Do serwisu tvn24.pl odezwała się oburzona mama, która postanowiła opowiedzieć o niebezpiecznym incydencie z udziałem jej syna. Kobieta nie spodziewała się, że zwykłe pozostawienie dziecka w placówce będzie miało tak tragiczny finał.
Na początku listopada, jak gdyby nigdy nic pani Ewelina odprowadziła swoje dziecko do żłobka. Tamtego dnia połączono dzieci z dwóch różnych grup, jednak nic nie wskazywało, że akurat w tym dniu może dojść do jakiejkolwiek tragedii. - Zaprowadziłam syna do żłobka o godzinie 7:50, godzinę później dostałam telefon z informacją, że został pogryziony. Panie zmieniły mu koszulkę i wytarły twarz, żeby nie wyglądało to aż tak drastycznie. Całą buzię miał we krwi. Miał ugryzioną górną wargę, policzek, ucho, łuk brwiowy, palce, nos - mówiła mama Antosia w rozmowie z tvn24.pl.
Chłopiec został pilnie przetransportowany do szpitala, gdzie spędził cztery dni. Matka przekazała, że placówka, do której uczęszczał Antoś, to żłobek prywatny. Choć pani Ewelina nie raz słyszała niepokojące sygnały o agresywnej dziewczynce, to placówka nie zrobiła nic, aby powstrzymać dziecko. Mama Antonia nie ukrywa, że żłobek miał bagatelizować problem. - Po tym zdarzeniu powiedziano mi, że to dziecko sięgnęło mojego synka, gdy siedziało na foteliku do karmienia. Nie wiem, jak mogło się to stać, bo ugryzienia ma po obu stronach. Kamer tam podobno nie było - dodała. Dziewczynka, która pogryzła chłopca, miała niecałe 2 lata.
O komentarz w sprawie poproszono lokalny komisariat policji w Skrażysku-Kamiennej. Funkcjonariusz Jarosław Gwódź przekazał, że incydent ze żłobka szczegółowo bada prokuratura rejonowa. - Jest to dochodzenie z artykułu 160 Kodeksu karnego, czyli o narażeniu człowieka na niebezpieczeństwo utraty zdrowia, życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - wskazał oficer prasowy. Policjant wspomniał, że przesłuchano już pracowników żłobka, dyrekcję i rodziców.
Głos zabrała także dyrektorka placówki Magdalena Kozłowska, która w rozmowie z tvn24.pl przekazała, że podjęła pewne kroki w związku z wyjaśnieniem niebezpiecznego incydentu.
- Panie, które były tego dnia na zmianie i opiekowały się dzieckiem, zostały zwolnione, a ta dziewczynka, która pogryzła, została w trybie natychmiastowym usunięta. Teraz tak naprawdę sprawą zajmuje się policja - przyznała Kozłowska.