Wychowanie dzieci zarówno na wsi, jak i w mieście ma swoje dobre i złe strony. I choć wielu mieszkających w dużych aglomeracjach marzy o życiu w niedużej wiosce, to nie każdy zdaje sobie sprawę, jak wygląda życie na wsi. Dostęp do świeżego mleka, swojskich wyrobów, warzyw z ogródka czy owoców z sadu oraz lekkie, przyjemne i bajeczne chwile to fikcja. Aby zebrać plony, trzeba też mocno na nie zapracować. Często w takie czynności angażowane są także dzieci. Dowodem tego jest historia naszej czytelniczki.
"Znam rodzinę, gdzie dzieci dużo pomagają w polu, a i przy opiece nad starszymi dziadkami. Otóż kilka lat temu matka napisała synowi zwolnienie właśnie z dwóch lekcji wf, bo potrzebny był przy wykopkach ziemniaków. Z tego co wiem, to wychowawczyni stwierdziła, ze to nie jest żaden powód do zwolnienia, bo ziemniaki można zbierać w innym terminie i chłopcu zrobiło się niemiło.
Nadmienię tutaj, że wykopki są dosyć kłopotliwą sytuacją. Musi być dobra pogoda, a najlepiej sucho. Sporo też zależy od zatrudnionego rolnika z koparką, bo na raz musi być określona liczba osób, aby to, co wyorane jak najszybciej wyzbierać przed zmrokiem i deszczem. To wszystko było na Rzeszowszczyźnie.
Może pani wychowawczyni to przeczyta i puknie się w czoło, zanim innemu dziecku da taką śmieszną odpowiedź. A, i jeszcze dodam, że znam mnóstwo młodzieży pomagającej w gospodarstwie. Najczęściej koszą trawniki i podlewają rośliny, ale także odchwaszczają warzywniaki, czy nawet prowadzą traktory wraz z maszynami. Nie oznacza to, że są ponad normę wykorzystywani. Często wyjeżdżają z rodzicami na wspólne wyprawy, czy nawet krótkie wakacje."
Anna.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: dziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.