"Ksiądz w tym roku zawitał do nas nieco wcześniej, niż zwykle, bo tuż po świętach Bożego Narodzenia. Nie spodziewaliśmy się tak szybkiej wizyty, ale gdy sąsiadka powiedziała mi o planowanej kolędzie, to szybko wzięłam się za sprzątanie i przygotowywanie mieszkania. Gdy nastał dzień odwiedzin duchownego, cieszyłam się, bo całej rodzinie udało się uczestniczyć w kolędzie. Nawet mąż urwał się z pracy, aby nie zostawić mnie samej z obowiązkami.
Kiedy ksiądz wszedł do domu, to z początku była dość napięta atmosfera, ale szybko rzuciłam stwierdzeniem, że w tym roku wyjątkowo zima daje popalić i rozmowa jakoś poszła. Duchowny pytał o nasze życie, pracę i dzieci. Jak powiedziałam, że jestem nauczycielką to błyskawicznie nasunęły nam się nowe tematy szkole. W końcu ksiądz błyskawicznie zapytał syna o zeszyt. Ten go nie miał. Wstyd mówić co było dalej. Głupio tłumaczył się, że akurat teraz katechetka zabrała do sprawdzenia. W pierwszej chwili byłam zła na syna, bo przecież to jego obowiązek, ale zaraz później oprzytomniałam i stanęłam w obronie dziecka. Wytłumaczyłam duchownemu, że zaraz jest koniec pierwszego semestru i nauczyciele są zobligowanie sprawdzić pracę ucznia.
Ksiądz nie dawał za wygraną i poprosił, aby syn powiedział akty wiary. Dawno nie widziałam, aby mój energiczny synek był tak zmieszany. Spojrzał na mnie i powiedział, że on się wstydzi. Ja w rzeczywistości wiedziałam, że mały nie potrafi tych modlitw, ale nie zdradziłam go. Powiedziałam, że syn jest grzeczny i na pewno wszystko potrafi, a jak się go pyta, to się stresuje. Ksiądz odpuścił, a mi zrobiło się jakby lżej. Do końca kolędy siedzieliśmy już jak na szczudłach. Nie myślałam, że tak będzie wyglądać wizyta księdza w naszym domu. Nie wiem, czy za rok go przyjmę w swoje skromne progi. Na pewno to przemyślę i wypiszę sobie argumenty za i przeciw."
Agata.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: dziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.