Są osoby, które od zawsze marzą o posiadaniu gromadki dzieci i tacy, którzy nie chcą wcale mieć potomstwa. Najważniejsze jest jednak to, by każdy samodzielnie kierował swoim życiem i był szczęśliwy.
Niektórzy w pewnym wieku dochodzą niestety do wniosku, że "coś w ich życiu poszło nie tak" i zastanawiają się, czy w ogóle da się jeszcze cokolwiek zmienić.
Adrian ma 38 lat, mieszka w Poznaniu z żoną Asią i czwórką swoich dzieci. Mężczyzna ma wrażenie, że znalazł się na życiowym zakręcie. Sam mówi, że "czuje się jak przegryw", a w dużej mierze, jest to wina jego ojca.
Mam czwórkę dzieci, chociaż nigdy nie planowałem tak dużej rodziny. Jakoś tak wyszło... Czuję, się jak przegryw. Własny ojciec ze mnie szydzi. Mówi, że nie umiem nic poza płodzeniem dzieci. Fakt pracuję na magazynie, nie zrobiłem oszałamiającej kariery. Asia z kolei jest bibliotekarką. Nie przelewa nam się zbytnio
- opowiada nasz czytelnik. Od dawna miał poczucie, że "nie osiągnął w życiu tyle, ile chciał".
Może dopada mnie już jakiś kryzys wieku średniego, nie wiem. Ale zawsze wierzyłem, że będę jak ojciec prowadził firmę, jeździł dobrym samochodem i miał dom z ogródkiem. A mam ciasne mieszkanie w bloku z płyty, kilkunastoletnie auto i stale jakieś zaległe rachunki do opłacenia.
- relacjonuje Adrian. Wszystko jednak "toczyło się swoim torem", do czasu odwiedzin jego ojca. Mężczyzna mieszka w innym mieście, ma sporadyczny kontakt z synem. Był oburzony, że synowi "nie wiedzie się zbyt dobrze".
Nasz czytelnik przyznaje, że ojciec jak tylko wszedł do jego mieszkania, to skrytykował, że ciasno i niezbyt ładnie.
Nawet z wnukami się nie przywitał, a dzieciaki tak czekały. Dał każdemu po czekoladzie, ale żadnego przytulasa, czy chociażby chwilę rozmowy. Widziałem zawód w oczach mojej żony, co nie poprawiło mojego nastroju. Ojciec jednak szybko przeszedł do sedna. Zaczął narzekać, że myślał, że ma godnego dziedzica, ale widzi, że się pomylił, że chyba lepiej obcym majątek zostawić, a nie komuś takiemu jak ja
- opowiada młody mężczyzna. Nie ukrywa, że zawsze czuł ogromny respekt wobec ojca i zamiast się bronić, to zaczął się wstydzić tego, jak żyje. W jego ocenie przy swoim tacie wyglądał "naprawdę biednie i licho".
Nasz czytelnik dodaje, że ojciec przez kilka godzin nie powiedział o jego rodzinie nic dobrego. Na koniec wizyty stwierdził, że "Nie mając pomysłu na życie, nie zakłada się dużej rodziny. Bo potem życie polega na skupieniu się tylko na tym, żeby ją utrzymać".
Co ciekawe, żona Adriana starała się tłumaczyć teściowi, że są szczęśliwi, kochają siebie i swoje dzieci i to jest dla nich najważniejsze.
Ojciec spojrzał na nią z politowaniem, w pewnym momencie po prostu wstała i wyszła. Po jego wyjściu strasznie się pokłóciliśmy, powiedziała, że jak mogłem tak przytakiwać na krytykę ojca, że nie broniłem własnej rodziny. A ja nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć
- opowiada nasz czytelnik. Zaczął się zastanawiać, co mógłby zmienić w swoim życiu. Żona uważa, że mężczyzna ma problem w relacjach z ojcem i powinien zgłosić się do psychologa "żeby się z tym uporać". On nie widzi takiej potrzeby. Zastanawia się jednak, co by było gdyby i czy faktycznie mógł inaczej pokierować swoim życiem.|
Nie wiem, co robić. Asia mnie zapytała, czy jestem szczęśliwy. Powiedziałem, że nie wiem. Mam mętlik w głowie i naprawdę nie wiem. Zamknęła się w łazience, słyszałem, jak płakała. Może ja faktycznie nie nadaję się na głowę rodziny i to do tego tak dużej?
- zastanawia się Adrian. I zastanawia się, czy nie spotkać się ponownie z ojcem i nie poprosić go, by pomógł mu stać się kimś, z kogo byłby dumny. Przyznaje, jednak, ze zdaniem żony "to chory pomysł, bo nic nie musi ojcu udowadniać".