"Dziecko otwiera buzię, a tam cmentarzysko". Stomatolożka wini rodziców

Dentystka uważa, że małym dzieciom zęby powinni myć rodzice. "Kiedy mówię wam, drodzy rodzice, że wasze czteroletnie czy siedmioletnie dziecko nie potrafi umyć sobie poprawnie zębów i musicie to robić za nie, nie dyskutujcie ze mną, proszę" - apeluje.

Joanna Wolińska jest dentystką dziecięcą z Wrocławia. Prowadzi gabinet, w którym przyjmuje pacjentów "od pierwszego ząbka". Jej najmłodsi pacjenci mają więc po 4, 5, 6 miesięcy. "Taka pierwsza wizyta, to tak naprawdę nie jest wizyta dla nich, a dla ich opiekunów. Niektórzy myślą, że to wizyta adaptacyjna, ale takie małe dziecko przecież jeszcze nie wie, gdzie i po co zostało zabrane. Chodzi o to, żeby wyedukować rodziców, przekazać im najważniejsze informacje dotyczące higieny jamy ustnej u dziecka, profilaktyki choroby próchnicowej, wad zgryzu" - mówi Joanna Wolińska. 

Zobacz wideo "12 lat temu nie miałam nawet pokoju, gdzie mogłabym nakarmić dziecko". Posłanka o nowym pomyśle Hołowni w sejmie

Stomatolog wiele dowiaduje się już z wywiadu

Jak wygląda taka wizyta? "Jeśli u dziecka pojawił się pierwszy ząbek, badam jamę ustną, sprawdzam, czy nie ma wady wrodzonej jakościowej lub ilościowej szkliwa, sprawdzam przyczepy wędzidełek. Rozmawiamy o tym, czym i jak myć ząbki u malucha, jaką pastę wybrać i dlaczego, co jeść i pić, jakie konsekwencje niesie podawanie smoczka i butelki ze smoczkiem po ukończeniu dwunastego miesiąca życia''- wyjaśnia. "Czasem, zanim dziecko usiądzie na fotelu z opiekunem, z poprzedzającego badanie wywiadu wiem już bardzo dużo. Jeśli opiekun mówi, że dwulatek w nocy dostaje jeszcze butelkę z mlekiem modyfikowanym lub pije tylko wodę z sokiem, bo samej nie chce, to patrzę na powierzchnię podniebienną górnych siekaczy, bo tam najprawdopodobniej będą już plamy próchnicowe lub ubytki" - dodaje.

Świadomość rodziców jest prehistoryczna

Stomatolożka twierdzi, że świadomość rodziców dotycząca higieny jamy ustnej i profilaktyki próchnicy i wad zgryzu jest coraz większa, ale w wielu przypadkach niestety wciąż prehistoryczna. Jeszcze dziś zdarzają się tacy, którzy myślą, że o zęby mleczne nie trzeba dbać, bo i tak wypadną, że mleczaki nie bolą, albo nie mają korzeni. "Moim marzeniem jest to, żeby pediatrzy przywiązywali większą uwagę do przyszłości stomatologicznej dzieci. Pediatra to taki lekarz, do którego dziecko trafia jako do pierwszego lekarza i potem pojawia się regularnie co jakiś czas, w przeciwieństwie do stomatologa. Powinien być w stanie przekazać rodzicom podstawowe informacje, pokierować ich, podpowiedzieć." - mówi Joanna Wolińska.

 

Przychodzą do niej dwie grupy pacjentów. Większość stanowią mali pacjenci, którzy pojawiają się regularnie co 3-4 miesiące i z nimi współpraca jest wspaniała, a ich zęby są w doskonałej kondycji. Rodzice wiedzą, jak ważna jest higiena jamy ustnej, sami myją ich zęby dwa razy dziennie, nitkują. "Taki czterolatek, nawet jeśli ma najlepsze intencje i wie, że ząbki trzeba myć, nie jest w stanie zrobić tego dokładnie. To opiekun jest odpowiedzialny za higienę i konsekwencje jej braku" - wyjaśnia dentystka.

Rodzice myślą, że my mamy w gabinecie czarodziejską różdżkę i uratujemy sytuację. I już wiem, że nie będzie łatwo i spokojnie

"Kiedy więc mówię wam, drodzy rodzice, że wasze czteroletnie czy siedmioletnie dziecko nie potrafi umyć sobie poprawnie zębów i musicie to robić za nie, nie dyskutujcie ze mną, proszę" - apeluje.

Nie był wcześniej u dentysty, bo nic nie bolało

Druga grupa jej pacjentów to tacy "przypadkowi", którzy zjawiają się, gdy dzieje się coś złego, gdy dziecko boli ząb. "Dzieci przychodzą do nas zmęczone, po nieprzespanej nocy, przestraszone, opuchnięte, z ropniami, zgniłymi korzeniami, z którymi nie da się już nic zrobić. A rodzice myślą, że my mamy w gabinecie czarodziejską różdżkę i uratujemy sytuację. I już wiem, że nie będzie łatwo i spokojnie" - wyjaśnia. "Tylko w zeszłym tygodniu musiałam zakwalifikować czworo dzieci w wieku od 2,5 roku do pięciu lat do leczenia w narkozie. Nigdy wcześniej nie były u dentysty, bo nic nie bolało, a zęby przecież myją same" - dodaje.

Leczenie stomatologiczne w narkozie jest konieczne, gdy dziecko nie współpracuje ze stomatologiem, jego potrzeby lecznicze są duże, a czasu na adaptację do leczenia już nie ma. "W mojej pracy używam narzędzi, które są potencjalnie niebezpieczne i inwazyjne, pacjent nie może się ruszać, wyrywać, szarpać, bo mogę mu zrobić krzywdę. Oczywiście realne jest przytrzymanie dziecka, żeby taki zabieg wykonać, ale dla dzieci jest to bardzo traumatyczne. Dzieci mdleją, siusiają, wymiotują. Potem panicznie boją się gabinetu stomatologicznego. Jeśli taka trauma nie zostanie przepracowana, zostanie z nimi do końca życia. Zastanówmy się: ilu z nas, dorosłych, niechętnie chodzi do dentysty, lub się po prostu boi i dlaczego tak jest? Co się działo w naszym dzieciństwie?" - pyta stomatolog.

 

Profilaktyka jest najtańsza i nie boli

Często z nagłymi problemami, które wymagają szybkiej interwencji zjawiają się dzieci z mniej zamożnymi rodzicami. "Kiedy słyszą, że leczenie pod narkozą będzie kosztowało kilka tysięcy złotych, wpadają w panikę. Sam anestezjolog to koszt ok. 2 tys. zł, a szanowny NFZ nie refunduje znieczulenia ogólnego, tylko wtedy, gdy dziecko ma orzeczenie o niepełnosprawności" - wyjaśnia dentystka. "Dlatego powtarzam jak mantrę: profilaktyka jest tańsza niż leczenie. A jeśli jest odpowiednia, to leczenie nie będzie konieczne" - dodaje.

Problemem bywają rodzice

Joanna Wolińska mówi, że praca z dziećmi jest wspaniała, za to zdarzają się konflikty z rodzicami. Opiekunowie często chcą szybkich efektów w krótkim czasie, mimo ograniczonej współpracy ze strony dziecka, lub jego zwyczajnej niedojrzałości psychicznej i emocjonalnej do podołania stawianym wyzwaniom. "Mają pretensje, że zabieg się nie odbył, albo, że zamiast dwóch zębów, wyleczyliśmy tylko jednego. Czasem krzyczą na dziecko lub straszą je szpitalem, na co kategorycznie nie ma mojej zgody" - mówi dentystka.

Dziecko u dentysty
Dziecko u dentysty shutterstock.com

Konflikty pojawiają się czasem już podczas przeprowadzania instruktażu higieniczno-dietetycznego. "Zęby dziecka powinien myć opiekun. Dwa razy dziennie. Napoje wybiera i podaje opiekun. Jeśli rodzic wie, że dziecko powinno odbyć już wizytę u dentysty, ale jego pociecha stanowczo odmawia, to ostateczną decyzję powinien i tak podjąć on. Rodzice często niechętnie podchodzą do pomysłu mycia zębów u dziecka mimo braku jego zgody lub przyprowadzania do dentysty, jeśli pociecha nie chce. Takie rozmowy między mną a sceptycznym rodzicem są trudne. Muszę stąpać bardzo ostrożnie, jednocześnie pozostając stanowczą" - mówi Wolińska.

Zwykle w czasie rozmowy uświadamiam im, że do tej pory popełniali błędy, wynikające głównie z niewiedzy, ale w porządku - musimy to naprawić i starać się unikać

Dentystka wie, że nie może zniechęcić, odstraszyć rodziców. A czasem nie jest łatwo. "Przychodzi dziecko, otwiera buzię, a tam cmentarzysko. Jak mówię rodzicom, że dziecko jest zaniedbane, a taki stan stanowi poważne zagrożenie dla jego zdrowia i życia, to niektórzy się obrażają, bywają agresywni. Nie mogę sprawić, że znikną, nie podejmą leczenia, bo to będzie gorsze dla dziecka. Zwykle w czasie rozmowy uświadamiam im, że do tej pory popełniali błędy, wynikające głównie z niewiedzy, ale w porządku - musimy to naprawić i starać się unikać problemów w przyszłości. W końcu wszyscy gramy do jednej bramki." - wyjaśnia. "Czasami rodzice się kłócą w gabinecie, jedno przyjmuje postawę: nie męcz już dziecka, a drugie poważnie traktuje moje zalecenia czy konieczność leczenia. Miałam już awantury w gabinecie, rzucanie telefonem jednego w drugie" - dodaje.

 

Dentystka uważa, że wizyta dziecka w gabinecie powinna się odbyć w spokoju i przyjaznej, bezstresowej atmosferze. Niektórzy rodzice się denerwują, inni nieświadomie straszą dziecko. Wtedy prosi, żeby na kolejną wizytę z malcem przyszedł drugi rodzic lub prosi o pozostanie w poczekalni.

Nie należy mówić dziecku, żeby się nie bało, że nie będzie bolało, że pani dentystka nic nie będzie robiła. To straszenie przez zaprzeczenie.

"Razem z asystentkami doskonale sobie poradzimy, mamy doświadczenie, wiemy, jak z dzieckiem rozmawiać. Włączamy bajki, po każdej wizycie mały pacjent dostaje drobny upominek" - zapewnia. "No i tu znów wraca konsekwentna profilaktyka. Dziecko, które regularnie bywa w gabinecie dentystycznym, a jego rodzice dbają o jego zęby nie boi się, bo wie, że nic złego się nie stanie, nie będzie bolało" - dodaje.

Czego nie mówić dziecku przed wizytą u dentysty?

Joanna Wolińska wie, że rodzice, którzy zabierają dziecko do dentysty nie mają intencji straszenia go, ale czasami samo tak wychodzi. "Nie należy mówić dziecku, żeby się nie bało, że nie będzie bolało, że pani dentystka nic nie będzie robiła. To straszenie przez zaprzeczenie. Zdecydowanie lepiej powiedzieć, że pani dentystka policzy ząbki, żeby zobaczyć, czy są zdrowe. Dzieci są bardzo mądre, wszystko wyczuwają, przejmują emocje" - mówi. Uważa, że są jak biała, niezapisana kartka, i nie należy przelewać na nie swoich przykrych doświadczeń. "Wybierając gabinet przyjazny dzieciom, w którym pracują doświadczeni specjaliści, możemy mieć pewność, że zapiszą oni na tej kartce kolejne odcinki wspaniałej przygody, pełnej śmiechu, zabawy, ale też wyzwań, którym razem sprostają, relacji pełnej zaufania i najprawdziwszej przyjaźni'' - dodaje.

Więcej o: