• Link został skopiowany

Nie dłub w pępku, bo się rozwiąże. "Ochronne kłamstwa", którymi karmili nas rodzice w latach 90.

Czasem byli to rodzice, a czasem dziadkowie. I w tej sprawie nie sposób odmówić im fantazji. Dziś twierdzą, że to nieprawda lub udają, że nic takiego nie pamiętają. Niektórzy po latach ze śmiechem wspominają tego typu przestrogi przy rodzinnym stole. Tyle że często kilkulatkowi, który je słyszał, nie było do śmiechu.
Niektóre dziwaczne przestrogi pamiętamy całe życie.
Shutterstock/Bricolage

Wiele osób, sięgając pamięcią wstecz, przypomina sobie zabawne, czasem dziwaczne, bywa, że i nieco przerażające przestrogi, jakie w dzieciństwie słyszało się od rodziców lub dziadków. Wiele z nich dotyczyło ciała. Czasem chodziło o to, żeby oduczyć dziecko dłubania w nosie, innym razem - połykania pestek, jeszcze innym - kłamania. Niektóre przestrogi tak mocno zapadły w pamięć, że nawet po wielu latach są wciąż w niej żywe. Spytaliśmy kilka osób, które przyszły na świat w latach 80. i 90. o ich "koszmarki" z dzieciństwa.

Lepiej nie dotykać pępka

"Nie pamiętam, ile miałam lat, ale musiałam być bardzo mała. Pewnie tak ze dwa, trzy lata. Któreś z rodziców, zapewne widząc jak grzebię sobie w pępku, powiedziało: Nie dłub w pępku, bo ci się rozwiąże, a jak się pępek rozwiąże to się umiera. Oni dziś tego nie pamiętają i zarzekają się, że nigdy by podobnej bzdury nie powiedzieli, ale ja mam inne zdanie na ten temat" - wspomina Magda, której wczesne dzieciństwo przypadło na lata 90. "Niemniej jednak miałam do nich bezgraniczne zaufanie, bo bezrefleksyjnie nie poddawałam w wątpliwość tego mitu aż do czasów nastoletnich. Nawet dziś niechętnie dotykam pępka" - dodaje.

Zobacz wideo "12 lat temu nie miałam nawet pokoju, gdzie mogłabym nakarmić dziecko". Posłanka o nowym pomyśle Hołowni w sejmie

Połykanie pestek to zły pomysł

"W naszym ogrodzie rosła wiśnia. Gdy tylko pojawiały się na niej owoce, razem z bratem obsiadaliśmy drzewo i się nimi zajadaliśmy. Często razem z pestkami. Kiedyś zauważyła to mama i powiedziała, że jak będziemy połykać pestki, to nam z pupy wyrośnie drzewo wiśniowe. Tata to potwierdził. Przez kilka dni chodziłam przerażona, wyobrażałam sobie, jak mnie w przedszkolu wszyscy wytykają palcami, bo mi z rajstopek wystają liście. Rodzice długo tej rewelacji nie dementowali, a dziś oczywiście twierdzą, że nic takiego nie mówili" - wspomina Kasia, która wychowywała się w podwarszawskich Łomiankach.

Dłubanie w nosie? Ryzykowne zajęcie

"Tata mi kiedyś powiedział, że od dłubania w nosie czernieją palce. I że jak zobaczę kogoś z czarnymi palcami, to znaczy, że w dzieciństwie często dłubał w nosie i że to wielki wstyd. Działało na jakiś czas, ale potem i tak palce lądowały w nosie" - powiedziała naszej redakcji Marysia, która wychowywała się na niewielkiej wsi w województwie małopolskim. "Z tego, co pamiętam, to była też wersja, że te palce z czasem odpadają. Czasem korci mnie, żeby powiedzieć to swojemu trzylatkowi" - śmieje się Marysia.

Od tego gniją i wypadają zęby

"Nie chodziłam do żłobka i przedszkola, opiekowała się mną babcia i wychowywała mnie w konserwatywny sposób. W pierwsze piątki miesiąca zawsze chodziłyśmy na siódmą rano do kościoła. Babcia za każdym razem prosiła mnie, żebym zdejmowała tam czapkę, nawet jak było zimno. Kiedy zapytałam dlaczego, to w odpowiedzi usłyszałam, że jak tego nie zrobię, to na głowę będzie mi się sypać popiół z nieba" - mówi Anita, która w dzieciństwie mieszkała w małym miasteczku w województwie mazowieckim. "Ale to nie było nic strasznego w porównaniu z tym, że któregoś razu babcia kazała mi przed wejściem na cmentarz wypluć gumę do żucia. Powiedziała, że jeśli w kościele lub na cmentarzu coś się je, to gniją i wypadają zęby. Bardzo długo panicznie się tego bałam" - dodaje. 

Picie kranówki źle się kończy

"Kiedyś często od swojej babci słyszałam, że nie wolno pić wody z kranu. Przekonywała mnie, że od tego lęgną się w brzuchu żaby. To było w latach 90. Dziś pewnie już się tak dzieci nie straszy. Tym bardziej że wiele osób pije kranówkę na co dzień" - wspomina ze śmiechem Marta z Legionowa. Z kolei Patryk długo wierzył, że jeśli będzie obgryzał paznokcie, to doczeka się robaków w brzuchu. "Miałem w dzieciństwie ten nieestetyczny nawyk i rodzice próbowali różnych sposobów, żeby mnie go oduczyć. W końcu któreś powiedziało o robakach i opisało, co się będzie działo w moim brzuchu. Zadziałało. No i nie do końca było przecież  kłamstwem. Dziś czasem się z tego śmiejemy" - dodaje.

W taki pozornie niegroźny sposób można przestraszyć dziecko.
W taki pozornie niegroźny sposób można przestraszyć dziecko. Shutterstock/Bricolage

Nos zdradza wszystko

"Jak byłem mały, jakoś w połowie lat 80., mama mi powiedziała, że gdy dziecko kłamie, to wydłuża mu się nos. Na dowód pokazała mi ilustracje z Pinokia. Oczywiście jej uwierzyłem i bardzo się bałem, że skończę z długim i szpiczastym nochalem i wszyscy się będą ze mnie śmiać" - mówi Paweł. "Dzięki temu długo nie kłamałem rodzicom, a gdy zdarzało mi się mijać z prawdą, odruchowo łapałem się za nos, żeby sprawdzić, czy nie rośnie. Ten gest był dla nich sygnałem, że kombinuje" - śmieje się Paweł. 

Problemy z zezem

"Mnie jako dziecko ktoś powiedział, że jeśli zrobię zeza i jednocześnie uderzę się w głowę, to mi ten zez już na zawsze zostanie. Pamiętam, że od tamtej pory, gdy uderzyłam się w głowę, nawet bardzo lekko, to przestraszona biegłam do lustra, żeby sprawdzić, czy przypadkowo nie zrobiłam wtedy lekkiego zeza i nie zostałam oszpecona na wieki" - wspomina ze śmiechem niespełna trzydziestoletnia Karolina z Krakowa. 

'Nie kłam, bo urośnie ci nos'.
'Nie kłam, bo urośnie ci nos'. Shutterstock/Evgeniy Sarafanov

Niektóre kończyny usychają

"Kiedy byłem mały i ze złości zdarzyło mi się pacnąć ręką mamę lub tatę, słyszałem, żebym tego nigdy więcej nie robił, bo od podniesienia ręki na rodzica ta ręka usycha i odpada" - wspomina Rafał. "Często sobie wyobrażałem potem, że moja ręka robi się podobna do uschniętego konara drzewa i w końcu odpada. Czasem miałem takie koszmary i budziłem się z krzykiem w nocy" - dodaje. 

Niby z przymrużeniem oka, ale lepiej uważać

Czy należy powstrzymywać się od straszenia dzieci podobnymi sformułowaniami? Wiele zależy od tego, w jakim wieku jest dzieci i czy jest bardzo wrażliwe. "Wrażliwe maluchy mogą się przestraszyć. A wiadomo: strach źle wpływa na rozwój dzieci - przestrzega Magdalena Wancerz, pedagożka, terapeutka integracji sensorycznej z warszawskiej poradni Kluczyk. "Myślę, że trzeba dobrze znać swoje dziecko i upewnić się, czy rozumie, że taka przestroga to jest raczej żart. Lepiej powstrzymać się od mówienia takich rzeczy w poważnym kontekście" - dodaje.

Więcej o: