Ferie zimowe już trwają. Wiele rodzin pakuje walizki i wybiera się na urlop na popularne stoki narciarskie. Polskie góry cieszą się ogromnym zainteresowaniem i jak co roku, także i teraz, pękają w szwach. Wśród rodziców pojawia się jednak pytanie - ile przyjdzie nam zapłacić za białe szaleństwo w tym sezonie? Tanio nie jest, ale jak się okazuje, nadal można znaleźć perełki. I to nie w Polsce.
Wyjazd narciarski za granicą może być nawet o 2 tys. zł droższy w porównaniu do cen w polskich kurortach. To często decyduje o tym, że rodzice wraz z dziećmi spędzają urlop przy rodzimych stokach narciarskich, oddając się zimowym atrakcjom. Jednak i w Polsce nie jest tak tanio. Często za rodzinny wyjazd trzeba zapłacić krocie - wszystko przez inflację, popyt czy rozchwytywane oferty w popularnych kurortach.
Za urlop w górach, na którym chce się jeździć na nartach, czteroosobowa rodzina będzie miała ciężko, aby zmieścić się w 10 tys. złotych. Jednak jeśli zdecydują się na wczasy za granicą, najlepiej na all inclusive, to sprawa wygląda już nieco lepiej. - Rok temu wydaliśmy krocie na zimowym urlopie w Zakopanem. Powiedziałem sobie dość tego. Już pół roku temu wykupiliśmy wyjazd do Egiptu, gdzie jest gorąco. Za cztery osoby zapłaciliśmy niecałe 8 tys. Żyć nie umierać! - mówi w rozmowie z eDziecko.pl ojciec dwójki dzieci, który tegoroczne ferie spędził w Hurghadzie.
Wyjazd narciarski za granicą może być nawet o 2 tys. zł droższy w porównaniu do cen w polskich kurortach, jednak wielu Polaków decyduje się, aby zimowy urlop spędzić w ciepłych krajach. Jak podaje serwis Wakacje.pl., dziewięć na dziesięć najpopularniejszych kierunków na zimowe ferie to ciepłe kraje. Na pierwszym miejscu jest Egipt. Polacy najczęściej jeżdżą do regionów położonych przy afrykańskiej części Morza Czerwonego: Hurghada, Marsa El Alam, a także region Szarm el-Szejk, który cieszy się niezwykłym zainteresowaniem. Oprócz tego wiele osób wybiera także Turcję.
Ferie zimowe odbędą się z tradycyjnym podziałem na województwa. Uczniów na pewno ucieszył fakt, że zimowa przerwa zaczęła się wcześniej o jeden dzień niż w zeszłym roku (15 stycznia zamiast 16). Choć oczywiście nie dla wszystkich - niektórzy na wolne dni będą musieli nieco poczekać. Szczegółowy harmonogram wraz z mapą znajdziecie poniżej: