Rodzice i uczniowie szkół z terenów wiejskich mogą za niedługo stanąć przed koniecznością zorganizowania transportu dla dziecka, bo na tymi placówkami ciąży widom likwidacji. Zmiany, które miałyby wejść w życie po wyborach samorządowych (kwiecień 2024 r.), uderzą przede wszystkim w małe szkoły, zlokalizowane na terenach wiejskich. To właśnie w nich miałyby uczyć się tylko dzieci z oddziałów przedszkolnych i klas I-III, a ci starsi mieliby być kierowani do większych placówek znajdujących się w większych gminach i miastach. Czy tak będzie?
Uczniów na terenach wiejskich, ale nie tylko tam - jest coraz mniej, więc zmiany są nieuniknione. Samorządom nie opłaca się utrzymywać placówek, w których z roku na rok ubywa uczniów. Szkołę przecież trzeba ogrzać, zatrudnić nauczycieli, przygotować odpowiednie miejsca do zajęć, jednak jeśli klasy miałby świecić pustkami, nie jest to ani trochę opłacalne. Dlatego też w Ministerstwie Edukacji podjęto już pewne rozmowy w kwestii likwidacji, albo przynajmniej częściowej likwidacji niektórych szkół, gdzie uczniów ubywa.
Jednak jest jeszcze druga strona medalu, bo o ile jedna duża szkoła w mieście to spora oszczędność dla samorządu, to więcej uczniów w klasie nie zawsze przyniesie korzyści. Tu nauczyciel po prostu nie będzie mógł się skupić na problemach poszczególnych uczniów. Zatem dlaczego Ministerstwo chce postawić na szkoły w miastach? Przede wszystkim z uwagi na mniejsze koszty i dodatkowe oszczędności, które tu mogą się pojawić. Mała szkoła to duży koszt. "Dane z 2022 roku mówią o dodatkowych 267 mln złotych wypłaconych małym szkołom przez ministerstwo. To nadal za mało. To, czego w budżecie szkoły nie pokrywają państwowe środki, opłacają samorządy, a wielu z nich na to po prostu nie stać" - podaje portal paretingowy.pl.
Tu chodzi przede wszystkim o szkoły wiejskie. Tam nauka miałaby być zorganizowana tylko i wyłącznie dla uczniów klas I-III, a starsi stanęliby przed koniecznością dojeżdżania do placówki w większej gminie, czy mieście. Jednak w związku z takim pomysłem, pojawia się wiele obaw rodziców, bo maluchy, zamiast wrócić do domu, będą musiały czekać w świetlicy na kolejny kurs autobusu, albo odebranie przez rodzica, który skończy pracę.
Dodatkowo duża szkoła nie stanie się miejscem przyjaznym dla uczniów, bo będzie po prostu jednym wielkim molochem, gdzie np. trudno będzie dostrzec nauczycielom wyjątkowość niektórych uczniów.