwstrząsowy, czyli otoczka medyczna musi być zabezpieczana tak, jak jest zabezpieczana w przychodni. Na pewno to się da zrobić i warto zainwestować trochę czasu, żeby to zrobić, bo to poprawi wyszczepialność.
- twierdzi krajowa konsultantka medycyny rodzinnej prof. Agnieszka Mastalerz-Migas.
Pomysł zakłada, że na sam początek w szkołach miałyby być podawane szczepienia przeciwko wirusowi HPV. Od zeszłego roku nastolatki mogą przyjmować tę szczepionkę bezpłatnie - zmniejsza ryzyko nowotworów takich jak rak szyjki macicy oraz nowotwory głowy i szyi. 12-latki i 13-latki mają do wyboru dwa rodzaje szczepionek, a wszyscy pozostali mają do dyspozycji skorzystanie z preparatu dwuwalentnego. Zdaniem specjalistów, możliwość zaszczepienia uczniów na przerwach, między lekcjami to nie tylko świetny pomysł i oszczędność czasu, ale również zachęcenie uczniów do samych szczepień. Uważają, że taki ruch jest bardzo potrzebny, ale należy pamiętać, że powinny zostać zachowane wszelkie procedury zachowania bezpieczeństwa.
A co na to sami uczniowie? Ci, do których dotarł reporter serwisu rmf24.pl twierdzą, że to całkiem fajny pomysł, ale ważne jest dla nich, by czuli, że mają wybór, a nie jest to z góry narzucone, jako nakaz.
Jeżeli moglibyśmy w szkole zadbać o zdrowie, warto w to iść. Oby to nie było tylko obowiązkowe, jedynie zalecane. Szkoła się nadaje, mamy higienistki i gabinety pielęgniarskie, korzystajmy.